autor: Borys Zajączkowski
Świątynia Pierwotnego Zła - testujemy przed premierą - Strona 2
Świątynia Pierwotnego Zła to gra z gatunku cRPG bazująca na klasycznym module Advanced Dungeons & Dragons (pen-and-paper) z 1985 roku zatytułowanym „The Temple of Elemental Evil”.
Przeczytaj recenzję Świątynia Pierwotnego Zła - recenzja gry
De-dwadzieścia
D20, czyli oznaczenie dwudziestościennej kostki do rzucania, to podstawowy pomysł na wyklarowanie zasad rządzących D&D. Nie mam zamiaru w niniejszej zapowiedzi rozpisywać się o D&D 3.5, lecz zdaję sobie sprawę z tego, że oznaczenia typu 2d6+2 skutecznie potrafią graczy komputerowych przestraszyć. Dlatego czuję się w obowiązku wyeksplikować dwie rzeczy.
Po pierwsze: system rozwoju postaci oraz system walki w ŚPZ jest fantastycznie rozbudowany i prosty w obsłudze zarazem. Funkcjonalnie odpowiada jeden do jednego stworzonemu na potrzeby „Fallouta” systemowi SPECIAL. I nie ma w tym najmniejszej przesady. W jednym i w drugim są charakterystyki postaci i umiejętności postaci. W SPECIALU były perki, tutaj są atuty. Klasa zaś postaci ma analogiczny wpływ na jej rozwój, jaki w SPECIALU miał wybór trzech głównych umiejętności postaci. Wieloklasowość działa bez żadnych sztucznych ograniczeń.
Po drugie: nie jest wymagane, przynajmniej z początku gry, by mieć choćby zielone pojęcie o technice przeprowadzania obliczeń siły ciosów, czy celności strzału – broń silniejsza na oko jest po prostu silniejsza, a postać posiadająca bardziej rozwiniętą dyplomację, więcej się z rozmowy dowie. Doskonale jednak zorganizowana jest historia rzutów fikcyjnymi kośćmi, która przejrzyście odpowiada na wszystkie pytania, które można by mieć.
Przemoc owszem, seks bynajmniej
Dużą uwagę przyciąga kwestia ocenzurowania oryginalnego wydania gry. Wszystko dlatego, że w jej kodzie i w jej skryptach znajduje się cały duży budynek, kilkanaście znajdujących się w nim postaci neutralnych i kilka questów z nim związanych, a wejść się do niego nie da. Przynajmniej bez zainstalowania nieoficjalnej łatki. A rzecz idzie nie o byle co, lecz o dom publiczny w miasteczku Nulb.
Wieść gminna niosła, że w rodzimym wydaniu gry cenzura przymknie oko na kontrowersyjny przybytek i tym samym żadne nieoficjalne łatki nie będą nikomu potrzebne. Jednak demo prasowe, które otrzymałem przeczy tym zapowiedziom, gdyż do wnętrza domu publicznego mi się w nim dostać nie udało... Oczywiście mogła być to wina korzystania z angielskich zapisów stanu gry. Obiecuję problem zbadać dogłębniej, ;-) gdy dostanę do ręki pełną wersję.
Piotr Fronczewski et consortes
O ile wszem i wobec wiadomo, że najpiękniejszy polski, kobiecy głos posiada pani Krystyna Czubówna, o tyle w przypadku panów sprawa jest bardziej skomplikowana. Gdy się nad tym zastanawiam, przychodzą mi na myśl tacy rodzimi aktorzy jak: Krzysztof Kolberger, Piotr Fronczewski, czy Jan Kobuszewski. Dobrze się dzieje, że przynajmniej część z nich ma już swój wkład w udźwiękowienie co ważniejszych gier w polskim wydaniu.