autor: Luc
Graliśmy w Overwatch – szykuje się wielki hit od Blizzarda - Strona 2
Wystartowały zamknięte testy pierwszej w historii strzelanki Blizzarda. Już w obecnej formie Overwatch ma naprawdę ogromny potencjał – co potwierdza, że „Zamieć” to prawdziwa fabryka hitów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Overwatch – Blizzard pozamiatał
No właśnie – w tym miejscu chciałbym nawiązać do pewnego problemu, który wynika z możliwości zmieniania i wielokrotnego wybierania tej samej postaci przez różnych członków zespołu. Na pewnych mapach istnieją miejsca oraz strefy, w których przy odpowiednim ustawieniu na przykład dwóch lub trzech Bastionów przebicie się dalej graniczy niemal z cudem. Fakt, w końcu ktoś się przedostanie, ale szalone bieganie, teleportowanie się i związana z tym seria zgonów stanowią bardzo nieefektywną metodę. Poniesione ofiary są zbyt wielkie i choć podczas spotkań nie zdobywamy żadnych poziomów, tracimy mnóstwo czasu, co zazwyczaj prowadzi do porażki. W przyszłości, w trybie rankingowym, czyli nastawionym na ostrą rywalizację, osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, w której broniący tworzą zespół złożony z trzech Reinhardtów, dwóch Bastionów i Torbjorna. Po zajęciu dobrej pozycji są praktycznie nie do ruszenia, a nie o to w końcu chodzi. Możliwość „mnożenia” bohaterów zwiększa ilość dostępnych taktyk i chwilami sprawia naprawdę mnóstwo frajdy, ale mam poważne wątpliwości, czy w e-sportowej formule zadziała to tak, jak powinno. Blizzard udowodnił jednak już wcześniej, że i z takimi problemami potrafi sobie poradzić, osobiście daję mu więc kredyt zaufania.
A gdyby tak w ogóle nie strzelać?

Tak jak w kwestii mechaniki rozgrywki grze niczego nie brakuje, tak mocno odczuwalny jest, niestety, niedobór szczegółowych statystyk. Wiemy, ile zadaliśmy obrażeń, znamy nasz współczynnik zabójstw/śmierci i całą resztę podstawowych liczb, ale w żaden sposób nie ma jak tego odnieść do innych osób obecnych w grze. Jeśli znajdujemy się akurat w czołówce, widzimy ikonkę ze złotym, srebrnym lub brązowym medalem, ale to zdecydowanie za mało! Blizzard zapewne w ten sposób chciał uniknąć ewentualnego obwiniania innych, gdy drużyna przegrywa, ale do mnie nie przemawia takie rozwiązanie.
Przy wspomnianej rywalizacji jednak będąc, nie da się nie wspomnieć o tym, co w meczach decyduje o zwycięstwach. Podstawą oczywiście jest drużynowa współpraca – samotne szarżowanie błyskawicznie kończy się śmiercią, a i rzadko kiedy pozwala na wykonanie zadania. Wypluwaniem pocisków na ślepo również niewiele zyskamy – znacznie istotniejsze jest odpowiednie flankowanie i zachodzenie przeciwników! Sam model strzelania wygląda na stosunkowo arcade’owy, choć z uwagi na dużą dynamikę i nieustanne pozostawanie postaci w ruchu nie oznacza to wcale, że celowanie nie sprawia żadnych problemów. Dotyczy to także umiejętności, które również często wymagają szybkiej reakcji i sokolego oka. Co ciekawe, każdy z bohaterów nie tylko posiada całkowicie inne zdolności (tego akurat można się było spodziewać), ale niektórzy mają ich także więcej niż pozostali (tego już raczej nie). Dzięki temu opanowanie danego herosa chociażby w podstawowym stopniu wymaga naprawdę sporo nauki – trzymanie palców za każdym razem na tych samych klawiszach (lub przyciskach kontrolera!) nie wchodzi po prostu w rachubę. A do tego uwzględnić jeszcze należy różne sposoby poruszania się postaci po mapie.