Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 czerwca 2007, 14:46

autor: Bartłomiej Kossakowski

Forza Motorsport 2 - recenzja gry

Emocje, kurz, lakier i jaranie gumy. Najbardziej oczekiwana gra wyścigowa tego roku nadjechała.

Recenzja powstała na bazie wersji X360.

Forza Motorsport 2 to pozycja, która (według planu Microsoftu) ma pomóc w sprzedaniu kolejnych egzemplarzy Xboksa 360 i zarazem pierwsza gra dla tej konsoli, potrafiąca doprowadzić mnie do takiej furii, że trzymałem już ręce zaciśnięte na padzie i chciałem wyrwać obie gałki, a potem rzucić kontrolerem o ścianę. Albo w konsolę.

Nie umiem dokładnie określić, kiedy nadszedł moment, w którym przestało dochodzić do podobnych sytuacji. Kiedy nie wyszukiwałem już w najgłębszych zakamarkach pamięci dawno nie używanych przekleństw, by opisać mój stosunek do kierowców jadących obok samochodów, do twórców gry oraz do wszystkich mieszkańców wszechświata, którzy mogli mieć jakiś związek z tym, że po przejechaniu pięciu okrążeń, pod koniec ostatniego nie wszedłem w zakręt, tak jak trzeba, przez co dojechałem do mety jako drugi. Ale to się w końcu stało i ostatecznie uznałem, że jazda Porsche 911 to jedno z najbardziej relaksujących zajęć. Zdaje się, że ta chwila nadeszła jakoś niedługo po tym, jak odkryłem, do czego może się przydać stosowanie w układzie dolotowym filtrów powietrza o niższych oporach przepływu i trochę przed tym, jak zacząłem poważnie żałować, że gdy kumple w podstawówce interesowali się samochodami, to ja całymi dniami siedziałem przy tych durnych grach video.

Chodzi o forsę

Czym jest Forza Motorsport 2? Ktoś mógłby powiedzieć, że grą wyścigową. I pewnie miałby sporo racji. Ale jeśli ktoś inny stwierdzi, że managerem, erpegiem albo encyklopedią multimedialną, to ja nie będę się z nim kłócił. Tak naprawdę jednak w nowej Forzie chodzi o to, o co chodzi na ogół, gdy niby nie wiadomo, o co chodzi. O kredyty. Zrezygnowano z dolarów, euro czy yenów, a waluta, którą się posługujemy, oznaczona jest literkami KR. Kredytów potrzebujemy po to, żeby ulepszać nasze ulubione samochody w taki sposób, by wygrywać nimi wyścigi, dzięki czemu zarobimy kredyty niezbędne do kupienia nowych samochodów o określonych parametrach, pozwalających nam na wystartowanie w kolejnych zawodach, które zwyciężymy i... I tak w kółko. Zdobywamy zniżki u producentów, powiększamy kolekcję samochodów, kupujemy części, inwestujemy, oszczędzamy i powtarzamy wyścig szesnasty raz – nie dla złotej statuetki, ale po to, by dostać kilka tysięcy kredytów. Chyba nie muszę dodawać, co jest nagrodą za wygrane w rywalizacjach z innymi graczami przez Xbox Live.

Ano właśnie – bo obok samego jeżdżenia dostajemy całą tę nieco erpegową zabawę w karierę. Jest też tryb zręcznościowy, zresztą bardzo przydatny, bo pozwala w spokoju poznać trasy i zachowania poszczególnych samochodów, czy pościgać się z własnym duchem (czyli autem jadącym dokładnie tak samo, jak my podczas poprzedniego okrążenia – bywa to czasem bardziej motywujące do polepszania wyników niż pokonanie setki przeciwników), ale to nie przy nim spędzicie najwięcej czasu. Kolejne godziny będą Wam mijać przy zdobywaniu (niespodzianka) kredytów i (tym razem naprawdę) punktów doświadczenia. Zarówno kierowca, jak i konkretne wozy potrzebują ich, by awansować na kolejne poziomy. Uczestnictwo w dowolnych zawodach wymaga osiągnięcia konkretnego poziomu – te dla początkujących są dostępne od razu, ale puchar amatorów wymaga już trzeciego, klub producentów – piątego, zawody półzawodowców – siódmego i tak dalej.

Jeżdżenia w trybie kariery jest naprawdę bardzo dużo. Gdy już osiągnięcie odpowiedni poziom i odblokujecie sobie dostęp do wybranych zawodów, musicie spełnić inne wymagania – mieć auto z danego regionu, pochodzące od konkretnego producenta, wyposażone w odpowiedni napęd, czy posiadające określoną moc. Trzy wygrane z rzędu dają wam złoto – czyli kredyty i nagrody w postaci nowych samochodów. Na początku nie ma co wybrzydzać. Producenci nie podsyłają nam może najlepszych aut, ale nowe fury na pewno się przydadzą, bo zabawę zaczynamy z 11 tysiącami kredytów w kieszeni, a to starcza na jeden, niezbyt szybki samochód. Przypomnicie sobie sporo przekleństw, zanim będzie Was stać na te za 350 000 KR.

Wszystko zostało skonstruowane w taki sposób, że naprawdę gracz ma konkretną motywację, by jeździć dalej, polepszać wyniki, zarabiać kasę. A przede wszystkim – by nie zauważyć, że w grze jest dostępnych tak naprawdę tylko dwanaście torów, przedstawionych w przeróżnych konfiguracjach. I jak na erpega przystało, na początku wybieramy rasę (tzn. region, z którego pochodzi nasz kierowca – Europa, Azja lub USA). Nie ma to wpływu na dostępność torów, ale na ceny samochodów poszczególnych producentów i to, od kiedy są osiągalne konkretne furki, już tak.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.