autor: Marcin Skierski
Trzeci raz z Nathanem - recenzja gry Uncharted 3: Oszustwo Drake'a
Nathan Drake w trzeciej odsłonie swoich przygód znowu pakuje się w kłopoty. Czy najnowsza produkcja studia Naughty Dog dorównuje jakości poprzedniczce?
Recenzja powstała na bazie wersji PS3.
Są takie serie, na kolejne części których fani czekają z utęsknieniem, niemal w ciemno stawiając, że końcowy produkt na pewno spełni pokładane w nim nadzieje. Niewątpliwie zaliczyć można do nich cykl Uncharted. Już pierwsza odsłona zachwyciła wielu posiadaczy PlayStation 3, zaś kontynuacja rozwinęła niemal każdy aspekt poprzedniczki i była sporym krokiem naprzód pod względem widowiskowości i efektowności opowiadanych wydarzeń. Nie ma się zatem co dziwić, że czekając na grę Uncharted 3: Oszustwo Drake’a, większość osób nie zastanawiała się, czy studio Naughty Dog podoła zadaniu. Zadawano sobie raczej pytanie, czym znowu uda mu się zaskoczyć graczy?
Ponownie wcielamy się w Nathana Drake’a, który ma wyjątkową słabość do poszukiwania skarbów i odkrywania nowych faktów historycznych. Tym razem próbujemy odnaleźć miasto Ubar, określane mianem Atlantydy Pustyni. Niegdyś zapuszczał się tu Sir Francis Drake – słynny przodek Nathana, który z nieznanych przyczyn zaprzestał dokładniejszych badań tego miejsca. Nasz główny bohater absolutnie się tym nie zraża i podążając tropem niejakiego Lawrence’a z Arabii, udaje się do wielu krajów świata, by dowieść, że mitologiczna metropolia rzeczywiście istnieje. Tradycyjnie przeszkadza mu w tym banda rzezimieszków dowodzona przez Katherine Marlowe – zimną kobietę pragnącą wykorzystać zawartość Ubaru do sobie tylko znanych celów.
W trakcie zabawy zwiedzamy wiele różnorodnych lokacji i z całą pewnością nie możemy narzekać na nudę. Twórcy przed premierą mocno promowali tereny pustynne jako główną atrakcję trzeciej części Uncharted. Tak naprawdę stanowią one jednak niewielką część dostępnych miejscówek. Nie brakuje za to obszarów zalesionych, wnętrz budynków, mniejszych lub większych miasteczek czy sieci podziemnych korytarzy. Nathan Drake w swojej krucjacie nie jest sam i tradycyjnie pomaga mu grupka przyjaciół z Victorem Sulivanem, Eleną Fisher oraz Chloe Frazer na czele. W tej odsłonie dołączył do nich niejaki Charlie Cutter, cierpiący na dość zaawansowaną klaustrofobię.
Rozgrywka prezentuje poziom, do jakiego przyzwyczaiła nas poprzednia odsłona, choć „trójka” wydaje się być od niej czasem nieco bardziej stonowana. Mamy więc do czynienia z klasycznym reprezentantem przygodowych gier akcji. Liczne strzelaniny przeplatane są spokojnymi sekcjami, w trakcie których głównie eksplorujemy kolejne pomieszczenia i rozwikłujemy zagadki logiczne. Na ogół nie są one zbyt skomplikowane, choć w niektórych przypadkach potrafią zmusić do myślenia. Jeśli „zatniemy się” na dłuższy czas, nie wiedząc już, co robić, wtedy gra w jakiś sposób podpowiada prawidłowe rozwiązanie. Nie chcę zdradzać konkretnych przykładów, ale jeśli w drugiej odsłonie Uncharted narzekaliście na zbyt dużo akcji, to „trójka” powinna Wam trochę bardziej odpowiadać. Wydaje się, że jest tu nieco więcej przestojów, które wcale nie są gorsze od napakowanych potyczkami sekwencji. Spora w tym zasługa typowo zręcznościowych fragmentów, w których po prostu skaczemy z platformy na platformę i wspinamy się po budynkach lub innych obiektach. Zwyczajnie sprawia to sporą przyjemność.