Recenzja gry Sniper: Ghost Warrior 3 – snajperski Far Cry zalicza pudło
Trzecia część Sniper: Ghost Warrior miała w końcu wnieść do tego cyklu nieco jakości na miarę segmentu AAA. Niestety, gdzieś obok przemycono również elementy rodem z programu wczesnego dostępu.
- swoboda w podejściu do celów misji;
- ciekawe, zróżnicowane lokacje;
- wątek walki z separatystami w zadaniach pobocznych;
- ciekawe zadania w misjach fabularnych;
- klimatyczna muzyka i realistyczne dźwięki strzałów.
- niedopracowana kalka kilku innych gier;
- mocno rozczarowująca fabuła…
- ...pełna kiepskich dialogów maskowanych ogromną liczbą przekleństw;
- brzydka oprawa graficzna;
- wszechobecne błędy w świecie gry oraz w misjach;
- spadki płynności animacji, zawieszanie konsoli;
- większość znajdziek to złom do rzemiosła;
- 5-minutowe ładowanie map.
Zaraz na początku naszej przygody z grą Sniper: Ghost Warrior 3 odkrywamy pojazd służący do poruszania się po otwartym świecie wirtualnej Gruzji, wzorowany na radzieckiej Ładzie Nivie. W latach 80. ta zgrabna terenówka z oryginalnie umieszczonymi kierunkowskazami wyróżniała się na polskich ulicach, ale jak każdy produkt bloku wschodniego cierpiała na kiepską, siermiężną jakość wykonania. Trzecia część polskiego Snipera studia CI Games jest właśnie jak ta Niva – ciekawa koncepcja i założenia, które przyćmiła słaba jakość wykonania i szereg nieprzemyślanych bądź niedopracowanych drobiazgów.
Przez pewien czas myślałem, że może chodzi tylko o te szczegóły, o brak w zespole kogoś, kto doglądałby wszystkiego na bieżąco i krzyknął zawczasu: „Te marne dialogi trzeba napisać inaczej!” lub „Dlaczego żołnierze piechoty morskiej ruszają do boju z karabinami w kolorze lazurowego błękitu?”. Sniper: Ghost Warrior 3 ma jednak o wiele większe kłopoty natury technicznej i dopracowanie detali zeszło zapewne na dalszy plan. Mimo to odnalazłem w grze jasne strony, które pozwoliły mi spędzić z nią również parę miłych chwil, choć – co ciekawe – dopiero od momentu ujrzenia napisów końcowych.
Co ja „pacze”?
Napisałem o miłych chwilach. Czy zauroczył mnie otwarty świat pełen ciekawych zadań dodatkowych? Nie do końca. Chodzi raczej o podział fabuły na dwa wątki oraz dość niefortunne pomijanie drugiego z nich – i to tego bardziej interesującego. Stwierdzić bowiem, że główna historia w grze jest słaba, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Jest ona tak mizerna, że jej poznawanie wręcz boli. Opowieść o dwóch braciach, romansie z przeszłości, tajnej organizacji i superżołnierzach w strojach Power Rangers straszy nie tylko pomysłem połączenia tych elementów, ale przede wszystkim dialogami.
Nienaturalnie brzmiące zdania składają się z oklepanych frazesów i zbyt dosłownych zapewnień, a co drugie słowo pojawia się przekleństwo na „K” lub „P”. Nie jestem jakoś szczególnie wrażliwy na soczysty język, ale tutaj brzmi to groteskowo, bo jak szewc klną nie tylko główni bohaterowie zestresowani ratowaniem świata, ale i staruszek w szpitalu czy młoda pielęgniarka gawędząca przez komórkę. Jeśli pamiętacie stary skecz kabaretowy parodiujący kręcenie Psów 3 przez Pasikowskiego, to podobnie wyglądają rozmowy w Sniperze 3. A może był to po prostu sposób na odwrócenie naszej uwagi od tradycyjnie kiepskiego dubbingu?
Bohaterowie drugiego planu
Na szczęście oprócz męczącej dramy o szukaniu brata Sniper: Ghost Warrior 3 serwuje jeszcze bardzo dobre misje skupione wokół walki lokalnej ludności z separatystami. Nie jest to jakaś spektakularna historia z ciekawymi zwrotami akcji, ale seria wiarygodnych i dobrze pasujących do świata gry zadań, w których pomagamy partyzantom zabezpieczać zapasy, likwidować kluczowych dowódców wroga i ratować zakładników w nieźle zaprojektowanych misjach i specjalnie stworzonych lokacjach. Trochę szkoda, że w grze są to zadania poboczne, których nie musimy ukończyć, by zobaczyć finałowe napisy, a autorzy tylko na początku pokazują pierwsze z nich, resztę ukrywając pod zupełnie niewidocznym symbolem na mapie.
Tytuł z pewnością bardzo by zyskał, gdyby to właśnie na walce z separatystami skupić jego fabułę, bo autorzy już w drugiej części udowodnili, że potrafią poruszać trudne tematy i nawiązywać do autentycznych wydarzeń. Tym razem obok oczywistych skojarzeń z wojną w Gruzji mamy też ewidentne analogie do niedawnej sytuacji na Ukrainie, co zdaje się potwierdzać wrak ogromnego „jumbo jeta” na mapie i rozsypane wokół bagaże pasażerów. Mogła z tego wyjść naprawdę ciekawa i dojrzała historia, a tak mamy fabułę zbyt niestrawną dla dorosłych oraz zbyt krwawą i pełną wulgaryzmów, by celować w młodszych fanów strzelanek i superżołnierzy.