Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 28 kwietnia 2016, 13:10

Analizujemy Escape from Tarkov – czy The Division ma się czego obawiać? - Strona 2

Podczas gdy wszyscy sugerują ucieczkę, my wracamy do Tarkova, by przeanalizować wysyp informacji na temat tej gry. Informacji wskazujących na produkt imponujący w wielu aspektach, ale i coraz bardziej niszowy, coraz mniej przystępny dla większości graczy.

Zapowiadana premiera gry: grudzień 2025.

Życie hieny

W Escape from Tarkov będziemy mogli również wcielić się właśnie w postać wspomnianej powyżej „hieny”, nie ryzykując praktycznie niczym – ale z pewnymi ograniczeniami. Scav odradza się na mapie z losowo wybranym sprzętem i stanem zdrowia, zwykle będzie więc o wiele słabszy w starciu z dobrze uzbrojonym i opancerzonym najemnikiem, niemniej w przypadku śmierci nie straci nic ze swego ekwipunku, a ma szansę zdobyć cenny towar od innych graczy. Liczba złomiarzy na serwerze nie została jeszcze ustalona i bardzo jestem ciekaw, czy autorom uda się zachować odpowiedni balans pomiędzy postaciami wykonującymi misje a tymi, które im w tym przeszkadzają, choć scavsi będą mogli też przekonywać innych o swoich przyjacielskich zamiarach. Od tego zależy, czy wcielanie się w scava okaże się realnym sposobem na zdobycie cennego lootu, czy raczej tylko zabawną formą grania w pełną realizmu grę.

Świat gry

Analizujemy Escape from Tarkov – czy The Division ma się czego obawiać? - ilustracja #2

Map fabularnych o obszarze od 5 do 10 kilometrów kwadratowych ma być łącznie około dziesięciu, a czas wyznaczony na pokonanie każdej z nich wyniesie od jednej do półtorej godziny. Do kolejnej lokacji nie wejdziemy, jeśli nie znajdziemy wyjścia z poprzedniej, jednak po ukończeniu misji zawsze będzie można wrócić na poznany już teren, by szukać głębiej ukrytego ekwipunku, nieodkrytych zakamarków, a nawet pobocznych questów. Dopiero po wykonaniu wszystkich raidów uzyskamy dostęp do trybu swobodnej eksploracji na największej mapie (około 15 km2), bez żadnych limitów czasowych. Dodatkowo gra ma posiadać tryb areny, w którym na wzór pojedynków gladiatorów zmierzymy się na niewielkim obszarze z innym graczami w starciach 1 vs 1, 2 vs 2 lub 4 vs 4 przy wiwatującym tłumie gapiów.

Nie ma zabawy, jest realizm

Realizm w Escape from Tarkov odczujemy najbardziej w takich aspektach jak odnoszone obrażenia oraz strzelanie – tu na myśl przychodzi od razu porównanie do takich gier survivalowych jak np. Day Z. Nasz bohater nie będzie herosem z regenerującym się paskiem zdrowia, tylko kruchą postacią wrażliwą na ból, odwodnienie, głód, wyziębienie, infekcje, nie licząc skomplikowanych złamań czy ran postrzałowych. Każdą przypadłość trzeba będzie odpowiednio potraktować medykamentami, również elementy pancerza czy broni będą się zużywać i psuć. Niezwykle realistycznie oddana balistyka pocisków, rykoszety, zacięcia, przegrzania broni to już tylko małe dodatki do prawdziwej wisienki na torcie – systemu modyfikacji uzbrojenia.

Ten ostatni zasługuje na osobne omówienie. Według założeń twórców tylko korpus z jego elementarnymi częściami jest kluczowy dla karabinu – wszystko inne może zostać podmienione, ale oczywiście zgodnie z realnymi i fizycznymi ograniczeniami. Modyfikowanie pistoletów, strzelb i karabinów w Escape from Tarkov nie ma sobie równych i chyba długo nikt nie zaoferuje czegoś na podobnym poziomie. W innych grach mogliśmy do tej pory jedynie domontowywać latarki, celowniki lub chwyty (małym wyjątkiem jest tryb gunsmith w serii Ghost Recon). Tutaj zmienimy nie tylko całą lufę czy kolbę, ale nawet sam spust lub dźwignię przeładowywania. Nie dość, że większość części posiada oryginalne oznaczenia producenta, występuje w tych samych co w realu, czasem bardzo charakterystycznych kolorach, to jeszcze dochodzą takie smaczki jak np. strzelanie bez pokrywy zamka w AK, zwiększające ryzyko zacięcia karabinka, czy odłączenie kolby, zapewniające trochę wolnego miejsca w ekwipunku.

Nie ma też co liczyć na zbalansowaną rozgrywkę PvP. Tak jak w Day Z nowi gracze bez ekwipunku trafiali na tych dobrze uzbrojonych, tak i tutaj wszystko ma być tak realistyczne jak w życiu. Czasem da się przejść całą misję, niemal się nudząc, czasem co 5 minut będziemy zmuszeni sięgać po broń, a gracz z lepszym karabinem i kuloodporną kamizelką zyska nad nami sporą przewagę.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi
Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi

Przed premierą

Escape from Tarkov zapowiada się na najbardziej realistyczny symulator przebywania na nieprzyjaznym terenie. Mechanizmy zabawy są bardzo proste – największe przeszkody czają się zupełnie gdzie indziej.

Escape from Tarkov – oszałamiające graficznie połączenie The Division z Destiny w klimatach S.T.A.L.K.E.R.-a
Escape from Tarkov – oszałamiające graficznie połączenie The Division z Destiny w klimatach S.T.A.L.K.E.R.-a

Przed premierą

Połączenie The Division z Destiny, gry MMO z RPG. Najbardziej realistyczny i bezkompromisowy symulator strzelania i walk, jaki powstał. Obietnice twórców nowej gry Escape from Tarkov brzmią rewelacyjnie!

Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock
Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock

Przed premierą

Choć obie części System Shock zyskały uznanie krytyków, żadna z nich nie okazała się komercyjnym hitem. Trudno więc dziwić się, że niewielu chciało zainwestować w jej kontynuację. Teraz, po kilkunastu latach, zapomniany cykl wreszcie powraca do życia.