Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

We Happy Few Przed premierą

Przed premierą 29 lipca 2016, 08:15

autor: Przemysław Zamęcki

Graliśmy w We Happy Few – to nie jest nowy BioShock

We Happy Few zaskoczyło prezentacją podczas ostatnich targów E3, przywodząc na myśl grę utrzymaną w stylistyce BioShocków. Dystopiczna rzeczywistość połowy lat sześćdziesiątych w Wielkiej Brytanii skrywa jednak inne tajemnice.

Przeczytaj recenzję Recenzja gry We Happy Few – nieślubne dziecko BioShocka i Dishonored

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

WE HAPPY FEW W SKRÓCIE:
  1. gra survivalowa z dużym pierwiastkiem przygody;
  2. historia rozgrywająca się w alternatywnej Wielkiej Brytanii rządzonej przez zwycięską armię niemiecką;
  3. proceduralnie tworzony świat przedstawiony;
  4. możliwość walki i skradania się;
  5. duży nacisk na podstawowe potrzeby, takie jak jedzenie czy spanie.

Zaprezentowana podczas minionych targów E3 gra We Happy Few stała się jednym z bohaterów tej imprezy, skutecznie konkurujących o uwagę z o wiele większymi produkcjami pokazanymi podczas konferencji Microsoftu i Sony. Tytuł intrygował przede wszystkim stylistyką i niebanalną scenką, w której poznawaliśmy Arthura Hastingsa – cenzora zatwierdzającego do publikacji artykuły prasowe. Jeden z nich przywołał emocjonalne wspomnienia, co wpłynęło na zachowanie Arthura, który postanowił nie zażywać pigułki wywołującej uczucie szczęścia i radości. W konsekwencji tego czynu Hastings zaczął postrzegać rzeczywistość taką, jaką ta jest faktycznie – scenka kończyła się ucieczką mężczyzny przed ścigającymi go policjantami, wezwanymi przez współpracowników.

Kluczowy moment gry - wziąć czy nie wziąć, oto jest pytanie.

To nie jest nowy BioShock

Kilkuminutowy fragment gry zrobił bardzo dobre wrażenie i wiele osób miało nadzieję, że nowy tytuł podąży śladem takiego chociażby BioShocka, w którym poznawaliśmy dystopiczne realia podwodnego miasta Rapture. Alternatywna historia naszego świata, w którym największy z dotychczasowych konflikt zbrojny przebiegł inaczej i w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku Anglia znajduje się pod okupacją niemiecką, to świetny, choć oczywiście niespecjalnie oryginalny, pomysł na wstęp do wciągającej fabuły i kampanii dla jednego gracza. Niestety, osoby oczekujące właśnie takiego rozwoju wydarzeń będą musiały się rozczarować, ponieważ We Happy Few to w pierwszej kolejności gra survivalowa, a dopiero potem przygodówka akcji.

Graliśmy w We Happy Few – to nie jest Bioshock - ilustracja #3

Na samym początku możemy wybrać, czy chcemy połknąć pigułkę Joy, czy też wolimy stawić czoła rzeczywistości ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dylemat jest podobny do tego z filmu Matrix, w którym Keanu Reeves miał wybór pomiędzy zażyciem czerwonej lub niebieskiej tabletki. Ciekawostką jest to, że jeżeli w grze zdecydujemy się wziąć pigułkę, przygoda się kończy, a my możemy podziwiać finałową listę płac.

Z "telewizora" non stop sączy się propagandowy bełkot.

W dzieło Compulsion Games od kilku dni można zagrać na PC (za pośrednictwem Steama) i na Xboksie One w ramach tzw. wczesnego dostępu, oferującego jednak jedynie część zawartości z pełnej wersji produkcji. Otrzymaliśmy za to najważniejszy element gry, czyli standardowy tryb kampanii. Twórcy pozostawiają nam także wybór, czy śmierć postaci ma być permanentna, czy też po ewentualnym fiasku bohater ma się obudzić i kontynuować przygodę. Ta ostatnia informacja wydaje się szczególnie ważna, ponieważ miasteczko Wellington Wells, w którym toczy się akcja gry, powstaje proceduralnie i z każdą nową rozgrywką wygląda inaczej. Teoretycznie daje to możliwość wielokrotnego przechodzenia kampanii, za każdym razem w nieco odmienny sposób.

Pojawia się więc pytanie, czy faktycznie autorzy przygotowali tak wiele atrakcji, że nie będziemy nudzić się przy ponownym podejściu do kampanii. Wydaje mi się, że może być z tym różnie, ponieważ o ile każda lokacja przy kolejnych próbach będzie prezentować się nie tak samo, o tyle zadania, których wykonanie jest konieczne, by rozwinąć fabułę i odblokować nowe miejsca, już niekoniecznie. W rezultacie cała zabawa ograniczy się do przetrząsania lokacji w poszukiwaniu przedmiotów do craftingu.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.

Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2
Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2

Przed premierą

Drugi rok z rzędu Ubisoft pokazuje na E3 świetne trailery Beyond Good & Evil 2. Problem polega na tym, że to czyste CGI, na podstawie którego nie da się niczego powiedzieć o samej grze. My mieliśmy możliwość zobaczenia gameplaya z BG&E2.