Recenzja gry Watch Dogs 2 – nieślubne dziecko seriali Mr. Robot i Silicon Valley
Z deszczowego Chicago przenosimy się do skąpanego w słońcu San Francisco. Zamiast mściciela Lisa, dostajemy haktywistę Retr0. Czy zmiana atmosfery gry wyszła serii Watch Dogs na lepsze?
- świetnie wykonane San Francisco;
- masa nawiązań do popkultury;
- Krzemowa Dolina w stylu serialu Silicon Valley;
- różnorodne misje;
- nowe możliwości hakowania;
- skoczek i quadkopter.
- główny wątek nie jest zbyt angażujący;
- większość kompanów z DedSec wydaje się miałka;
- model jazdy potrafi zirytować;
- okazjonalne problemy z fizyką oraz glicze;
- spadki klatek.
Hakowanie zawsze mnie fascynowało, choć to przede wszystkim zasługa filmowej (i kompletnie rozmijającej się z rzeczywistością) wizji tego zajęcia. Od kilku lat coraz głośniej mówi się o haktywistach, działalności grupy Anonymous czy chociażby WikiLeaks. 01010000 O ile pierwsze Watch Dogs postawiło na osobistą historię człowieka, który z powodu swoich umiejętności wpadł w nie lada kłopoty, tak sequel podejmuje tematy ochrony prywatności i sprzeciwu wobec manipulowania społeczeństwem przez wielkie korporacje.
Aiden Pearce miał styczność z grupą hakerską DedSec, która roztaczała wokół siebie bardzo tajemniczą i niebezpieczną aurę. Tymczasem filia w San Francisco pochodzi chyba z innej bajki, bo pełno tu memów, wulgarnych żartów i nawiązań do popkultury, jak na prawdziwych nerdów przystało. Niektóre zmiany gameplayowe wprowadzone w Watch Dogs 2 niekoniecznie uznałbym za trafione, ale jedno należy grze przyznać – hakuje się jeszcze przyjemniej niż wcześniej. 01100001
Trochę Mr. Robot, trochę Silicon Valley
Jeśli oglądacie współczesne seriale, to po pierwszych kilku godzinach gry zauważycie, że Watch Dogs 2 zostało zbudowane na fundamentach dwóch kompletnie odmiennych światów: ciężkiego i mrocznego złych korporacji oraz haktywizmu znanego z serialu Mr. Robot, a także przekomicznego podejścia do realiów technologicznych z Silicon Valley. 01101011 To, co jednak brzmi jak bardzo dobra mieszanka, szybko staje się utrudnieniem w odbiorze tej produkcji. Miałem nie lada problem z przekonaniem się do owego uniwersum, bo o ile pierwsze Watch Dogs z Aidenem Pearce’em było historią opowiadaną całkiem serio, o tyle kontynuacja jest niejako karykaturalna i próba brania jej na poważnie kończy się wpatrywaniem z niedowierzaniem w ekran. Obierzmy więc konkretny punkt widzenia i potraktujmy tę grę z przymrużeniem oka. Od razu lepiej.
Watch Dogs 2 zachwyca przede wszystkim klimatem i masą nawiązań do popkultury. Znajdziemy tu sporo cytatów z filmów i seriali, odniesień do gier, często też spotkamy się z parafrazą znanych powiedzonek i nieraz natrafimy na całkiem zabawne memy. Zagęszczenie nerdozy na piksel jest niezwykle duże, co zdecydowanie ma swój urok. 01101001 Przez cały czas spędzony z tą produkcją miałem wrażenie, że oglądam serial z lat 90., który ktoś postanowił zrealizować we współczesnej formie. Spora w tym też zasługa reżyserii cut-scenek oraz wielogatunkowej muzyki, która towarzyszy nam przez cały czas. To wszystko jednak sprawdza się wyłącznie pod warunkiem, że nie macie alergii na „gimbazjalny humor” (takie określenie pada w grze!) i na wszystko spojrzycie z odpowiednim dystansem.
Klimat to jednak nie wszystko – całość musi zostać dopełniona odpowiednią fabułą i na tym polu niestety szału nie ma. Pierwsze skrzypce gra tutaj DedSec – grupa hakerska, która za cel postawiła sobie uświadamianie ludzi o zagrożeniach ze strony Blume (firmy odpowiedzialnej za system ctOS) oraz wyciąganie na światło dzienne brudów lokalnych korporacji, które chcą manipulować społeczeństwem, wykorzystując dane pozyskiwane przez wszechobecną technologię. 01110011 Krótko: DedSec to aktywiści, którym przyświeca bardzo szczytny cel. Niestety, cała historia, której poznanie zajęło mi około 20 godzin, sprawia wrażenie zlepku misji luźno powiązanych ze sobą głównym wątkiem, przez co nie potrafiłem zaangażować się w opowieść. Ot, pojechać tutaj i rozpocząć kolejne zadanie, zhakować, wrócić do bazy, puścić w obieg film (w formie cut-scenki) informujący o tym, czego się właśnie dowiedziałem, napić się browca... i od nowa.