autor: Sebastian Purtak
Recenzja gry Age of Wonders: Planetfall – barman, Cywilizację z XCOM-em proszę
Twórcy kultowej serii przenieśli się w daleką przyszłość, skorzystali ze sprawdzonych wzorców i stworzyli grę, w której będziemy się bawić przez lata. Age of Wonders: Planetfall to udana strategia, której warto wybaczyć drobne potknięcia.
Recenzja powstała na bazie wersji PS4.
- ciekawy świat i wciągająca kampania fabularna;
- fajny, nieco satyryczny klimat;
- świetne połączenie Cywilizacji i XCOM-a;
- zróżnicowane rasy i możliwość ich dalszej modyfikacji;
- ogrom możliwości taktycznych;
- bogate i pełne atrakcji mapy;
- piękna oprawa wizualna, zwłaszcza w trybie strategicznym;
- zabawa na wiele miesięcy;
- najlepsza tego typu gra na konsole.
- potrafi przytłoczyć masą informacji i mechanik;
- drobne potknięcia w warstwie dźwiękowej...
- oraz polskiej lokalizacji;
- jeden irytujący glicz.
Muszę wyznać, że nie miałem szczęścia do serii Age of Wonders. W czasach największej świetności strategii turowych na moim dysku twardym niepodzielnie rządziły legendarne „Hirołsy”, a zaraz za nimi w kolejce do tronu ustawiały się następne części Disciples. Nigdy nie miałem okazji sprawdzić w akcji żadnej z produkcji Triumph Studios, choć zdawałem sobie sprawę, że one również zasłużyły na miano klasyki. Kiedy więc dostałem propozycję napisania recenzji najnowszej odsłony cyklu, pomyślałem, że to właśnie ta chwila – najwyższy czas poznać się bliżej z bohaterami Wieku Cudów.
Oznacza to oczywiście, że choć strategie turowe to jeden z moich ulubionych typów gier, w przypadku tej konkretnej serii jestem nowicjuszem. Tym samym, pozbawiony balastu porównań z poprzednimi częściami, podszedłem do nowego Age of Wonders jako zupełny świeżak. Być może właśnie dzięki temu łatwiej było mi zaakceptować specyficzny klimat tej produkcji i docenić jej atuty. Tych bynajmniej nie brakuje, gdyż Planetfall to jedna z najlepiej zrealizowanych gier w swoim gatunku, która wciągnęła mnie bez reszty, już od pierwszej misji kampanii fabularnej...
POLSKA LOKALIZACJA
Odnalezienie się w interfejsie znacznie ułatwia fakt, że wszystkie teksty w grze dostępne są w rodzimej wersji językowej. Mimo to mam kilka zastrzeżeń do polskiej lokalizacji, gdyż miejscami odnosiłem wrażenie, że tłumacz nie znał lub nie brał pod uwagę kontekstu. Dotyczy to zwłaszcza dialogów i choć nie jest to problem powszechny, czasem prowadzi do zabawnych lub niezrozumiałych sytuacji. Zdarzyło mi się również trafić na tekst, który nie był w pełni przetłumaczony i pewne terminy pozostały, ujęte w nawiasy, w wersji angielskiej, co sprawiało wrażenie, jakby były jedynie przygotowane do translacji.
Zmierzch Związku Gwiezdnego
Przed premierą największe wątpliwości fanów serii budził niewątpliwie świat przedstawiony. Age of Wonders już od pierwszej odsłony kojarzone jest przecież z krainami fantasy, zamieszkałymi przez mityczne stwory i pełnymi magii. W Planetfallu dostajemy natomiast rasowe uniwersum science fiction, inspirowane nieco klimatem retro. Dodatkowo twórcy podeszli do tematu z dystansem. Akcja toczy się w bardzo odległej przyszłości, w której ludzkość stworzyła galaktyczne imperium, zwane Związkiem Gwiezdnym.
Choć potężny, związek ów ostatecznie rozpadł się w wyniku niewyjaśnionego kataklizmu, przez co większość zamieszkanych planet znalazła się de facto w stanie postapokalipsy. Z czasem z gruzów tej gigantycznej niegdyś cywilizacji zaczęły wyłaniać się nowe siły, zmierzające do realizacji własnych celów.
Sami przyznacie, że taki miks gatunkowy może budzić wątpliwości, zwłaszcza gdy większość graczy oczekiwała raczej bezpiecznego zestawu elfów i krasnoludów. Ten ryzykowny manewr zakończył się jednak powodzeniem. Wszystko jest tu mega hiper kwantowo-międzywymiarowe, przesadzone i jaskrawe niczym kolory na letnim festynie. Panowie z cygarami w ustach i ogromnymi karabinami ostrzeliwują się ogniem laserowym z Amazonkami ujeżdżającymi zmodyfikowane genetycznie dinozaury.
Całość jest jednak spójna i świadomie wykreowana, a przy tym zaprezentowana w naprawdę ładnej oprawie. Choć tego typu klimaty są już od jakiegoś czasu popularne, taka solidna i wciąż jednak egzotyczna w tym gatunku wizja świata naprawdę do mnie trafiła. To właśnie ciekawość tego, jakie jeszcze zakręcone technologie i jednostki będę mógł odkryć, była jednym z czynników, dla których miałem szczerą chęć przeć naprzód. Tu nic nie stoi na przeszkodzie, by zrealizować chore fantazje i zgrać umysły swoich obywateli na dysk komputera albo zamienić ich w roboty przemysłowe, zwiększając tym samym wydajność swoich fabryk.
Satyryczne podejście widać przede wszystkim w detalach. Przykładowo odkrycie kolejnych technologii przywołuje okno z odpowiednią grafiką i cytatem, co jest jawnym nawiązaniem do Cywilizacji. Cytaty owe należą jednak do fikcyjnych postaci z przyszłości i zawsze mają prześmiewczy charakter. Podobnie jest z projektami i opisem jednostek. W trakcie zabawy wiele razy natrafiałem na oddziały złożone z seksrobotów z poprzedniej ery. Występują one w wersjach dla obydwu płci i posiadają, pokazane w krzywym zwierciadle, cechy „idealnego mężczyzny” i „idealnej kobiety”.
Choć gra pełna jest takiego poczucia humoru, nie oznacza to, że fabuła okazuje się płytka. Autorzy dostarczają intrygujący świat i odwołując się do naszej nostalgii, zapełniają go zabawnymi nawiązaniami, ale zdarza im się też poruszać poważniejsze tematy.