Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 1 września 2010, 12:57

autor: Grzegorz Bobrek

Polacy na wirtualnych frontach II wojny światowej

II wojnę światową w grach poznajemy przeważnie z perspektywy wielkich mocarstw, jednak udział naszego kraju w konflikcie nie uszedł uwadze niektórym zagranicznym deweloperom. Oto krótkie przypomnienie najciekawszych występów polskich żołnierzy.

Zapoczątkowany w 1999 roku cykl Medal of Honor kojarzy się jednoznacznie z kapitalną, mocno osadzoną w historycznych realiach strzelaniną. Z polskiej perspektywy może być to „zaledwie” jedna z najlepszych serii gatunku FPP, która faktycznie przetarła szlak dla konkurencji w postaci takich potęg jak np. Call of Duty. Produkcje spod znaku Medal of Honor od samego początku dla Amerykanów oznaczały coś więcej – bardzo mocny bagaż emocjonalny. Wcielanie się w postacie kolejnych „everymenów” dawało szansę na nowo przeżyć wielkie starcie z nazistowskim totalitaryzmem, czym gracz niejako oddawał hołd amerykańskiemu wysiłkowi zbrojnemu z lat 1941-45.

W Medal of Honor wojnę poznaliśmy z tej „najsłuszniejszej” strony.

Jeśli autorom chodziło też o zainteresowanie młodego pokolenia wydarzeniami z II wojny światowej, to efekty musiały przerosnąć ich oczekiwania. Nowoczesna prezentacja walk na różnych frontach, w tym chyba najbardziej zapadająca w pamięć scena lądowania w Normandii z pecetowego Medal of Honor i konsolowego Medal of Honor: Frontline miały znacznie silniejszy przekaz niż szkolne podręczniki czy pogadanki nauczyciela.

W ślady Electronic Arts prędko poszli inni, tworząc własne wirtualne wersje Szeregowca Ryana czy Kompanii braci. I tak, twórcy cyklu Brothers In Arms jeszcze mocniej zaakcentowali kontekst wydarzeń toczących się na ekranie monitora. Każda misja była bardzo silnie oparta na historycznych starciach, a dołączone bonusy dogłębnie wprowadzały w realia działań 101 Dywizji Powietrznodesantowej. Poza tym wszystkie te gry niepozbawione były potężnej dawki patriotyzmu i narodowej dumy, co wśród osób spoza USA wywoływało czasem uśmieszek politowania. Nie da się jednak ukryć, że Amerykanie po raz kolejny bardzo udanie sprzedali swoją historię i swoich bohaterów na całym globie. Stąd nietrudno teraz spotkać młodego gracza, który szlak bojowy amerykańskich spadochroniarzy wyrecytuje bez zająknięcia, ale już z taką dywizją generała Maczka miałby nie lada problem.

Próby wkroczenia polskich deweloperów na grunt II wojny światowej były nieliczne i zdecydowanie niezadowalające. W 1998 roku Marksoft wydał turową strategię całkowicie poświęconą kampanii wrześniowej. Fall Weiss 1939 niestety już wówczas był produkcją kompletnie przestarzałą, przypominającą bardzo wczesne próby przełożenia planszówek na komputery. Z monitora straszyły paskudne żetony, marnie dobrana paleta barw i mocno nieporęczny interfejs. Za grą zdecydowanie przemawiał jej rozmach i walory edukacyjne, ale w czasach, kiedy także w Polsce od lat można było prowadzić boje w znacznie lepszych turowych strategiach, propozycja Marksoftu mogła trafić tylko do bardzo wąskiego grona odbiorców.

Nawet w 1994 roku grafika odrzucała na kilometr.

Ciężko też mówić pozytywnie o podejściach do tematu strzelanin FPP. Seria Mortyr obejmowała produkcje stricte budżetowe, nie mogące konkurować nawet ze średnio udanymi tytułami z Zachodu. Stąd i wątpliwie zarysowany przekaz miał siłą rzeczy ograniczony rozmach. Średniactwo Mortyrów nie umożliwiało identyfikacji z bohaterem, a samej grze brakowało mocnego wojennego klimatu. Z pewnością nie o taki poziom nam chodziło, kiedy marzyliśmy o polskim Medal of Honor.

Prawdziwej ofensywy rodzimych deweloperów na tym polu, miejmy nadzieję, jeszcze się doczekamy, jednak i w wielkich zachodnich produkcjach poświęconych II wojnie światowej nie zabrakło polskich akcentów. Z okazji 71 rocznicy wybuchu największego konfliktu w historii warto przypomnieć najciekawsze wirtualne ujęcia polskich żołnierzy z tego ponurego okresu.

Młodszym graczom pewnie trudno sobie to wyobrazić, ale przed 1999 rokiem praktycznie jedynie strategie podejmowały temat globalnego konfliktu z lat 1939-45. Obok prawdziwie hardkorowych produkcji istniało kilka lżejszych tytułów, które w swoim czasie odniosły niebagatelny sukces. Panzer General do dziś pozostaje solidną, choć uproszczoną strategią, w której kampania została dość kontrowersyjnie zaprojektowana z myślą o niedoszłych zdobywcach Europy i świata. Gracz wcielał się w niemieckiego dowódcę, którego szlak bojowy obejmował najważniejsze bitwy konfliktu. Tytuł wyróżniała między innymi ostra, szczegółowa oprawa graficzna i animowane scenki starć pomiędzy oddziałami, jednak to w nieliniowości kampanii leżała siła Panzer General.

Do dzisiaj niewielu twórców pozwoliło sobie na taki rozmach, bowiem jedynie od skuteczności gracza zależał wynik wojny. Szybkie zwycięstwa nagradzane były dodatkowymi scenariuszami i – co najważniejsze – możliwością zmiany biegu historii. Szereg perfekcyjnie przeprowadzonych bitew mógł doprowadzić nawet do lądowania po drugiej stronie Atlantyku i szturmu na Waszyngton.

Srogi początek kampanii w Panzer General.

Z polskiej perspektywy najistotniejsze były dwa pierwsze scenariusze, obejmujące walki w ramach kampanii wrześniowej. Niejeden gracz z bólem serca stalowymi bestiami rozjeżdżał naszą kawalerię, zdobywał Łódź czy bombardował Warszawę. Szkoda tylko, że możliwości polskiej obrony zostały wycenione na tyle słabo, że owe scenariusze traktowane były raczej jako tutorial. Nie była to jedyna zachodnia strategia, która w ten sposób potraktowała naszą wojnę obronną z 1939 roku. Panzer General przynajmniej dawał szansę rewanżu i w trybie pojedynczej misji mogliśmy podjąć się desperackiej obrony przed niemieckimi dywizjami.

W innym niebywale popularnym tytule – Steel Panthers – niemiecka kampania również zaczynała się od doświadczalnego poligonu na polskich równinach. Ta kapitalna symulacja pola walki jednak stawiała poprzeczkę nieco wyżej. W przeciwieństwie do mocno uproszczonego Panzer General, Pantery znacznie lepiej oddawały realia II wojny światowej. Szczególnie na wyższych ustawieniach realizmu czołgi należało traktować bardzo delikatnie i nie wypuszczać ich bez osłony piechoty naprzód. W defensywie piechota miała tutaj znacznie większy potencjał, nie mówiąc już o dobrze ukrytej armacie przeciwpancernej. Dzięki temu sama ilość sprzętu pancernego nie decydowała jeszcze o wyniku bitwy. I tak, ostatnia misja, rozgrywająca się w Warszawie, była istnym koszmarem dla niemieckiego dowódcy. Niejeden na warszawskich mostach pozostawił liczne wraki i trupy najbardziej doświadczonych załóg. Polacy byli niebezpiecznym przeciwnikiem, a sprowadzenie ich do parteru wymagało więcej umiejętności niż w Panzer General.

W przeciągu następnych lat na rynek trafiały kolejne strategie, w których Polska była stroną konfliktu. Żadna jednak nie wzbudziła takich kontrowersji jak Codename Panzers: Faza Pierwsza. Ten kapitalny tytuł doczekał się niesamowitej uwagi mediów niezwiązanych z branżą i niestety nie z powodu jego wysokiej jakości. Gazety i telewizje zrobiły raban już przy pierwszych wzmiankach o zawartości gry. Niebywale szybko rozeszła się wieść o domniemanym obrażaniu narodu polskiego i przekłamywaniu historii. Za pierwszymi krytycznymi publikacjami jak tępe stado owiec poszły inne, wydawało się trochę bardziej profesjonalne, wydawnictwa i periodyki. Niebawem sprawa dotarła na same szczyty władzy, a do apelu o bojkotowanie produkcji studia CDV włączył się sam Lech Kaczyński, ówczesny prezydent Warszawy.

Tak silne kontrowersje wzbudziła bardzo sprytnie pomyślana konstrukcja fabularna Codename Panzers. W pierwszej chronologicznie kampanii jako dowódca Wehrmachtu otrzymywaliśmy, zgodnie z historią, rozkaz, w którym jednoznacznie za wybuch wojny została obarczona II Rzeczpospolita. Ten wytwór nazistowskiej propagandy był jednak osadzony w bardzo silnym kontekście, z wyraźnym wskazaniem winy na III Rzeszę. Tego „rzetelni” dziennikarze nie sprawdzili, a z tego, co mi wiadomo, przed zmasowanym atakiem na wydawcę (w tej roli Cenega) nie raczyli nawet uruchomić tytułu.

Polskie lotnisko jeszcze przed przejściem niemieckiego blitzkriegu.

Kampania wrześniowa także i tym razem była zbiorem umiarkowanie łatwych misji, jednak przejście przez ten front bez strat i tak wymagało sporego wysiłku i cierpliwości. Nie obeszło się bez walk o każdy skwer, kamienicę, skrzyżowanie dróg... Jako Niemiec musieliśmy również zmierzyć się z pojedynczymi czołgami 7TP, które wyraźnie przewyższały potencjałem większość dostępnych dla Wehrmachtu modeli.

Mimo lekko urażonej dumy, nie ma się jednak co dziwić, że działania na polskim terytorium na stałe weszły do gatunku jako istny kanon tutorialu. Twórcom gier idealnie pasuje chronologia (pierwszy front) i różnica w postępie technologicznym obu stron. Na otarcie łez pozostają drobne smaczki w innych tytułach pokazujących działania na frontach II wojny światowej, które odchodziły od, niezbyt ciekawej dla zachodniego odbiorcy, kampanii wrześniowej.

Udział Polaków miał szansę na większy rozgłos dzięki niezwykłej popularności operacji Market-Garden (a ta zawdzięczała go bestsellerowej pozycji Ryana O jeden most za daleko i jej udanej adaptacji filmowej). Rodzimi spadochroniarze doczekali się nie lada roli w kapitalnej drugiej części taktycznego cyklu Close Combat. Niejednemu łezka zakręciła się w oku, kiedy przy zdobywaniu Driel wojacy z ekranu odpowiedzieli „po naszemu”. Był to rok 1997, a dbałość dewelopera o szczegóły imponuje do teraz. Gdyby gra powstała 10 lat później, Polacy mówiliby pewnie po angielsku z mocno przerysowanym, wschodnioeuropejskim akcentem.

W mniej odległych czasach nasz udział na froncie zachodnim doczekał się drobnego „cameo”, wartego wspomnienia, biorąc pod uwagę wagę tytułu. Może pamiętacie jeszcze ostatnią misję w podstawowej kampanii Company of Heroes? Celem tejże było zamknięcie kotła pod Falaise i wsparcie połączonych sił kanadyjsko-polskich. Swoją drogą to właśnie polski udział w kampanii francuskiej z 1944 roku doczekał się najbardziej efektownej reprezentacji.

W Call of Duty 3 czołg może i jest amerykański, ale załoga jak najbardziej polska

Call of Duty 3 do dzisiaj pozostaje ewenementem serii. Zaskakiwał sam projekt i skupienie się na walkach na jednym froncie, w przeciwieństwie do standardowego rozrzucenia akcji po przeróżnych szerokościach geograficznych. Ten odważny zabieg sprawił, że gra była znacznie mocniej osadzona w realiach niż wcześniejsze, lekko chaotyczne odsłony cyklu. Z naszej perspektyw zaś najbardziej cieszył odważny pomysł Treyarchu: w fabularnej kampanii umieszczono kilka misji rozgrywanych z perspektywy polskiego pancerniaka z dywizji tzw. Czarnych Diabłów. Grzmocenie niemieckich czołgów nigdy nie miało dla nas tak silnego oddźwięku emocjonalnego. Klimat psuło jedynie kiepsko dobrane nazwisko bohatera, które swojsko brzmiało nie inaczej jak… Bohater (imię: Woycheck). W ramach pokuty za to dziwactwo twórcy uraczyli nas wywiadem z polskim weteranem walk z rejonu Falaise. Tym samym Treyarch dla spopularyzowania na Zachodzie polskiej historii zrobił więcej niż kilka polskich rządów razem wziętych. Daje do myślenia.

Powyższy krótki przegląd zawiera jedynie kilka, naszym zdaniem najciekawszych, produkcji. Szukając głębiej, można by chociażby wskazać spory udział nieszczęsnego szeregowego Obierskiego w Brothers in Arms: Road to Hill 30. Nie zapominajmy także o istnym pionierze mordowania nazistów z perspektywy pierwszej osoby. Wszak to już legendarny B. J. Blazkowicz z Wolfensteina 3D mógł poszczycić się polskimi korzeniami.

Miejmy nadzieję, że Obierskiemu smakował ten papieros.

Jest coś z desperacji w doszukiwaniu się na każdym kroku polskich akcentów w tytułach poświęconych tematyce II wojny światowej. Niestety, w najbliższej przyszłości nie zapowiada się na kolejną tak mile łechcącą nas premierę, jaką niewątpliwie było Call of Duty 3. Ciężko też liczyć na nielicznych polskich deweloperów, którzy nie chcą zamykać się w hermetycznej, z punktu widzenia zachodniego odbiorcy, tematyce. Czy jest szansa na przełom? W swoim czasie kampania wrześniowej i np. powstanie warszawskie skutecznie odnalazła się w polskim komiksie i grach planszowych. Tylko od odbiorców, naszego zainteresowania i gotowości wsparcia twórców zawartością portfela zależy, czy ktoś odważy się ponownie umieścić polskiego żołnierza, nawet kolejnego kaprala Bohatera, na pierwszym planie. A w odległej przyszłości, to kto wie, może doczekamy się gry Virtuti Militari?

Grzegorz „Gambrinus” Bobrek

Parszywa dziesiątka – 10 najlepszych gier i serii o II wojnie światowej
Parszywa dziesiątka – 10 najlepszych gier i serii o II wojnie światowej

II wojna światowa to ostatnio tematyka mniej popularna wśród twórców gier, ale posucha – wraz z nadchodzącym Call of Duty: WW2 – powoli się kończy. Oto nasza lista 10 najlepszych tytułów osadzonych w drugowojennych realiach.

Polskie wojsko w grach wideo – od husarii po GROM
Polskie wojsko w grach wideo – od husarii po GROM

15 sierpnia obchodzimy Święto Wojska Polskiego. Z tej okazji przekopaliśmy się przez masę gier wideo i wybraliśmy te, w których pojawiają się polskie oddziały.