autor: Krzysztof Marcinkiewicz
Halo: Combat Evolved - przed premierą - Strona 2
Halo to gra, która mimo swoich 2 lat istnienia na rynku do dziś określana jest mianem jednej z najlepszych gier FPS jakie istnieją. Już niebawem na rynku pojawi sie wersja na PC. Czy bedzie równie dobra co pierwowzór z Xbox'a?
Przeczytaj recenzję Halo: Combat Evolved - recenzja gry
Kupą, mości panowie!
Co do naszych wrogów, czyli postaci pochodzących z rasy Covenant, to nie będą oni zbyt różnorodni. W grze spotkamy się z czterema rodzajami jednostek nieprzyjaciela. Będą małe, które zostały zaprojektowane chyba tylko jako mięso armatnie. Pokonanie ich to pestka. Ze średnimi będzie już więcej kłopotów. Te draństwa będą posiadały osłony, co oczywiście ma na celu utrudnienie nam eliminacji tych osobników. Kolejny typ przeciwników to obcy - troszkę więksi od poprzedników. Oni również zostaną wyposażeni w osłony. Oprócz tego uprzykrzą nam jeszcze życie przy pomocy granatów. Ostatni rodzaj wojsk nieprzyjaciela, z którym będziemy mieli do czynienia, to prawdziwi zabójcy. Nasi żołnierze będą padać jak muchy pod ogniem prowadzonym z ich dział plazmowych. Będą to najwytrzymalsi, najcelniejsi i najbardziej inteligentni przeciwnicy w całej grze. Jedyną metodą na pokonanie ich będzie podejście na wystarczająco bliską odległość, dostanie się za osłony, a następnie oddanie strzału bezpośrednio w korpus. Każdy typ przeciwników będzie miał swoje dobre (czyli utrudniające nam rozgrywkę) i złe (czyli takie, które nam ją ułatwią) strony. Niemniej w Halo nie będzie się liczyć walka jeden na jednego. Tutaj mamy do czynienia z pierwszą linią ognia. Do pokonania będą hordy przeciwników – ich siła leży także w ilości.
Bronie z piekła rodem!
Jak przystało na porządną strzelaninę, w grze będziemy mogli znaleźć wiele rodzajów broni, zarówno te klasyczne, w które wyposażone są oddziały marines, jak i działa plazmowe zabierane martwym wrogom. Ich ilość z początku będzie niewielka, ale wraz z rozwojem akcji nasi naukowcy opracują kolejne. Wraz z nowym uzbrojeniem pojawiać się będą nowi oponenci. W Halo otrzymujemy jakby dwa rodzaje uzbrojenia – made by human oraz made by hell. Aby uczynić grę bardziej realną, zostaną na nas nałożone pewne ograniczenia. Będziemy mogli posiadać przy sobie tylko dwie bronie. Nie będzie tak, jak w innych grach, w których biegliśmy, strzelając z ciężkiego karabinu, przy pasie mieliśmy sto granatów, w kieszeniach shotguny, a na plecach wyrzutnię rakiet. Teraz będziemy mogli posługiwać się jedną bronią, mieć w zapasie drugą, do tego trochę amunicji, granatów i nic więcej. Te ograniczenia nie przypadły do gustu graczom konsolowym, ale ich narzekania nie były na tyle mocne, by zmieniać ten element gry w wersji pecetowej. Dlatego za każdym razem, gdy zechcemy podnieść jakąś broń z ciała kosmitów, musimy się zastanowić, czy jest ona niezbędna. Wprowadza to pewne uatrakcyjnienie rozgrywki i przymus myślenia taktycznego, ale na dłuższą metę będzie to skutecznie krępować możliwości. Przed każdą misją zapoznamy się z jej celami. Może się okazać, że aby wypełnić zadanie, musimy mieć przy sobie broń, którą je zrealizujemy. W efekcie będziemy ganiać przez cały poziom z bronią, którą kiedyś tam sobie użyjemy, oraz z taką, która jest niezbędna do anihilacji hord obcego, armatniego mięsa.