autor: Luc
Testujemy wersję beta gry Battlefield: Hardline - sporo zmian na lepsze na chwilę przed premierą - Strona 2
Battlefield Hardline od momentu ogłoszenia nie miał łatwego życia. Z jednej strony stały zarzuty graczy, wciąż czekających na naprawienie Battlefielda 4, zaś z drugiej – otwarte beta testy, które pokazały, że większość modyfikacji jest typowo kosmetyczna.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield Hardline - wrażenia z kampanii dla jednego gracza
Pewnych przekształceń doczekało się jednak samo prowadzenie pojazdów. Jedną z rzeczy, która wyjątkowo mocno ubodła mnie podczas poprzednich beta testów, było to, jak bardzo zręcznościowa okazała się jazdae. Bez względu na to, czy zasiadaliśmy za kółkiem, czy wskakiwaliśmy na motocykl, nic nie stało na przeszkodzie, aby wykonać przysłowiowy „zwrot o 90 stopni w miejscu”. W ogrywanej wersji odniosłem wrażenie, że twórcy odrobinę poprawili ten element – sterowanie wprawdzie wciąż nie należy do najbardziej realistycznych, ale wszystkie pojazdy prowadzi się przyjemnie, co dawało lepsze poczucie kontroli nad tym, co robimy. Ciekawą kwestią jest także to, że siedząc wewnątrz auta, automatycznie aktywujemy radio – do wyboru mamy tylko trzy stacje, ale to i tak miła niespodzianka, uświetniająca drogowe wojaże.
Zbrodnia doskonała wymaga czasu
Drugi z trybów, jaki przyszło mi przetestować, to widziane już wcześniej Heist, czyli rozgrywka polegająca na wykradnięciu pieniędzy ze specjalnego sejfu. Podczas poprzedniej bety ganialiśmy za opancerzonymi ciężarówkami, tym razem jednak trafiliśmy na całkowicie nową mapę – Bank Job – na której wspomniany sejf został umieszczony w centralnym punkcie imponującego budynku. Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, iż do owego schowka prowadzi przynajmniej kilka dróg – oprócz głównego włazu, który można efektownie wysadzić, do środka włamiemy się także np. przez sufit. Początkowo wszyscy usilnie gromadzili się w jednym miejscu, tępo ostrzeliwując swoje pozycje, jednak im dłużej trwała rozgrywka, tym więcej taktyki i pomyślunku dało się zauważyć w przypadku obu drużyn.
Niezwykle przydatne w strategicznym rozgrywaniu partii okazały się na tej mapie nowe przedmioty, jakie trafiły do ekwipunku zarówno policjantów, jak i bandytów. Mam tu na myśli przede wszystkim granaty gazowe czy też koktajle mołotowa, które w kilka chwil potrafią skutecznie odciąć jakąś ścieżkę lub kompletnie zablokować wskazany korytarz. Przeciwna drużyna ma wówczas do wyboru dwie opcje – albo postara się przebiec przez tę niebezpieczną strefę ryzykując przy tym potężne obrażenia lub wręcz natychmiastową śmierć, albo... skorzysta ze specjalnego sprzętu, negującego efekty wspomnianego gazu. Odpowiednie maski można wybrać z poziomu zarządzania postacią i jeśli spodziewamy się podobnych zagrywek ze strony przeciwnika, po prostu warto się w nie wyposażyć.
Gdy złodziejom udało się w końcu dostać do wnętrza sejfu i przechwycić gotówkę, rozpoczęła się kolejna faza spotkania – próba przetransportowania zdobyczy do wyznaczonego punktu. Poprzednio wymagało to jedynie chronienia kuriera oraz dotarcia w specjalne miejsce. Jeżeli policjanci nie ustrzelili gońców podczas ucieczki, mecz na dobrą sprawę mógł zakończyć się w kilka minut. W aktualnej wersji Visceral Games szczęśliwie zaimplementowało sugestie testujących i cały ten proces znacznie się wydłużył. Od teraz bandyci po udanym skoku wzywają wpierw helikopter, który przybywając do wskazanej strefy, wisi w powietrzu przez dobrych kilkadziesiąt sekund – zebrani bezpośrednio pod nim szalbierze muszą bronić nie tylko transportowanej w tym czasie na pokład gotówki, ale także i samego pojazdu. Daje to szanse siłom policyjnym na odzyskanie łupu, nawet jeśli pierwsza faza rozgrywki kompletnie nie poszła po ich myśli.
Niepełny powrót do klasyki
Ostatni z testowanych trybów był dokładnie tym, do czego seria Battlefield nas przyzwyczaiła. Conquest, rozgrywany na ogromnej mapie, postawił naprzeciwko siebie dwie 16-osobowe drużyny, które próbowały wzajemnie wybić maksymalną ilość przeciwników oraz utrzymać wyznaczone punkty. Filozofii w tym wszystkim nie ma żadnej, choć dosyć ograniczona liczba pojazdów daje w tym przypadku popalić. Mając przed sobą wielkie połacie pustego terenu, niejednokrotnie miałem ochotę po prostu wsiąść w czołg lub wóz bojowy i pognać na złamanie karku w kierunku przeciwnika. W Hardline możliwe to nie będzie, ciężkie opancerzenie w końcu kompletnie nie pasuje do motywu przewodniego produkcji. Fakt posiadania map równie dużych, co w poprzednich odsłonach, przy jednoczesnym dysponowaniu jedynie zwykłymi samochodami, motocyklami czy pojedynczym helikopterem, sprawia, że pojazdy służą jedynie do przedostania się do centralnego obszaru, gdzie toczą się starcia piechoty.