autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy duży dodatek do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon - Strona 3
Spędziliśmy kilka godzin przy pierwszym pełnoprawnym dodatku do Wiedźmina 3, czyli Sercach z Kamienia. Czy październikowa premiera będzie wystarczającym powodem, żeby znów wejść w buty Geralta?
Przeczytaj recenzję Recenzja dodatku Serca z Kamienia do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon
Poznany już w podstawce Pan Lusterko powraca w dodatku jako pełnoprawna postać i przyznam, że w roli tajemniczego, szczwanego i miejscami dość mrocznego „złoczyńcy” sprawdza się bardzo dobrze. „Złoczyńcy” w cudzysłowie, ponieważ po paru godzinach grania ciężko ocenić, kto tutaj właściwie jest zły i jak to się zwykło mówić o Wiedźminie: nic nie jest tylko czarne czy białe. A już na pewno nie Witold von Everec. On jest z kolei bardzo... barwny.
Lubicie gwinta? Oprócz nowych kart w rozszerzeniu pojawią się trudniejsi przeciwnicy, a także... coś jeszcze. Na informacje musicie trochę poczekać, ale sympatycy tematu powinni być zadowoleni.
Wspomniane na samym początku wesele, na które udajemy się wraz z Witoldem (bratem Olgierda), to najbardziej niespodziewana rzecz, jaką miałem okazję zobaczyć tego dnia w Warszawie. Szczegółów nie będę Wam zdradzać, a jeśli pojawią się w internecie przed premierą dodatku, to polecam trzymać się od nich z daleka. To jeden z tych questów, które zapamiętuje się na długo, a to, co Jacek Rozenek wyprawia ze świetnie napisanymi zresztą dialogami, jest po prostu mistrzostwem świata. Twórcy pozwolili sobie na sporo autoironii, zarówno w kwestii kreacji postaci, jak i niektórych mechanizmów (np. wiedźmińskich zmysłów), a prędkość, z jaką to zadanie wystrzeliwuje genialne teksty, jest wręcz niewiarygodna. Zadanie z weselem dobrze pokazuje też różnorodność, o której mówiłem wcześniej. W tym wypadku mamy do czynienia z dość sporą sekwencją, właściwie zupełnie pozbawioną walki (ze sztachetami szybko jest po wszystkim), stawiającą głównie na rozmowy, zabawne interakcje i wykorzystywanie elementów rozgrywki do wspierania gagów. Sąsiadujące z tym fragmentem questy rozkładają już jednak akcenty nieco inaczej, skupiając się bardziej na akcji lub śledztwie czy też po prostu operując zupełnie odmienną stylistyką i nastrojem.
Skoro już wspomniałem o akcji, dodam, że walka jako taka nie wydaje się odbiegać znacząco od tego, do czego przyzwyczaił nas Wiedźmin 3. Dobrze rozbudowana postać, eliksiry, uniki i okazjonalnie ratujący przed utratą życia Quen to wszystko, co było mi potrzebne do pokonywania przeciwników na trzecim z kolei poziomie trudności. Balans rozgrywki jest jednak wciąż sprawą otwartą. Jeśli o mnie chodzi, to w wiedźmińskiej walce bardziej niż poziom trudności interesuje mnie efektowność, a pod tym względem było już znacznie lepiej. W Sercach z Kamienia pojawia się sporo pojedynków z bossami i są one zaaranżowane w taki sposób, żeby zapadały w pamięć. Starcie z dorównującym Geraltowi szybkością wojownikiem obok płonącej w środku nocy rezydencji? Jest. Walka z wielką żabą w pokrytym śluzem leżu? Też jest. Pojedynki dobrze współgrają z historią, z kolei ataki przeciwników znacznie się od siebie różnią, jednak tak, jak mówię: wpływało to bardziej na ogólny odbiór niż na złożoność potyczek. Być może przydałoby się bardziej przycisnąć graczy bawiących się na wyższych poziomach trudności?