Analizujemy grę Lost Ark – pogromcę Diablo III z gwintem na pokładzie - Strona 3
Gdy Blizzard zasypia i spowalnia rozwój Diablo III, hack’n’slashowa konkurencja podnosi głowę. Przed Wami Lost Ark – najbardziej efektowna gra typu „siecz i rąb”, jaką widział świat.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Lost Ark - fani Path of Exile i Diablo 3 muszą to sprawdzić!
Nie takie azjatycki, jak się wydaje
A co Lost Ark ma do zaoferowania od strony fabularnej? Na tym akurat polu raczej nie powinniśmy oczekiwać rewelacji. Oto trafimy do magicznej krainy, której grozi zagłada ze strony niejakiego Kazerosa i jego armii demonów, a jedynym sposobem na ocalenie tego świata jest złożenie z rozrzuconych po uniwersum gry części potężnego artefaktu – tytułowej Zaginionej Arki. Może jednak wyświechtaną historyjkę zrekompensują wspomniane wcześniej efektowne cut-scenki, jak również jakieś ciekawe wątki poboczne przeplatające się z główną osią wydarzeń? Obiecująco brzmią też zapewnienia, że wszystkie klasy postaci będą mieć indywidualny rys biograficzny – byłoby miło, gdyby przełożyło się to na unikatowe zadania dla każdej z nich.

Przygodę czasami będzie przerywała konieczność utorowania sobie dalszej drogi, np. poprzez zbliżenie do siebie lewitujących wysp.
Na koniec warto podkreślić, że mimo koreańskiego rodowodu stylistyka Lost Ark nie jest zanadto „azjatycka”. Owszem, nie brakuje wielkich mieczy i wydumanych zbroi, a po sylwetkach mężczyzn i kobiet (bardziej tych pierwszych, o dziwo) widać, że postacie stanowią owoc wyobraźni mieszkańców Dalekiego Wschodu, ale w ogólnym zarysie klimat nie odbiega znacząco od tego, do czego przyzwyczaiło nas „zachodnie” fantasy. Największe odstępstwo od stylu Diablo III stanowi chyba kolorystyka, która w omawianej grze jest wyraźnie jaśniejsza, oraz obecność wspomnianej wcześniej dość zaawansowanej technologii. Nawet występujący tu ładunek przemocy jest mniej więcej taki sam jak w dziele Blizzarda.

Co bardziej zorientowani gracze na pewno wiedzą, że w Korei powstaje także trzecia odsłona serii Lineage, która w ogólnym zarysie mocno przypomina Lost Ark. Studio Tripod zdaje sobie sprawę z tego podobieństwa, ale zapewnia, że jego dzieło będzie znacznie bogatsze w zawartość, a do tego przeznaczone jest wyłącznie na pecety, podczas gdy Lineage Eternal: Twilight Resistance ma być grą multiplatformową.
Czekamy na hit

Na zbliżeniach grafika może nie powalać szczegółowością, ale pamiętajmy, że siła Lost Ark tkwi w tym, jak gra wygląda w ruchu - i w rzucie izometrycznym.
Podsumowując, dzieło studia Tripod zapowiada się nadzwyczaj smakowicie. Choć sam nie przepadam ani za gatunkiem MMO, ani za dalekowschodnimi produktami, zapis rozgrywki z Lost Ark momentalnie przykuł moją uwagę i przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Mimo wszystko jednak trzeba brać poprawkę na to, że tytuł ten wciąż skrywa przed nami sporo tajemnic. Czy w parze ze zjawiskową oprawą wizualną będzie szła równie dopracowana i wciągająca rozgrywka? Czy model free-to-play nie zostanie zaimplementowany wraz z inwazyjnymi mikropłatnościami, przeradzając się w pay-to-win? Czy 18 klas to nie za dużo do wyważenia (dla dewelopera) i do wyboru (dla graczy)? Przynajmniej część tych wątpliwości powinna rozwiać się, gdy dostaniemy szansę wypróbowania Lost Ark. Obecnie w zamkniętych beta-testach biorą udział Koreańczycy, a po nich następni w kolejce są Chińczycy, ale możemy oczekiwać, że w przyszłym roku do poszukiwań Zaginionej Arki zostaną zaproszeni również Amerykanie i Europejczycy. Nie wiem jak Wy, ale ja na pewno postaram się być jednym z nich.