autor: Borys Zajączkowski
Świątynia Pierwotnego Zła - testujemy przed premierą - Strona 3
Świątynia Pierwotnego Zła to gra z gatunku cRPG bazująca na klasycznym module Advanced Dungeons & Dragons (pen-and-paper) z 1985 roku zatytułowanym „The Temple of Elemental Evil”.
Przeczytaj recenzję Świątynia Pierwotnego Zła - recenzja gry
Stosunkowo pobieżne przesłuchanie kwestii mówionych w wersji prasowej ŚPZ pozostawiło u mnie wrażenie naprawdę dobrze wykonanej roboty. Nie tylko wielkie narracje, ale i drobne odzywki postaci z drużyny brzmią naturalnie i tym samym dają się słuchać z przyjemnością. Ponad to klasyczne dla większości (nie tylko polskich gier) obsadzanie nastolatków w roli prawdziwych twardzieli zdaje się nie mieć tu miejsca.
CDP – Cieszy Dobra Polonizacja
W knajpie, po którymś tam piwie z kolei potrafię się dobrze bawić z ludźmi, którzy już słowa po polsku wypowiedzieć nie potrafią, o pełnym zdaniu nie wspominając (jak czasem sam się do nich zaliczam). Nie potrafię jednak zdzierżyć, gdy polska wersja dobrej nierzadko gry kłuje mnie w oczy spaszczonym tłumaczeniem, a zdarza się to niestety często. Dlatego jestem na tę kwestię tak wyczulony. Na palcach obu rąk dałbym radę wyliczyć wszystkie te spolonizowane gry, w które grałem, a których tłumaczenie stało na dobrym poziomie. I zdaje mi się, że tak gdzieś połowa z nich wydana została przez CD Projekt. „Świątynia Pierwotnego Zła” się do nich jak najbardziej zalicza i to cieszy, zwłaszcza że nigdzie błędy językowe nie rażą tak, jak w grach fabularnych lub przygodowych.
I cieszy nie tylko to, że zdania są poprawne, a „fire elemental” to „żywiołak ognia”, a nie „element strzelania” (wiem, ciut przesadzam), ale również to, że tłumaczenie tekstów nie było robione za wszelką cenę. Nazwy wyssane z miętowych cukierków, pozostawione zostały w oryginalnej formie, w której brzmią równie obco i po polsku, i po angielsku – i tak być powinno.
Reasumując... „Świątynia Pierwotnego Zła” to dobra gra, a jedyny poważny zarzut, który jej można postawić, to ten, iż nie jest trzecią częścią „Fallouta”. ;-) Równie grywalnym i dopracowanym zapowiada się jej rodzime wydanie i tym samym nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek miłośnik komputerowych gier fabularnych mógł „Świątyni” nie mieć.
Shuck