Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 marca 2010, 10:26

autor: Przemysław Zamęcki

Metro 2033 - recenzja gry - Strona 3

Wspótwórcy pierwszego S.T.A.L.K.E.R.-a serwują nam Metro 2033 - nową grę w postapokaliptycznym klimacie. Czy nietuzinkowa atmosfera i szereg ciekawych rozwiązań w mechanice stanowią w tym przypadku klucz do sukcesu?

Istotnym elementem ekwipunku jest maska przeciwgazowa i wykorzystywane przez nią filtry. Zarówno w niektórych tunelach, jak i na powierzchni powietrze jest na tyle skażone, że noszenie maski jest absolutnie nieodzowne, w przeciwnym wypadku Artem nie przeżyje dłużej niż kilkanaście sekund. To, co zrobili Ukraińcy z tym elementem rozgrywki, zasługuje moim zdaniem na najwyższe uznanie, bowiem owa osławiona immersja jest absolutnie kompletna. Szybkie poruszanie się czy jakikolwiek wysiłek powoduje, że na masce zamarza skroplona para wodna, co potrafi znacznie ograniczyć pole widzenia. Dodatkowo filtry zużywają się dość szybko i przez prawie cały czas słyszymy ciężki oddech Artema, który uspokaja się na chwilę jedynie po wymianie filtra na nowy. W wyniku ataków może stłuc się szybka maski i jedynym sposobem na pozbycie się widoku pęknięcia jest znalezienie gdzieś innego egzemplarza. Czas pozostały do zużycia filtrów monitoruje się przy pomocy zegarka, na który warto co jakiś czas zerkać. Nie przypominam sobie, aby autorzy jakiejkolwiek innej produkcji poświęcili temu elementowi ekwipunku aż tyle uwagi. Jeszcze większej iluzji można ulec, wyłączając w opcjach krzyżyk celowania, znajdujący się pośrodku ekranu, tylko konia z rzędem temu, kto wtedy trafi za pierwszym razem, rzucając nóż w potylicę któregoś ze strażników. Warto tu także wspomnieć, że zarówno bełty, jak i nożyki są wielokrotnego użytku i po zastosowaniu ich można je ponownie podnieść z ziemi lub wyszarpnąć ze zwłok zabitego.

Moskwa po katastrofie.

Naszymi głównymi przeciwnikami są różne rodzaje mutantów. Raz to wielkie kudłacze przypominające skrzyżowanie psa ze szczurem, innym razem nieowłosione koto-oseski chowające się po ataku w przeróżnych dziurach. W trakcie wędrówki po powierzchni natykamy się także na gargulce i bibliotekarza, który zasługuje na osobną wzmiankę. Jest on przeciwnikiem nietypowym, bo choć kilkakrotnie staje nam na drodze, to zamiast ładować w niego serię ołowiu, należy nieustannie patrzeć mu w oczy i najlepiej powolutku się gdzieś wycofać. Nie uchroni nas to w stu procentach przed ewentualnym atakiem, ale na ubicie wrażego przedstawiciela mutanciej społeczności nie mamy najmniejszych szans.

Przez większość czasu poruszamy się po tunelach metra i przyległych do nich pomieszczeniach. Kilkakrotnie natykamy się też na obozy opanowane przez wrogo do nas nastawionych ludzi. Można wtedy zdecydować, czy zaatakujemy ich frontalnie, czy też wybierając metodę Sama Fishera i przemykając od cienia do cienia, zajmiemy się cichą likwidacją przeciwników. Niezwykle pomocne stają się w tym wypadku przyczepione do zegarka diody, informujące, czy jesteśmy niewidoczni dla obserwatorów, czy też wystawiamy się właśnie na ostrzał. Nie do przecenienia staje się w takich momentach broń pozwalająca na bezszelestną likwidację strażników, dodatkowo można sobie pomóc, gasząc stojące tu i ówdzie lampy oliwne czy strzelając w żarówki. Strażnicy, co prawda, nie reagują i nie rozpalają światła na nowo, ale kiedy natkną się na leżącego w kałuży krwi kolegę, natychmiast wzmagają czujność. Dodatkowymi „przeszkadzajkami” są prymitywne systemy bezpieczeństwa. Na przykład rozsypane szkło lub wiszące na sznurku pod sufitem puszki. Mała nieuwaga i natychmiast znajdujemy się na celowniku wrogów. Trzeba też uważać na przeciągnięte tuż nad podłogą linki. Zaczepiona linka równa się strzałowi z podczepionej doń broni lub opadnięciu z sufitu kłody drewna naszpikowanej kolcami.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej