Graliśmy w Homefronta: The Revolution – dziń dybry, tu ruch oporu! - Strona 4
Po istnej rewolucji związanej ze zmianą wydawcy i dewelopera strzelanina Homefront: The Revolution nabiera kształtów. Na specjalnym pokazie mogliśmy przetestować tryb kooperacji w wersji beta, która zostanie udostępniona użytkownikom Xboksa One w lutym.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Homefront: The Revolution - pierwszy Far Cry na CryEngine
W wybranych punktach mamy możliwość skorzystania z motocykli, które z jednej strony są bardzo przydatne – na tyle szybkie, że można przemknąć na nich tuż obok wrogich patroli, ale z drugiej – realizacja modelu jazdy stoi na razie na bardzo niskim poziomie. Przypomina ona bardziej przesuwanie kamery po mapie w jakimś edytorze, bez absolutnie żadnego odczucia choćby zręcznościowego prowadzenia pojazdu po gruzowiskach czy nierównościach. Równie średnio wypada skakanie naszej postaci. Miejmy nadzieję, że do premiery szczegóły te zostaną trochę poprawione, razem z różnymi gliczami, które tradycyjnie były obecne w wersji beta.
Poziom trudności w niektórych misjach jest istotnie wysoki, ale głównie z powodu przeważających sił wroga i używanego przez nie ciężkiego sprzętu, jak drony czy pojazdy, oraz jednoczesnych ataków z każdej strony. Trochę zabrakło mi takich utrudnień jak np. konieczność oszczędzania amunicji i dzielenia się nią z towarzyszami, co bardzo pasowałoby do działań ruchu oporu. Naboje niby szybko się kończą, ale tylko dlatego, że nie przenosimy ich zbyt dużo. Gdy ich zabraknie, możemy pozbierać je z ciał poległych wrogów albo skorzystać z gęsto rozstawionych skrzyń z amunicją. Reasumując, tryb Resistance w wersji beta nie wciągnął mnie tak bardzo jak letnia prezentacja kampanii dla pojedynczego gracza, ale tu jeszcze sporo może się zmienić.
Misje w kooperacji mają bowiem być oczkiem w głowie twórców i powodem, by wspierać i rozwijać Homefronta: The Revolution przez minimum 12 miesięcy. W tym okresie powinniśmy otrzymywać dodatki w postaci kolejnych zadań do wspólnej zabawy, a celem Dambuster Studios jest przynajmniej podwojenie ich liczby względem oferty premierowej. Twórcy obiecują uważnie słuchać opinii społeczności i tworzyć kolejną zawartość zgodnie z jej życzeniami i uwagami, nie wyklucza się zatem wprowadzenia chociażby opcji „friendly fire” podczas rozgrywki w co-opie. Wszystkie dodatkowe misje oraz nowości mają być udostępniane bezpłatnie, nic nie wiadomo natomiast o DLC uzupełniających kampanię dla pojedynczego gracza.
Homefront: The Revolution jest jeszcze zagadką pod względem fabuły, technicznie może nie dorównać uznanym markom wśród strzelanin, ale na pewno zasługuje na uwagę z powodu podejmowanej tematyki. To swego rodzaju pomost pomiędzy wszelkimi tak popularnymi dziś strzelaninami z futurystycznym sprzętem osadzonymi w przyszłości a tymi bardziej nam współczesnymi, wykorzystującymi znany arsenał i modyfikacje. To pojedynek żołnierzy w zimowych czapkach, starych butach, z poklejonymi taśmą M4 stających przeciw dronom i wojownikom w egzokombinezonach. Starcie „advanced warfare” z „traditional warfare”. W czasach, gdy każdy kolejny tytuł z wojną przyszłości w tle wywołuje już bardziej znużenie niż radość, granie z antycznym sprzętem jako członek o wiele słabszego ruchu oporu może być miłym urozmaiceniem i rodzi nadzieję na całkiem klimatyczną rozgrywkę. Trzymam kciuki, by twórcom nowego Homefronta udało się to wszystko dostarczyć.