autor: Piotr Deja
Codename: Panzers - Faza Pierwsza - przed premierą - Strona 2
„Codename Panzers: Phase One” jeszcze nie zdążył ukazać się w Polsce, a już narobił wiele szumu. Jakiej jednak reakcji spodziewać się, jeśli naród przedstawia się jako pijaków i tchórzy, a jeszcze oskarża się go o rozpętanie II Wojny Światowej...
Przeczytaj recenzję Codename: Panzers - Faza Pierwsza - recenzja gry
Niezaprzeczalnym atutem produktu jest jego oprawa wizualna. Grafika jest prześliczna, szczególnie widać to w starannym wykonaniu jednostek, zwłaszcza czołgów, jak i w efektach specjalnych – przede wszystkim wybuchach. Woda, śnieg, deszcz – o to także postarali się twórcy. Szkoda tylko, że modelom piechoty na animacjach nie otwierają się usta, ale to zrozumiałe, skoro przerywniki są robione na engine gry. A ten jest całkiem wydajny, nawet na słabszych komputerach z powyłączanymi detalami można sobie spokojnie pograć. Dbałość o szczegóły wprost urzeka. Poruszające się na wietrze drzewa, bezlitośnie łamane przez przejeżdżające czołgi, które zostawiają ślady na piachu... Pył z niszczonych budynków i domków, powalonych przez działa i artylerię, odsłaniający po chwili szarobrunatne gruzy (szkoda tylko, że są to ruiny Warszawy)... Wystarczy oderwać się na chwilę od gry i po prostu obejrzeć teren, a jasne będzie, iż o grafikę twórcy bardzo zadbali. Co prawda w demach widzieliśmy tylko zrujnowaną Warszawę i plażę Utah, jednak screeny i trailery przedstawiają o wiele więcej miejsc. Będziemy uczestniczyć m.in. w bitwie o Ardeny, w operacji Market Garden, w bitwach pod Kurskiem, zdobywaniu Niemcami i odbijaniu Rosjanami Stalingradu... Zadania mają rozgrywać się nie tylko w dzień – wszak i nocne, ciche ataki są doskonałym sposobem na zaskoczenie i unieszkodliwienie przeciwnika. Na brak „atrakcji” nie będzie można narzekać.
Dźwięk i muzyka także stoją na bardzo wysokim poziomie. Realistyczne i dudniące warkoty silników czołgów, spotęgowane ich ilością, dają poczucie uczestnictwa w prawdziwej wojnie. Strzały z karabinów czy pistoletów maszynowych nie ustępują najlepszym shooterom. Nawet tak trywialne dźwięki jak szum wody czy ćwierkanie ptaszków są dopracowane. Co ważne, nie wybijają się, tylko pozostają w tle jako doskonały podkład do operacji wojennych. Najlepsze uczucie to oczekiwanie najazdu przeciwnika i wsłuchiwaniu się w ciszę, przerywaną jedynie szumem wiatru... Odgłosy jednostek są także dobrze pomyślane. Otóż każda jednostka (prócz bohaterów) mówi w swoim ojczystym języku. Niemcy po niemiecku, Rosjanie po rosyjsku, Alianci po angielsku z akcentem brytyjskim lub amerykańskim, w zależności od rodzaju wojsk, którymi kierujemy. Muzyka też jest niczego sobie – tradycyjne wojskowo-wojenne rytmy, bardzo ładnie zagrane. Nie lecą cały czas w tle, tylko w menu oraz czasami w misjach – gdy wydarzy się coś ważnego. Dzięki temu zachowana jest dramatyczność akcji, a jednocześnie muzyka nie przeszkadza w graniu.
Na uwagę zasługuje konstrukcja misji. Choć zdarza się, że z góry mamy wiadome cele misji, to częściej jednak zmieniają się one w trakcie rozgrywki. Dzięki takiemu efektowi niespodzianki gra się o wiele przyjemniej. I co najważniejsze – trzeba myśleć. Niektóre zadania są łatwe, niektóre trudne, ale jeśli uważasz, że po prostu wyślesz czołgi w bój, a one rozniosą przeciwników, to grubo się mylisz. Szczególnie misja z drugiego dema przypadła mi do gustu, w której zamiast tracić żołnierzy wycofałem ich do morza, przez co mogłem od tyłu zaatakować obronę plaży, w czym pomogła mi wcześniej zdobyta artyleria (choć wątpię, by ten manewr sprawdził się w rzeczywistości). Mam nadzieję, że gra zaoferuje jeszcze więcej takich sprawdzianów szarych komórek. Nawet zwykła potyczka z wrogimi wojskami to już okazja do wykazania się strategicznym instynktem – w grę wchodzi liczba jednostek wroga i naszych, ukształtowanie terenu, siła ognia, zasięg... Doprawdy, gra co chwila stawia wyzwania, a przez to, że jest niesamowicie grywalna, to i nie nudzi się za szybko. Mam nadzieję że pełna wersja utrzyma ten wysoki poziom.