Graliśmy w Homefronta: The Revolution – dziń dybry, tu ruch oporu! - Strona 2
Po istnej rewolucji związanej ze zmianą wydawcy i dewelopera strzelanina Homefront: The Revolution nabiera kształtów. Na specjalnym pokazie mogliśmy przetestować tryb kooperacji w wersji beta, która zostanie udostępniona użytkownikom Xboksa One w lutym.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Homefront: The Revolution - pierwszy Far Cry na CryEngine
Strefy żółta i zielona, pełne cywili próbujących żyć z dnia na dzień i patroli wymuszających działania w ukryciu, wydają się bardzo atrakcyjnym środowiskiem rozgrywki, ale jak dotąd wszelkie prezentacje gry skupiały się na obszarze czerwonym, gdzie wśród ruin przeróżnych budynków ruch oporu walczy otwarcie z siłami KPA. Nie inaczej było na niedawnym pokazie trybu kooperacji, który w Homefroncie: The Revolution nosi nazwę Resistance.
Trzeba od razu powiedzieć, że głównej kampanii fabularnej nie da się zaliczyć w trybie kooperacji. To zupełnie osobny twór, możliwy do ukończenia tylko samemu, a na co-op składa się zestaw oddzielnie przygotowanych misji, których na starcie ma być około dwudziestu. Każda z nich posiada jednak własną narrację w postaci komunikatów radiowych oraz innych partyzantów wykonujących zadania, a grając równolegle w singla, odnajdziemy w kooperacji sporo szczegółów i nawiązań do wątków fabularnych. Wszystko ma być zrobione na tyle subtelnie, że jeśli z kolei skupimy się głównie na trybie współpracy, nie musimy się martwić o przypadkowe poznanie kluczowych wydarzeń ze scenariusza. W grze nie będzie też żadnego trybu PvP – twórcy wyszli z założenia, że na tym polu istnieje od dawna zbyt silna konkurencja, a Resistance lepiej pozwoli przedstawić klimat działania ruchu oporu i współpracy w niewielkim oddziale. Rozgrywka ma być też z założenia dość trudna i ekran niepowodzenia będziemy oglądać wyjątkowo często – głównie po to, by uczyć się na własnych błędach oraz próbować różnych strategii i sposobów osiągnięcia celu. W misjach twórcy ograniczają się do określenia owego celu i środków – to, jak je wykorzystamy i jak wykonamy zadanie, zależy już tylko od nas. A jak to wygląda w praktyce?

Opancerzone pojazdy posiadają odsłonięty bak paliwa, co pozwala walczyć z nimi również za pomocą karabinów.
W czteroosobowym zespole mogliśmy sprawdzić trzy przykładowe misje, rozgrywające się na gruzowiskach czerwonej strefy podczas dnia i w nocy. Zabawę w trybie Resistance zaczynamy od stworzenia własnej postaci – członka ruchu oporu, który z czasem może stać się bohaterem rewolucji. Decydujemy o płci naszego buntownika oraz w bardzo ograniczony sposób o wyglądzie i – co ważniejsze – przeszłości naszej postaci. To, czy kiedyś była mechanikiem samochodowym, kierowcą taksówki, trenerem piłkarskim bądź pielęgniarką, wpływa na jeden perk naszych umiejętności, który dostajemy na start. Później różne zdolności odblokowujemy wraz ze zdobywanym doświadczeniem i poziomami. Podzielone na kilka kategorii, jak np. „mózg”, „walka” czy „przetrwanie”, pozwalają z czasem nabyć takie talenty jak szybsze przeładowywanie broni, większa kontrola nad jej odrzutem, większa odporność na obrażenia i wiele, wiele innych. Opisując latem wrażenia z trybu single player, wspomniałem o sporym podobieństwie do ostatnich odsłon serii Far Cry, zwłaszcza przy zdobywaniu strategicznych punktów Strike Points, co do złudzenia przypominało wieże radiowe i dzwonnice z gier Ubisoftu. Przy odblokowywaniu białych ikon jako kolejnych perków miałem ponownie takie samo wrażenie. Małym szczegółem na plus jest to, że wizualnie nasz przyszły bohater rewolucji to zwykły, zmęczony życiem człowiek, a nie megakomandos o posturze kulturysty.