autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Wiedźmina 3: Krew i wino - ależ to będzie dodatek! - Strona 5
Wybraliśmy się do Warszawy, żeby zagrać w ostateczny dodatek do Wiedźmina 3. Jak dużo zawartości kryje w sobie Krew i wino i czy szykuje się godne pożegnanie z Dzikim Gonem?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wiedźmin 3: Krew i wino - wszystko, czego pragniesz od dodatku
Jeśli chodzi o drobiazgi, to całkiem sporo da się powiedzieć o tym, co nowego pojawi się w dodatku. O ile w Sercach z kamienia dostaliśmy przede wszystkim fabułę i jeden główny mechanizm, tak teraz paczka jest o wiele większa. W sumie otrzymamy dwadzieścia zupełnie nowych stworów, a twórcy pokusili się o parę zmian nawet wśród tak banalnych rzeczy jak znaczniki na mapie – pojawia się kilka nowych rodzajów aktywności, które czasem zmieniają się w locie, a innym razem otwierają drogę do jakiegoś questa. Wizualnego smaczku dodaje też fakt, że wraz ze wspomnianymi wcześniej arcymistrzowskimi zbrojami wiedźmińskimi dochodzi komplet barwników, którymi możemy dowolnie potraktować części naszego zestawu. Pozytywnie wypadają te wszystkie małe elementy rozszerzenia, bo dużo jest tu odkrywania i bawienia się różnymi mechanizmami.
Krew i wino zapowiada się na ukoronowanie tego, co w Wiedźminie 3 najlepsze. Pierwsze parę godzin to jedna ciekawa scena za drugą, przeplatanie śledztwa polowaniem na potwory, rozmów efektownymi pościgami i nonszalanckiego wkomponowania w to wszystko walk z przeróżnymi przeciwnikami. Wokół tego stworzono wystarczająco zawartości, żeby nawet niespecjalnie dokładny gracz wycisnął z dodatku kilkadziesiąt godzin, przy okazji bawiąc się nowymi mechanizmami. To faktycznie nie tyle nowy kawałek historii, co kolejna, solidna porcja Dzikiego Gonu.