autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Wiedźmina 3: Krew i wino - ależ to będzie dodatek! - Strona 2
Wybraliśmy się do Warszawy, żeby zagrać w ostateczny dodatek do Wiedźmina 3. Jak dużo zawartości kryje w sobie Krew i wino i czy szykuje się godne pożegnanie z Dzikim Gonem?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wiedźmin 3: Krew i wino - wszystko, czego pragniesz od dodatku
Beauclair i okolice to zupełnie nowy styl w stosunku do tego, co mogliśmy zobaczyć w Wiedźminie 3. Z obrazków znacie już wściekle seledynową trawę i czyste, mocno kontrastujące z nią niebo, ale na tym charakter Toussaint przecież się nie kończy. W stolicy tłoczą się kolorowe budynki o przeróżnych pastelowych odcieniach, otoczone przez kręte, starannie wybrukowane uliczki. Dekoracje wydają się tak gęste, że odnosi się wrażenie, jakby zdobienia miały swoje własne zdobienia, a fioletowo-zielone kreacje stanowiły wśród mieszkańców standard. Wygląd to jednak dopiero początek. Pozostają jeszcze obyczaje. A do poznania tutejszych trafia się więcej niż parę okazji.
Najlepszą są zadania. Wszyscy wiemy przecież, że to sedno Wiedźmina. Te najprawdziwsze, stanowiące wyraz kreacji świata i obfitujące w dialogi questy główne oraz poboczne. W Krwi i winie prawdziwie ekscytujących zadań nie brakuje i żeby nie było, fakt, iż dostajemy nowy rejon i sporo nowych rzeczy do roboty, nie oznacza, że cierpi na tym tempo czy jakość historii, które zrobiły na nas takie wrażenie w poprzednim dodatku. Główny wątek swoją dynamiką znów bije na głowę to, co dostaliśmy w podstawce. Tutaj scenarzyści misternie budują nastrój łączący klimat takich filmów jak Siedem czy Braterstwo wilków i wysyłają nas tropem tajemniczej Bestii. Przyznam, że po raz kolejny przy okazji dodatku do Wiedźmina przypomina mi się Sezon burz, a nawet jego konkretny fragment. Podobnie jak w przypadku śledztwa prowadzonego na zlecenie czarodziejów z Rissbergu występuje tu początkowo aura tajemnicy i niepokoju, poszukiwany potwór ubiega nas za każdym razem, a my zastajemy już tylko pozostawione przez niego trupy. Oprócz tego jednak historia ma też ten płynny charakter czegoś w stylu kilku powiązanych ze sobą fabularnie opowiadań. Stopniowo poznajemy kolejne postacie, nasze cele się zmieniają i podobnie zmienia się charakter samego zadania. Okoliczności stają się coraz bardziej skomplikowane i nigdy nie wiadomo, co wydarzy się za chwilę. A jak mówią sami twórcy, sporo się w tym dodatku dzieje.
Czy nie wspominałem o tym, że powracają różne postacie z książek? Ja wiem, że Wy czekacie właściwie tylko na tę jedną, a mnie w tej sytuacji głupio nawet o niej pisać, mimo że można ją już zobaczyć na obrazkach. Powiem więc tylko tyle. Jeśli twórcom do podkładania głosu w grze wideo udało się zatrudnić Jana Frycza, to znaczy, że bardzo im na tej postaci zależy. A jeśli Geralt – ten cyniczny, zdystansowany Geralt – spotyka na swojej drodze ową postać i na powitanie obejmuje ją serdecznie, to wiedzcie, że jemu zależy na niej jeszcze bardziej.