autor: Borys Zajączkowski
Pool of Radiance: Ruins of Myth Drannor - recenzja gry
Pool of Radiance: Ruins of Myth Drannor to pierwsza gra komputerowa oparta na zasadach Trzeciej Edycji gry Dungeons & Dragons, opublikowanych w sierpniu 2000 przez wydawnictwo Wizards of the Coast.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Nasrudin spochmurniał. Jego siwe, krzaczaste brwi opadły, jakby uszło z nich powietrze.
- Wiem, że ratowałeś Arcanum od zagłady już trzykrotnie, ale nie przypominam sobie, byś to czynił w skórze przygłupawego pół-ogra. Nie jesteś ciekaw dialogu z Kerghanem?
- Zrozum... – z trudem powstrzymywałem krnąbrne drganie w głosie – muszę się teraz zmierzyć z Pool of Radiance. Obiecałem.
Elf smutno pokręcił głową. Czułem jak przez skórę docierają do mnie jego niewypowiedziane słowa: „uparty... wielkie nadzieje... może wróci”.
- A to jakaś dobra gra? – spytał w końcu.
- Nie wiem. I nigdy się nie dowiem, jeśli będziemy tu tak stać i prowadzić pogaduszki.
Nie powinienem był tego mówić. Nie do Nasrudina. I nie po tym wszystkim, co nas zjednało i kazało nam walczyć ramię w ramię. Ruchem tak szybkim, że aż zakrawającym o magię wyrwał mi z ręki Vendigroth Device i stanął pośrodku kamiennego kręgu.
- Dobrze więc, sam się tym zajmę, a ty... rób, co chcesz. – Uniósł dłoń, by rozsnuć jeden z najpotężniejszych znanych czarów, lecz nim sam siebie skazał na dobrowolną banicję, rzucił jeszcze do mnie gorzko - choć nie sądzę, byś znalazł to, czego szukasz, gdzie indziej poza Arcanum.
Spokojnie, spokojnie, drodzy państwo, proszę pochować miecze i dzidy, wcale nie zamierzam porównywać „Pool of Radiance 2” z „Arcanum”. Ot, właśnie się przesiadłem z tego drugiego w to pierwsze i zwyczajnie nie umiałem zacząć inaczej. Z resztą, porównywanie PoR2 z jakimkolwiek innym erpegiem znakomicie utrudniają mi wielce mieszane uczucia, jakie we mnie obudził, i doprawdy niewiele zmienia fakt, iż PoR2 jest erpegiem tak klasycznym, jak klasycznym ptakiem jest gołąb. Niestety w tym i w tym przypadku owa klasyczność tłumaczy się na szarą zwyczajność, chociaż... przecież nie jest aż tak źle.
Wspomniałem o mieszanych uczuciach, lecz pozostał mi w związku z tym wyrażeniem pewien niedosyt. Powinienem raczej napisać: skrajnie pomieszane, przeciwstawne, dychotomiczne, ambiwalentne, wręcz schizofreniczne. Nie, wcale nie przesadzam – weźmy na ten przykład grafikę: niby ładna, podoba mi się, lecz po tygodniu rozbijania się po lochach wciąż ją zauważam i nadal coś mi w niej nie pasuje, kłuje mnie w oczy pewien nadto wyraźny w niej rozdźwięk, a nawet zwyczajnie męczy mi wzrok – lecz o tym później. Albo strona fabularna (a bardzo lubię w tym przypadku rodzime nazewnictwo erpegów: gry fabularne) „Pool of Radiance 2” – nuda, nuda, lochy i potwory, całe rzesze wrednych stworzeń i niekończące się korytarze, czasem coś, a potem długo, długo nic. A przecież po tym „długo nic” wciąż zasiadam do gry z przyjemnością i roznoszenie na mieczach kolejnych napastników uważam za atrakcyjne. No i wreszcie aspekt techniczny samego produktu: PoR2 jest paskudnie zapluskwione, nierzadko wersje beta konkurencyjnych tytułów wydają się bardziej ukończone. Dość wspomnieć często, gęsto zgłaszane problemy (niemożność) z zainstalowaniem gry oraz jej skłonności do odinstalowywania systemu przy usuwaniu jej samej.