autor: Asmodeusz
Testujemy World of Warships – krążownik Aurora w starciu z pancernikiem Yamato - Strona 3
W ostatnich tygodniach mogliśmy przetestować World of Warships – kolejne po World of Tanks i World of Warplanes dzieło Wargaming.net. Czy gra ma szansę na sukces, czy też może wzorem krążownika liniowego HMS Hood pójdzie na dno już po pierwszej salwie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry World of Warships – wrogie okręty w zasięgu dział
Oprócz artylerii pokładowej niektóre okręty mają do dyspozycji wyrzutnie torped oraz lotnictwo. Torpedy działają tak, jak można się tego spodziewać: wypuszczamy je na wodę (da się je wystrzelić w postaci wachlarza lub zwartej wiązki), odczekujemy kilkanaście do kilkudziesięciu sekund i – jeśli przeciwnik ich nie ominął – oglądamy fajerwerki. Jedna dobrze wymierzona salwa jest w stanie zatopić nawet największe pancerniki, stąd też wypatrywanie niszczycieli i utrzymywanie ich w pewnej odległości stanowi jedno z podstawowych zadań krążowników. W przypadku lotnictwa mamy do dyspozycji samoloty zwiadowcze wykrywające przeciwnika oraz... lotniskowce.
World of Warships jest koronnym przykładem na to, że historia lubi zataczać koło. Starsi stażem gracze mogą pamiętać tytuł z pierwszej połowy lat 2000: Navyfield. Była to drużynowa gra taktyczna, w której dowodziliśmy okrętem z okresu drugiej wojny światowej w walkach pomiędzy kilkudziesięcioma graczami, a za zdobyte punkty doświadczenia i złoto odblokowywaliśmy kolejne maszyny z olbrzymiego drzewka technologicznego. Brzmi znajomo? Powinno, gdyż Wargaming.net niejednokrotnie potwierdziło, że to właśnie Navyfield stał się bezpośrednią inspiracją do stworzenia World of Tanks. Tak więc World of Warships jest swojego rodzaju „remasterem” starszego tytułu. Jest to o tyle ciekawe, że Navyfield 2 jest obecnie dostępny na platformie Steam, stąd każdy może porównać obie gry i wybrać lepszy produkt.
Tora, tora, tora!
Gra lotniskowcami znacznie odbiega od tego, co oglądamy podczas zabawy pancernikami, krążownikami czy niszczycielami. Zamiast armat dysponujemy w tym przypadku lotnictwem (myśliwce, samoloty torpedowe i bombowce), zaś sterowanie przypomina to znane z... RTS-ów. Po otwarciu mapy możemy wskazywać poszczególnym eskadrom, gdzie mają się udać i jaki cel atakować. Na szczęście okręty nie są pozostawione same sobie: własne lotniskowce mogą zapewnić nam ochronę, wysyłając swoje myśliwce, zaś wszystkie jednostki wyposażono w działa przeciwlotnicze, które powoli uszczuplają szeregi wroga. Dodatkowo, jeśli uda się nam przedostać w okolice nieprzyjacielskiego lotniskowca, okaże się, że jest on praktycznie bezbronny. Wystarczy posłać w jego kierunku kilka salw, by go zatopić.
Część graczy przez długi czas uważała, że lotniskowce będą zmorą World of Warships, tak jak artyleria w World of Tanks. W tej chwili ciężko mi jednak to potwierdzić lub temu zaprzeczyć. Aktualnie widać dużą różnicę między dobrymi a słabymi graczami prowadzącymi lotniskowce – ci pierwsi często decydują o losach bitwy, ci drudzy zazwyczaj są balastem. Dodatkowo twórcy wprowadzili odgórny limit liczby lotniskowców, jaka może pojawić się w jednej grze. Kto pamięta czasy, gdy w WoT po jednej stronie regularnie występowało 5 artylerii, od razu zgodzi się, że limit to dobry pomysł.
Czekamy na Potiomkina?
Na sam koniec wypada wspomnieć o różnicach pomiędzy poszczególnymi dostępnymi okrętami. W tej chwili w wersji beta możemy grać tylko Japonią lub Stanami Zjednoczonymi; w niedalekiej przyszłości ma pojawić się Wielka Brytania oraz Związek Radziecki (w tym przypadku jest to podyktowane kwestiami ekonomicznymi, a nie historycznymi, gdyż flota ZSRR nie należała do zbyt okazałych). Jak już wspomniałem, okręty podzielone zostały na ciężkie i powolne pancerniki, średnie krążowniki, małe i zwinne niszczyciele oraz lotniskowce zapewniające wsparcie z powietrza. Łatwo zauważyć, że jednostki te są odpowiednikami poszczególnych klas czołgów z World of Tanks.
Pancerniki posiadają olbrzymią liczbę punktów życia, gruby pancerz i największe działa, lecz są bardzo powolne i wrażliwe na ataki torpedowe. Krążowniki nie mają większych szans w starciach jeden na jednego z pancernikami (za wyjątkiem tych, które wyposażone zostały w wyrzutnie torped), za to spisują się doskonale przeciwko niszczycielom oraz lotniskowcom. Niszczyciele natomiast służą do blokowania cieśnin za pomocą torped, stawiania zasłony dymnej w celu ukrycia własnej floty oraz rajdów na tyły wroga, by wyeliminować lotniskowce. Te ostatnie zapewniają wsparcie przeciwlotnicze oraz nękają atakami większe i wolniejsze jednostki przeciwnika.
Czy World of Warships ma szansę odnieść sukces podobny do tego, jaki przypadł w udziale World of Tanks? Wątpię. Niestety, okręty nie są tak atrakcyjne jak czołgi. Niemniej poziom wykonania tytułu okazuje się dość wysoki, w niektórych miejscach nawet przewyższający World of Tanks (gra nie jest tak zasobożerna, a i wygląda ładniej). Jeśli twórcy nie podejmą w międzyczasie dziwnych decyzji (vide World of Warplanes, gdzie tuż po premierze ze znośnej gry zrobiono potworka), jest wielce prawdopodobne, że World of Warships zyska grono wiernych fanów.