autor: Bolesław Wójtowicz
Still Life - recenzja gry
Victoria, doświadczona agentka FBI, od dłuższego już czasu prowadzi skomplikowane dochodzenie. Jego efektem ma być wykrycie osobnika, który w sposób niezwykle okrutny i bezwzględny morduje kobiety. Zbrodniarz ten ma już na koncie cztery ofiary...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz zaraz na samym początku: gra, o której będziemy dzisiaj rozmawiali, zdecydowanie nie jest przeznaczona dla dzieci. Jeśli więc nie posiadasz jeszcze dowodu osobistego, tego ważnego przez co najmniej dziesięć lat, a alkohol kupujesz wciąż za pośrednictwem podstawionych kolegów, lepiej zmień stronę. Tutaj mówić się będzie teraz o rzeczach przerażających, krwawych, okrutnych i przeznaczonych tylko i wyłącznie dla dorosłych. Widzisz ten czerwony znaczek w prawym dolnym rogu ekranu? Wszystko jasne: nieletnim wstęp wzbroniony. No już, zmykać...
Poszli? Mam nadzieję... Co prawda zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach już dziesięcioletni brzdąc za pomocą działka laserowego potrafi na ekranie eksterminować obcych na taką skalę, że ich łączna suma byłaby liczbą większą niż ta, która określa dochód niewielkiego państwa. Wiem, iż walające się dookoła wnętrzności, oderwane kończyny i odwłoki, zachlapana posoką podłoga i ściany nie robią już na takim małolacie żadnego większego wrażenia, a dzisiejsza telewizja pokazuje zdecydowanie gorsze obrazki w każdym wydaniu wiadomości, informacji czy też innych faktów. Dzieciaki, jeśli tylko chcą, mogą się naoglądać do woli ciał ofiar masakr, zamachów, porachunków i tym podobnych rzeczy, którymi ludzie na co dzień uprzyjemniają sobie wspólną egzystencję. Dlaczego więc zabraniać im dostępu do gry komputerowej? Nie będę się tu silił na jakieś mocno wydumane odpowiedzi, szukał wystarczająco przekonujących argumentów, bawił się w moralizatora. Lepiej już będzie, jeśli ja opowiem Wam o tej grze, a wnioski niech każdy z Was wyciągnie w swoim sumieniu i sam zdecyduje, czy dałby ją do rąk własnemu dziecku...
Od razu muszę przyznać, że fabuła gry, mimo całego swego okrucieństwa i brutalności, mnie osobiście zachwyciła, gdyż została przez jej twórców dopracowana praktycznie w każdym, najdrobniejszym nawet, szczególe. A jeśli coś jeszcze po ukończeniu gry wyda Wam się niejasne, niedopowiedziane do końca, wiedzcie, że świadczy to o celowym zagraniu autorów, a odpowiedzi na te pytania znajdziemy w jej części drugiej. Skąd wiem, że takowa powstanie? Wierzcie mi, o tym przeświadczony będzie każdy, kto tylko grę ukończy... Wystarczy. Nie zdradzajmy zbyt wiele i przejdźmy do konkretów.
Victoria McPherson, doświadczona agentka Federal Bureau of Investigation, zatrudniona w filii tej instytucji w Chicago, od dłuższego już czasu prowadzi pewne mocno skomplikowane dochodzenie. Jego końcowym efektem ma być wykrycie osobnika, który od dłuższego czasu w sposób niezwykle okrutny i bezwzględny morduje kobiety. Zbrodniarz ten ma już na koncie cztery ofiary, a pozostawiane przez niego wskazówki świadczą o tym, że nie ma zamiaru na tym poprzestać. I rzeczywiście... W pewien świąteczny wieczór Victoria zostaje pilnie wezwana na miejsce następnej zbrodni, gdzie podobnie jak poprzednio, w wyjątkowo bestialski sposób została zamordowana kobieta. Na miejscu odnajduje kolejne ślady pozostawione przez mordercę, którego działania wydają się być zaplanowane w najdrobniejszym szczególe, a ich brutalność przerasta ludzkie pojęcie... I ta bezradność... Gdzie szukać odpowiedzi na pojawiające się ciągle nowe pytania? Jak odkryć kto i dlaczego zabija? Agentka FBI czuje się zupełnie bezsilna...