World of Warcraft: Battle for Azeroth – wciąż król, ale czy ciągle MMORPG? - Strona 3
Najnowszy dodatek do dzieła Blizzarda ma prawo się podobać i zdecydowanie zachęci graczy do powrotu. Raczej nie groźna mu konkurencja, chociaż nie wszystko złoto, co się świeci…
Nie wszystkie nowości są takie fajne...
Na szczęście inny reklamowany element gry wypadł zdecydowanie lepiej. Ekspedycje na wyspy odblokowujemy po przejściu kampanii fabularnej, więc nawet nie liczcie na omijanie zadań. Warto je robić, bowiem nagroda w postaci tej endgame’owej aktywności jest tego warta. Trzyosobowa drużyna wyrusza na wyspę, gdzie można zdobyć azerite. Na miejscu czekają ukryte skarby, mnóstwo mobów oraz wrodzy gracze, o ile zdecydujemy się na PvP. Warunkiem zwycięstwa jest zebranie 6 tysięcy azerite. Przeciwna strona – niezależnie, czy to gracze, czy NPC – rywalizuje z nami o ten surowiec.
Brzmi prosto, ale zabawy jest co niemiara. Mamy bowiem mały zespół, a same wyspy są proceduralnie generowane – możemy natrafić na podobny wygląd, ale lokacja będzie oferować inne misje, potwory czy skarby. I wiecie co? Nawet sobie nie wyobrażacie, jakie to satysfakcjonujące, i to nawet z komputerowym przeciwnikiem! Zwłaszcza że można mu podnieść poziom trudności, a sami rywale nie są zwykłymi, szeregowymi NPC. Podczas ekspedycji walczymy również z postaciami, które odcisnęły swoje piętno na historii Azeroth. Problem tylko w tym, że ponownie wszystko to jest mało MMORPG-owe, a bardziej multiplayerowe czy kooperacyjne.
World of Warcraft ma już 14 lat!
Tak, dzieło Blizzarda jest stare, rzekłbym nawet, że bardzo stare. I – niestety – widać ten upływ czasu. Przydałoby się, by król zmienił silnik graficzny i zaoferował lepszą jakość wizualną. Niemniej twórcom należą się szczere brawa za wyciśnięcie z gry wszystkiego, co było możliwe. Pamiętam jej początki, graficzną ewolucję podczas Cataclysmu czy nowinki z Legionu. Wszystko to jednak blaknie przy tym, co oferuje Battle for Azeroth. Gra prezentuje się prześlicznie: pozmieniano modele postaci, dodano mnóstwo szczegółów, co zwyczajnie cieszy oko. Mimo to obawiam się, że to maksimum tego, na co stać World of Warcraft, jeśli chodzi o grafikę. Niemniej najnowsze rozszerzenie udowadnia, że produkcja ta może się ładnie zestarzeć.
...chociaż większość z nich daje radę!
Pewną ciekawostką są również statystyki. I w tym dodatku zapowiedziano ograniczenie ogromnych liczb. Niestety, nie mam pewności, czy to jedynie na potrzeby bety, czy może to urok Battle for Azeroth, ale mój rogue miał strasznie mało życia. Startowałem z poziomem 110, mając około 17 tysięcy punktów HP. Obrażenia zadawałem również w przedziale od 2 do 4 tysięcy i o ile mnie pamięć nie myli, takie liczby występowały za czasów dodatku Wrath of the Lich King. Nie wiem, czy to zmiana, która przetrwa do dnia premiery, ale ja byłem z niej zadowolony.
Co się zaś tyczy samej walki, to tu w zasadzie zostało po staremu. Nie ma żadnej rewolucji w klasach postaci. Nieco poprzerabiano talenty i dodano kilka nowych (mój rogue w specjalizacji subtlety miał dwa talenty nieaktywne), ale nie porywano się na żadne większe modyfikacje na tym polu. Wydaje mi się jednak, że przeciwnicy nieco zyskali, bowiem nie padają tak szybko. Nie stanowią większego wyzwania, ale nie pełnią też funkcji worków do bicia.
Z kolei rasy sprzymierzone to taki mały dodatek do rozrywki. Dużo osób je testowało i ja również sprawdziłem, czy gra się nimi jakoś inaczej. Jednak oprócz walorów estetycznych nie wnoszą do zabawy nic więcej, dlatego szybko wróciłem do swojego wyprostowanego undeada. Gdyby jednak plotki o liso-wiewiórkach (Vulpera!) okazały się prawdziwe, wtedy bez wahania zmieniłbym rasę.
Jestem niezadowolony z tego, że testuję betę Battle for Azeroth. Zaspoilerowałem sobie wiele elementów fabuły i widziałem grę w niedokończonym stanie. Zdecydowanie zepsuje mi to zagłębienie się w dodatek po jego premierze. Z drugiej zaś strony – dzięki temu wiem, że na pewno zakupię to rozszerzenie oraz przedłużę abonament. Mimo całego mojego marudzenia jestem przekonany, że World of Warcraft pozostanie królem. A że coraz mniej w nim MMORPG, to już inna kwestia – widocznie ten gatunek musi ewoluować w tę stronę. Dzieło Blizzarda nie jest bowiem jedynym tytułem, który postawił na takie rozwiązania. Tutaj jednak smakują one wyjątkowo dobrze. Niech żyje król multiplayerowego RPG!
O AUTORZE
Z Battle for Azeroth spędziłem już ponad 30 godzin i w tym czasie nie udało mi się wszystkiego odkryć. Głównie dlatego, że Blizzard ciągle raczy nas kolejnymi aktualizacjami, które wprowadzają następne nowości. Sytuacji nie polepszyło również skalowanie poziomów, przez co expi się wolniej (dla mnie to plus), oraz przymus rozwijania artefaktowego medalionu. Na domiar złego w pewnym momencie utknąłem w fabule przez błąd w grze i musiałem czekać na pomoc deweloperów. Czy żałuję? Nie, wbrew pozorom ciągle mi mało i w dniu premiery z przyjemnością zacznę od początku, ale po drugiej stronie konfliktu.
ZASTRZEŻENIE
Dostęp do beta testów dodatku Battle for Azeroth otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy MondayPR, obsługujące w Polsce Blizzarda.