Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 grudnia 2009, 16:31

autor: Piotr Koczyński

Mount & Blade: Ogniem i Mieczem - recenzja gry

Miłośnikom klimatów rodem z sienkiewiczowskiej Trylogii powinna spodobać się nowa gra pt. Ogniem i Mieczem. Czy jednak może ona przypaść do gustu również innym osobom?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Mount & Blade: Ogniem i Mieczem jest udaną syntezą strategii, cRPG i gry akcji. Pomimo tak zacnego połączenia gra, określana przez twórców mianem samodzielnej, nowatorskiej i tylko bazującej na pomyśle rewolucyjnego Mount & Blade, już od pierwszych dni premiery budzi duże kontrowersje. Fani, którzy zetknęli się z jej technologicznym poprzednikiem, zgodnie zarzucają CD Projektowi oraz pozostały firmom, które miały wpływ na tę produkcję, że zbytnio przypomina ona pierwowzór i nie zasługuje na miano pełnoprawnego dzieła. Mount & Blade było grą, w której poruszaliśmy się po płaskiej mapce usianej garnizonami oraz miastami. Aby przetrwać, musieliśmy zawierać sojusze, werbować jednostki oraz zajmować się handlem. Sedno zabawy dla wielu graczy koncentrowało się jednak na aspekcie zręcznościowym, czyli na bitwach, jakie toczyliśmy w trybach TPP/FPP, kierując jednocześnie swoim oddziałem. Ostatecznym celem było zdobycie możliwie jak największej sławy oraz podbicie wszystkich znajdujących się w krainie twierdz. W Ogniem i Mieczem nic się pod tym względem nie zmieniło.

Husaria – nic dodać, nic ująć.

Zabawę rozpoczynamy od stworzenia głównego bohatera, który awansuje na kolejne poziomy, rozwija się i zdobywa nowe umiejętności. Z czasem możemy stać się m.in. doświadczonym wojownikiem, kupcem, doskonałym wodzem lub medykiem. Oczywiście jedna postać nie jest wstanie wyspecjalizować się we wszystkich profesjach. Dlatego mamy do dyspozycji towarzyszy niezależnych, którzy stanowią świetne uzupełnienie drużyny. Jedną z takich postaci jest znany z kart sienkiewiczowskiej Trylogii – Jan Onufry Zagłoba herbu Wczele. Zatrudniając z kolei np. cyrulika, możemy sami skoncentrować się na zdolnościach bojowych.

Gdy już dysponujemy własnym bohaterem, praktycznie cały świat gry stoi przed nami otworem. Nie przynależymy także do żadnego z państw. Na początku są nam podsuwane podpowiedzi, lecz absolutnie nie trzeba się do nich stosować. Aby bandyci i magnaci zaczęli się z nami liczyć, musimy po prostu zebrać oddział. W grze mamy do czynienia z pięcioma frakcjami – Rzeczpospolitą, Królestwem Szwecji, Chanatem Krymskim, Księstwem Moskiewskim oraz Wojskiem Zaporoskim. Każda z nich ma własne jednostki i tylko do nas należy decyzja, kogo zwerbujemy do swej drużyny. Rekrutów i najemników znajdujemy w wioskach, karczmach a także obozowiskach, które są nowością w stosunku do Mount & Blade.

Na pal wrażego syna!

Mając za plecami wiernych żołnierzy, rozpoczynamy podróż po lasach i stepach Europy Wschodniej. Możemy zająć się aspektem ekonomicznym gry, czyli handlem towarami, rozbudową wsi oraz ściąganiem podatków. Wykonywanie zadań dla wojewodów, hetmanów i książąt jest równie opłacalne co wciągające. Nic nie stoi także na przeszkodzie, byśmy postawili sobie za cel militarną dominację w regionie. W gruncie rzeczy największą frajdę daje pogodzenie ze sobą tych trzech aspektów.

Mapa świata, która odwzorowuje tereny w osi Kołobrzeg – Moskwa – Krym, jest co prawda odrobinę niedopracowana, a położenie niektórych miast może różnić się od tego, gdzie leżą lub leżały w rzeczywistości, jednak nie zmienia to faktu, że perspektywa poruszania się po dawnej Słowiańszczyźnie jest zachęcająca. Klimat gry przenosi nas w czasy opisywane w powieściach Henryka Sienkiewicza o siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Trudne do przecenienia jest tutaj znaczenie strojów oraz oręża, które zostały wyjątkowo wiernie oddane. Równie ważną rolę odgrywa muzyka, która – choć nie dorównuje utworom skomponowanym przez Krzesimira Dębskiego do ekranizacji Ogniem i Mieczem – to jest miła dla uszu i pozwala wczuć się w nastrój epoki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]