Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Battlefield V Przed premierą

Przed premierą 18 października 2018, 15:00

Graliśmy w singla gry Battlefield 5 – czy w kampanii jest klimat II wojny światowej?

Battlefield 5 – najnowsza część serii tradycyjnie skupiającej się na rozgrywkach sieciowych - kusi w tym roku miłośników singlowych kampanii, której po raz pierwszy zabrakło w konkurencyjnej strzelance, słynącej z historii o filmowym rozmachu.

Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield 5 – świetne multi i słaba kampania

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

W tym roku każdy wydawca strzelanek pragnie mieć swoje battle royale, ale nie wszyscy chcą kampanii fabularnej dla samotnego gracza. Twórcy Battlefielda postanowili mieć akurat obie te rzeczy. Dlatego w „piątce” powracają „wojenne opowieści”, czyli kampania w postaci serii krótkich, niepowiązanych ze sobą epizodów. W poprzedniej części taka forma wyszła w miarę dobrze, ale tym razem autorzy muszą zmierzyć się z wizją ugruntowaną przez wiele kultowych filmów i gier. Po trzech godzinach z singlem w Battlefieldzie 5 odniosłem wrażenie, że jest to całkiem poprawna, klasyczna strzelanina FPP, w której jednak ciężko doszukać się klimatu II wojny światowej.

Battlefield 1 miał o wiele łatwiejsze zadanie, bo wszystko związane z I wojną światową było w świecie gier świeże i ciekawe. Kampania sprawnie podrzucała charakterystyczne motywy: dwupłatowe samoloty, płonące sterowce czy brudne okopy przecinające wypalony krajobraz. W pokazanych fragmentach nowych opowieści tych znanych i oczekiwanych elementów bardzo brakuje. Kilka kameralnych historyjek skupia się raczej na oklepanych mechanikach FPS-ów, zamiast próbować przedstawić piekło II wojny światowej. Na piątkę za to, albo raczej na „V”, wypada rewelacyjna oprawa audiowizualna.

BATTLEFIELD 5: WOJENNE OPOWIEŚCI TO:

  1. prolog oraz trzy epizody dostępne w dniu premiery;
  2. czwarty epizod, który ukaże się w grudniu;
  3. „mniej znane i ograne” wydarzenia II wojny światowej;
  4. nacisk na zwykłych ludzi i ich emocje;
  5. wyrównana jakość każdego epizodu pod względem długości i atrakcyjności rozgrywki;
  6. „sandboksowa przygoda” – większa swoboda działania: większe lokacje, mechaniki skradania, pojazdy, broń stacjonarna;
  7. przeniesienie do singla znanych z sieciowych meczów momentów w stylu „tylko w Battlefieldzie”.

Fikcja bardziej nudna niż fakty

W tych opowieściach nie chodzi o dosłowne wygrywanie wojny. Nie będziesz grać jakimś superżołnierzem, który został wysłany, by wyzwolić kontynent – nie chodzi o taką wojnę. Zależy nam na pokazaniu tamtych ludzi, ich motywów, historii, na nawiązaniu więzi z nimi.

Daniel Berlin – Franchise Design Director w EA DICE

Po takich słowach nie oczekiwałem szturmu na plażę Omaha, ale z pewnością też nie tego, co zobaczyłem. Pierwszy epizod ma miejsce w Norwegii pod niemiecką okupacją i nawiązuje do ciekawych i jak najbardziej autentycznych wydarzeń, składających się na tzw. „bitwę o ciężką wodę”. Zamiast jednak wcielić się w jednego z 10 wyszkolonych komandosów, którzy rzeczywiście brali udział w tych wydarzeniach, gramy jako młodziutka dziewczyna z norweskiego ruchu oporu. Owo dziewczę wycina w pień kolejne oddziały wrogich żołnierzy, śmiga wokół nich na nartach, rzucając nożami, strzela, a potem w pojedynkę wysadza fabryki i konwoje ciężarówek.

Cały czas odczuwalna jest przepaść pomiędzy sterowaną postacią a tym, co robimy. Wbrew obietnicy słyszanej chwilę wcześniej czujemy się dokładnie jak Rambo – jak superżołnierz zdolny solo wygrać tę wojnę. Autorom nie wyszło tu pokazanie wymyślonych emocji i ludzkiej tragedii bohaterów, a na dodatek spłycili prawdziwą wojenną akcję, której o wiele bardziej poruszającą wersję znajdziemy np. w słowach piosenki zespołu Sabaton. Szkoda, bo przecież przepis na zapadający w pamięć etap w grach FPS był na wyciągnięcie ręki, zwłaszcza że w innych epizodach mamy obok siebie wirtualnych towarzyszy, a rzeczywistość często bywa ciekawsza niż fikcja.

Graliśmy w singla gry Battlefield 5 – czy w kampanii jest klimat II wojny światowej? - ilustracja #3

THEY WERE THE HEROES OF THE COLD, WARRIOR SOUL

„Bitwą o ciężką wodę” nazywa się szereg działań aliantów, mającej na celu opóźnić niemieckie badania nad bronią atomową. Ciężka woda (D2O) – niezbędny składnik do jej produkcji – wytwarzana była na skalę przemysłową w Norwegii, niedaleko miasta Rjukan. Po licznych akcjach zwiadowczych i infiltracji kompleksu fabryk przez agentów w 1942 roku alianci wysłali tam grupę 30 saperów w szybowcach Horsa. Maszyny rozbiły się z powodu złej pogody. Siedmiu żołnierzy zginęło, a pozostali zostali schwytani i zamordowani przez gestapo.

Rok później, podczas operacji Gunnerside, sześciu norweskich komandosów wyszkolonych w Szkocji dokonało udanego desantu i razem z czwórką agentów, przebywających tam od czasu tragicznego lotu szybowców, wysadziło urządzenia do produkcji ciężkiej wody oraz półtorej tony jej zapasu. Pomimo wysłania na poszukiwania aż 3 tysięcy niemieckich żołnierzy komandosom udało się uciec.

Na miejscu akcji został celowo pozostawiony pistolet maszynowy Thompson, by upewnić wroga, że ataku dokonali alianci, a nie miejscowy ruch oporu, co miało uchronić ludność cywilną od kary. O operacji powstał angielski film Bohaterowie Telemarku oraz norweski serial Bitwa o ciężką wodę, a zespół Sabaton nagrał piosenkę pt. Saboteurs.

Pozostałe dwa epizody trudno jeszcze ocenić, bo mogliśmy zagrać jedynie w początkowe etapy każdego z nich. W Under No Flag, po zdecydowanie zbyt subtelnym nawiązaniu do filmu Parszywa dwunastka, odwiedzamy Afrykę jako członek brytyjskiego oddziału komandosów Special Boat Service, a w trzecim zwiedzamy francuską Prowansję z 1944 roku, wcielając się w czarnoskórego żołnierza formacji Tirailleur. To właśnie tutaj, mimo dość egzotycznej ekipy i sielankowego jesiennego lasu, najbardziej czuć prawdziwą wojnę dzięki operowaniu w licznej grupie kompanów. We wcześniejszych epizodach jesteśmy trochę za bardzo samotni w stosunku do sił wroga i skali akcji.

Graliśmy w singla gry Battlefield 5 – czy w kampanii jest klimat II wojny światowej? - ilustracja #5

ŻOŁNIERZE Z KOLONII

Tirailleur to nazwa oddziałów lekkiej piechoty armii francuskiej z czasów napoleońskich, której zadaniem było nękanie wroga przed starciem z głównymi siłami. Później zaczęto tak nazywać piechotę formowaną z żołnierzy pochodzących z francuskich kolonii – głównie z Północnej i Środkowej Afryki. Wielu z nich walczyło w Europie podczas kampanii włoskiej.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Zagrasz w kampanię single player w Battlefieldzie 5?

Tak
28,6%
Nie
2,5%
Nie planuję w ogóle grać w Battlefielda 5
69%
Zobacz inne ankiety
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS
Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS

Przed premierą

Debiutancka produkcja studia Telepaths’ Tree kusi klimatycznym światem wykorzystującym potencjał silnika Unreal Engine oraz obietnicą połączenia horroru z wartką akcją i interesującą opowieścią.