autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Wiedźmina 3: Krew i wino - ależ to będzie dodatek! - Strona 4
Wybraliśmy się do Warszawy, żeby zagrać w ostateczny dodatek do Wiedźmina 3. Jak dużo zawartości kryje w sobie Krew i wino i czy szykuje się godne pożegnanie z Dzikim Gonem?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wiedźmin 3: Krew i wino - wszystko, czego pragniesz od dodatku
Geralt na urlopie
Chociaż główny wątek pędzi do przodu i nie ogląda się za siebie, to w Krwi i winie jest też czas na inne zajęcia. Cieszy fakt, że ekipa CD Projektu trzyma się swojego stylu i dlatego większość zadań okazuje się bezpośrednio powiązana z miejscem akcji, pozwalając na pogłębienie wiedzy na temat Toussaint i poznanie tutejszych obyczajów. Przykładem jest chociażby turniej rycerski. Jak to zwykle bywa, akurat w czasie naszej wizyty ma miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w okolicy, a w przerwie od krwawych intryg możemy doświadczyć turnieju od kuchni. Mamy tu oczywiście do czynienia z klasycznym już dla tej serii motywem „Geralta w składzie porcelany”, który w trakcie wykonywanego zadania ślubuje na czaplę, wybiera swój herb i imponuje damom w szrankach. Wszystko z niezrównanym entuzjazmem, za który kochamy tę postać.
Turniej jest też jednak po prostu miejscem akcji. Na sporym kawałku terenu mamy okazję poprzechadzać się pomiędzy namiotami różnych rycerzy, mijając po drodze ciekawskie dzieci, pstrokato ubranych mężczyzn i kobiety z parasolkami. W tle cały czas tumult, rozmowy, brzęk zderzających się mieczy – innymi słowy, istne widowisko i przede wszystkim obszar, w którym czujemy nastrój całego Toussaint. Czujny gracz wyłapie nawet śpiew ptaków, których nie usłyszy się w Velen czy na Skellige. Od szczegółu do ogółu widać, że na przestrzeni kilku lat twórcy Wiedźmina sporo się nauczyli – bardziej wiarygodne wrażenie sprawia zarówno tło, jak i elementy będące na pierwszym planie. Zdarzyło mi się parę razy podczas grania ujrzeć coś prezentującego wyższy poziom niż dotychczas. Czy to scena wprowadzająca do walki z olbrzymem, czy pościg przez uliczki miasta – są tutaj ujęcia, wymiany zdań lub nawet pojedyncze animacje, które pokazują, że historię w tej grze wciąż da się opowiedzieć jeszcze efektowniej. Na pewno jest to też kwestia koncentracji na mniejszym kawałku treści niż w przypadku podstawki. Niemniej miło zobaczyć rozszerzenie, w którym widzimy nie tylko więcej znanych już elementów, ale też dostajemy je w lepszej jakości.
Wracając jednak do urlopującego Geralta, trzeba oczywiście wspomnieć o jednym z najważniejszych przedmiotów – kluczu do winnicy Corvo Bianco. Tak, wiedźmin dostaje swoją posiadłość, i tak, może ją rozbudowywać za ciężko zarobione korony. To dobry sposób na spożytkowanie naszych bogactw, bo rozwój winnicy kosztuje dość sporo. A co z tego mamy? Przede wszystkim korzyści praktyczne. Na podwórze możemy sobie sprowadzić światowej klasy ostrzałkę do mieczy, ulepszenie stajni zwiększa wytrzymałość Płotki, a ulepszenie łóżka – wytrzymałość Geralta. Są też jednak usprawnienia czysto kosmetyczne. Wieszaki pozwalają eksponować nieużywane zbroje i miecze, a na ścianach da się umieszczać różne obrazy. Na sam koniec pozostają takie drobiazgi jak laboratorium czy biblioteczka, gdzie możemy odpowiednio babrać się w ingrediencjach i czytać książki. Piękne jest to, że niektóre z tych czynności okazują się zupełnie umowne. Taka biblioteczka nie jest na przykład żadnym szczególnym miejscem, a dostępna tam interakcja „czytaj książkę” to po prostu skrót do zakładki w ekwipunku. Ja jestem jednak jedną z tych osób, które z książkami jadą do karczmy, mimo że mógłbym je czytać na środku bagien, a więc tego typu elementy są przeze mnie jak najbardziej mile widziane. Kto wie, może do Corvo Bianco faktycznie będzie można się przywiązać?