autor: Marek Grochowski
Pro Evolution Soccer 6 - recenzja gry na PC
Lista zmian w stosunku do poprzedniej części gry nie jest imponująca, ale chyba tylko niepoprawni optymiści spodziewali się rewolucji w tym tytule.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Zdrada to zjawisko powszechnie potępiane. Nieważne, czy chodzi o niewierność małżeńską, wojenną kolaborację czy jeszcze inny sposób oszukania kogoś bliskiego – rzecz ta niemal zawsze widziana jest w sposób negatywny. Mimo iż od dziecka zdawałem sobie z tego sprawę, pewnego dnia sam dopuściłem się śmiertelnego grzechu. Po wielu latach wspólnego życia z moją ukochaną (zwaną pieszczotliwie FIFĄ) uświadomiłem sobie, że nie pociąga mnie ona tak jak kiedyś. Choć z roku na roku praktycznie nic się w niej nie zmieniało, miałem wrażenie, że stajemy się sobie coraz bardziej obcy. Zdecydowałem się poszukać ukojenia w ramionach innej. I w końcu znalazłem swoją drugą połówkę, prawdziwą kochankę (a raczej kopankę) od studia Konami. Moja nowa partnerka urzekła mnie orientalnym pięknem, inteligencją oraz nieszablonowością. Jestem wniebowzięty, że w końcu zdecydowała się przeprowadzić na PC. Dzięki temu już od ładnych paru lat możemy regularnie się spotykać. Pozwólcie, że zapoznam Was z moją wybranką. Nie zraźcie się tylko jej mało kobiecym imieniem. Drodzy GOL-owicze, przed Wami najwspanialsza gra piłkarska, jaką nosiła Ziemia – Pro Evolution Soccer 6.
Wiem, że powyższym zdaniem naraziłem się sporej rzeszy czytelników, jednak zanim zostanę publicznie zlinczowany, poddany piekielnym torturom i skazany na wieczne potępienie, pragnę podkreślić, iż moja opinia na temat dzieła japońskich programistów jest skrajnie subiektywna, co nie znaczy, iż bezkrytyczna. Akapity widoczne poniżej nie aspirują bynajmniej do stania się hymnem ku czci PES-a – z peanami wstrzymam się przynajmniej do przyszłego roku. Lista zmian w stosunku do poprzedniej części gry nie jest imponująca, ale chyba tylko niepoprawni optymiści spodziewali się rewolucji w tytule, który i tak wyeksploatował już sporą część opcji, na jakie pozwalała mu technologia „starej generacji”. Pragnąc jednak wywiązać się ze swego obowiązku, wymienię najważniejsze rzeczy, które decydują o tym, że na sklepowych półkach stoi dziś Pro Evolution Soccer 6, a nie 5+.
Zanim jednak przejdę do konkretów, pozwolę sobie skomentować fakt, iż dziecko Konami przywędrowało do naszego kraju z trzytygodniowym opóźnieniem. Jakkolwiek partner Azjatów, CD Projekt jest w mojej opinii rzetelną firmą, tym razem udowodnił, że potrafi zawieść oczekiwania polskich graczy w najmniej odpowiednim momencie. Kłopoty, na jakie nasz dystrybutor natrafił podczas lokalizacji PES-a, były same w sobie absurdalne. Na dwa dni przed planowaną premierą warszawska firma poinformowała, że produkt ukaże się u nas z opóźnieniem, gdyż w jego spolszczonej edycji wykryto błędy – zwykłe literówki w menu. To nic, że dużo wcześniej do Kraju Kwitnącej Wiśni wysłano testera, który miał zadbać o to, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik – wskutek niedopełnienia obowiązków zarówno przez stronę polską, jak i japońską, pokrzywdzeni zostaliśmy my, czyli gracze. Dzięki Bogu po licznych perturbacjach długo oczekiwany tytuł wylądował wreszcie w nadwiślańskim kraju, toteż w zaistniałej sytuacji pozostaje nam tylko się z tego cieszyć.