Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 marca 2006, 09:24

autor: Krzysztof Gonciarz

The Elder Scrolls IV: Oblivion - recenzja gry

Najbardziej wyczekiwana gra ostatnich miesięcy ląduje z wielkim hukiem i od razu udowadnia, że śmiało można ją wymieniać obok najlepszych RPG-ów w historii.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wrota otwarte. Czekaliśmy, aż się doczekaliśmy. Od kilku dni śmiało możemy zatapiać zęby i szpony w najnowszym dziecku Bethesda Softworks, rozkoszując się każdą chwilą spędzoną w baśniowym świecie weń zawartym. Mówi się, że idealnym sposobem na to, by nie cierpieć z powodu nie spełnionych oczekiwań jest nie nastawiać się. Tym razem jednak nie dało się. Czy byli jacykolwiek sceptycy? Czy ktoś wątpił? Pewnie tak, ale było to jak wątpienie w zwycięstwo drużyny prowadzącej w lidze z przyszłym spadkowiczem. Wypadki chodzą po ludziach, ale nie tu i nie dziś. Dziś otwieramy szampany i gratulujemy sobie nawzajem fajnego hobby. I tego dnia niech nam zazdroszczą ci, którzy od gier wideo wolą siedzenie przed telewizorem czy malowanie figurek. Patrzcie, jak dobrze się bawimy. Patrzcie i zazdrośćcie.

Gościu, siądź pod mym liściem.

Zawiązanie głównego wątku fabularnego gry znane było już od dłuższego czasu. Przygodę rozpoczynamy jako więzień o nieokreślonej przeszłości, zamknięty na cztery spusty w lochach Imperial City. Sytuacja nie jest zbyt ciekawa, o czym szyderczo powiadamia nas współtowarzysz niedoli z przeciwległej strony korytarza. Nagle słyszymy kroki nadchodzącego oddziału straży. To gwardia samego cesarza, który ucieka przed atakiem zamachowców. Tajne przejście, którym władca wyprowadzony ma zostać poza miasto, wiedzie właśnie przez twoją celę. Chcąc nie chcąc, ruszasz w drogę wraz z cesarską świtą tylko po to, by wkrótce stać się świadkiem śmierci monarchy. W ostatnich chwilach swego życia zobowiązuje cię on do dostarczenia bezcennego Amuletu Królów przywódcy jego osobistej armii, niejakiemu Jauffre’owi. Uciekasz więc na wolność, trzymając w kieszeni być może najważniejszy przedmiot w całym Tamriel. To, czy posłusznie pospieszysz wypełnić swoją misję, czy też w pierwszej kolejności wykonasz kilkadziesiąt innych, pomniejszych questów, zależy już tylko i wyłącznie od ciebie. Witaj w Cyrodiil, graczu. I żegnaj zarazem, jako że jeśli raz weń wsiąkniesz, nieprędko będziesz w stanie wrócić do rzeczywistości.

Kreacja bohatera dokonuje się w kilku etapach. Na samym początku wybieramy imię, rasę oraz aparycję naszego herosa. W tej ostatniej kategorii do naszej dyspozycji oddano dziesiątki suwaczków, odpowiedzialnych za rozmaite krzywizny twarzy i kolory obtaczających ją tekstur. Choć nie jest łatwo stworzyć tu kogoś naprawdę ładnego, trudno wyobrazić sobie dwie identyczne postacie zaprojektowane w ten sposób niezależnie od siebie. Poczucie indywidualności i wolności towarzyszy nam już od samego początku.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Wuja_Boski VIP 27 marca 2017

(PC) Gra naprawdę świetna pod warunkiem że w połowie oleje się główny wątek i zacznie działać na własna rękę.
Jak grałem pierwszy raz w miarę szybko ukończyłem główny wątek rozpocząłem wątki z dodatków i nie chciało mi się dalej grać :P
Za drugim razem główny wątek odpuściłem sobie tak w mniej więcej 70% ukończenia i wgłębiłem się w świat gry i wtedy gra się całkiem przyjemnie i z fascynacją :D
PS Tak samo miałem z Morrowindem :)

8.5
The Elder Scrolls IV: Oblivion - PL
The Elder Scrolls IV: Oblivion - PL

Recenzja gry

2600 stron, 6 tłumaczy, 3 miesiące, jeden Oblivion. Oblivion? Raczej „Otchłań”, rodacy.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.