Recenzja gry Frostpunk – by przetrwać zimę stulecia, trzeba serca z lodu
Nowe dzieło studia 11 bit w eksperymentalny sposób łączy w sobie elementy z różnych gatunków i przyprawia je atmosferą beznadziei i ciężkimi decyzjami. Końcowy efekt? Produkcja niszowa, w której jednak wyjątkowo łatwo jest się zakochać.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Niełatwo mieli deweloperzy ze studia 11 bit. W 2014 roku warszawska ekipa wydała This War of Mine, odnosząc przy tym gigantyczny sukces i rezerwując sobie miejsce w gronie absolutnie topowych niezależnych zespołów. Jaki to problem? Ano taki, że 11 bit tym samym bardzo wysoko zawiesiło sobie poprzeczkę dla przyszłych projektów.
Zastanawiałem się – jak zapewne wielu innych graczy – czy stołeczne studio nie okaże się być gwiazdą jednego przeboju, tym bardziej że idea Frostpunka jakoś nieszczególnie mnie przekonywała. Ale byłem w błędzie iście tytanicznych rozmiarów – i cieszy mnie to niezmiernie. Frostpunk, choć jest grą o innej skali i znacznie bardziej skomplikowanych mechanikach, jest dziełem o równie wysokiej – o ile nie wyższej – jakości jak This War of Mine. Chapeau bas!
Nowy Londyn, 1886 r.
Początki nie zapowiadały nadchodzącej zagłady. Śnieg pokrył wszystko wokół nas, ale generator daje dostatecznie dużo ciepła, by przeczekać mrozy. Do prac przy wydobyciu węgla, gotowaniu parszywej zupy i budowaniu schronień zostali zagonieni wszyscy – nawet dzieci. Wśród ludzi obudziła się nadzieja na przetrwanie.
Pewnego dnia do naszego obozowiska trafił wędrowiec, który przyniósł wieści o zagładzie miasta Winterhome. Wybuchła panika. Niektórzy zaczęli planować powrót do Londynu, by tam przeczekać mrozy. Aby poprawić morale, zaczęliśmy budować świątynie. Poranne kazania dawały nam poczucie wspólnoty. Ale Londyńczycy, jak o nich mawiamy, coraz głośniej przeciwstawiali się naszemu zarządcy. Wysłany na rozmowy z nimi kapłan został skatowany. W odpowiedzi ustanowiliśmy oddziały Strażników Wiary. Ich religijny fundamentalizm szybko przybierał na sile. Społeczeństwo ostatniego bastionu ludzkości podzieliło się na fanatyków i buntowników. Po spacyfikowaniu Londyńczyków niesieni żarliwą wiarą strażnicy zaczęli domagać się zburzenia siedlisk wszelkiego grzechu – pubów i aren walk. Zarządca odmówił, bojąc się o nastroje wśród reszty społeczeństwa. Fanatycy zaciągnęli go przed oblicze tłumu i skazali na wygnanie.
Pozbawione dowództwa Miasto pogrąża się w chaosie i przemocy.
Zawiedliśmy.
Czas mroźnej apokalipsy
- niezwykle sugestywna atmosfera nieuchronnej zagłady;
- mróz wprost bijący z ekranu;
- dużo współgrających ze sobą, urozmaiconych mechanik;
- zarządzanie społeczeństwem zmusza do arcytrudnych wyborów;
- trzy scenariusze – a każdy to zabawa na długie godziny;
- potencjał do kreowania własnych – zazwyczaj wyjątkowo ponurych – historii;
- nigdy nie przestaje rzucać graczowi kolejnych wyzwań;
- różne ścieżki rozwoju technologii i prawa zachęcają do eksperymentów;
- ciekawy styl wizualny przedstawionego świata;
- wysoki poziom trudności.
- niemrawe początki mogą zniechęcić niektórych graczy;
- niewielka liczba wydarzeń losowych;
- nieco zbyt ubogi moduł eksploracji;
- ładna, lecz zbyt powtarzalna oprawa audiowizualna;
- okazjonalne błędy mogą zniweczyć godziny starań.
Frostpunk to tytuł, który ciężko zaklasyfikować. Nazywanie go bowiem jednoznacznie strategią, survivalem czy grą skupioną na zarządzaniu społeczeństwem nie oddaje w pełni specyfiki tej produkcji. Główne mechaniki to dbanie o nastroje społeczeństwa, stawianie coraz bardziej zaawansowanych budynków i troszczenie się o to, by nasi podwładni przetrwali kolejny dzień – ale jest tu także uproszczona eksploracja, gospodarowanie przestrzenią oraz ustanawianie praw. Wszystko to współgra ze sobą bez poważniejszych zgrzytów i absolutnie nie ma się wrażenia, że gracz powinien być członkiem Mensy, by się w tym połapać.
Ba, początki są niemal banalnie proste. Gdy temperatura oscyluje jeszcze w okolicy 30 stopni poniżej zera, a stojący w centrum każdego obozowiska generator daje dostatecznie dużo ciepła, by zapewnić wszystkim mieszkańcom przyzwoite ogrzewanie, poważniejszych wyzwań po prostu nie ma. I tu pojawia się pierwszy problem Frostpunka – choć jako całość jest produkcją świetną, niemrawy, powtarzalny start i powolne wprowadzanie kolejnych przeszkód mogą zrazić tych, którzy lubują się w tytułach o wysokim poziomie trudności. Warto jednak przebrnąć przez parę pierwszych dni, by doczekać się siarczystych mrozów, społecznych niepokojów i fal uchodźców – bo wtedy gra wrzuca piąty bieg i aż do finału nie zdejmuje nogi z gazu.
Deweloperom z 11 bit po raz kolejny udało się stworzyć dzieło, które nie tylko wciąga rozgrywką, ale potrafi też zaangażować emocjonalnie – choć w całkowicie odmienny sposób. Tak jak w This War of Mine staraliśmy się o przetrwanie paru jednostek, tutaj celem jest uratowanie miasta, będącego ostatnim bastionem ludzkiej cywilizacji. Aby tego dokonać, gracz po raz kolejny musi podejmować naprawdę ciężkie decyzje.
Frostpunk co rusz stawia nas w obliczu wydarzeń, które zmuszają do wybierania pomiędzy wolą przeżycia za wszelką cenę a tym, co słuszne. W ciągu ponad dwudziestu godzin spędzonych w tym mroźnym świecie zaganiałem dzieci do pracy, amputowałem chorym nogi wbrew ich woli, wyprowadzałem na ulice miasta religijną milicję, pacyfikowałem wrogie mi manifestacje, przymuszałem poddanych do ciężkich robót przez całą dobę i wrzucałem ciała zmarłych do masowych grobów. Gra nigdy nie rozlicza nas z tych decyzji – ocena własnego postępowania należy już do gracza. I po coraz straszliwszych wyborach chyba każdy zastanawia się, do czego można się posunąć w imię przetrwania.
Wraz z postępami możemy budować Automatony, gigantyczne maszyny, zdolne do efektywnej pracy przez całą dobę.
Warto przy okazji określić podstawowy problem, jaki wymieniali wszyscy, którzy poświęcili This War of Mine więcej niż kilka godzin. Największą bolączką wielkiego hitu 11 bit była mocno ograniczona liczba lokacji, wydarzeń losowych oraz grywalnych postaci z różnymi umiejętnościami, co sprawiało, że kolejne podejścia wzbudzały coraz mniejsze emocje. Frostpunk może być pod tym względem nieco podobny, bo na tę chwilę gra oferuje zaledwie trzy scenariusze. Każdy z nich da się jednak rozwinąć w innym kierunku, skupiając się na technologii, eksploracji czy wprowadzaniu skrajnie odmiennych praw, a ukończenie jednej historii zajmuje dobrych kilka godzin. Nie jest to zapewne tytuł, który zaabsorbuje nas na całe tygodnie, ale produkcja 11 bit studios oferuje dostatecznie dużo zawartości, by poświęcić jej minimum kilka długich wieczorów.
Ten wynalazek umożliwia nam stworzenie grupy skautów, którzy zaczną dla nas przeczesywać mroźne pustkowia.
Co dalej z Frostpunkiem?
Dalszy rozwój gry zależy oczywiście od tego, jak poradzi sobie ona w kontekście wyników sprzedaży – a biorąc pod uwagę nietuzinkową specyfikę tej pozycji, można mieć o to obawy. Ale jeśli nawet Frostpunk komercyjnie okazałby się porażką, twórcy nie zamierzają porzucać swego dzieła przedwcześnie. W menu wyboru scenariuszy już teraz zarezerwowane jest miejsce na kolejną, czwartą historię, która zostanie dodana w postaci darmowej aktualizacji lub płatnego DLC. Ponadto deweloperzy planują wsparcie dla fanowskich modyfikacji, którego zabrakło w This War of Mine. Powinno ono zostać udostępnione niedługo po premierze tytułu.