„Do Krakowa wybrałem się podekscytowany możliwością obcowania z kawałkiem historii lotnictwa. Kiedy z bratem dotarłem na miejsce, mieliśmy spore obawy, czy do lotu w ogóle dojdzie. Kwadrans przed wyznaczonym spotkaniem z ekipą Gier-OnLine nad krakowskim rynkiem przeszło prawdziwe oberwanie chmury. Los się jednak do nas uśmiechnął i w ciągu półgodziny utworzyły się wymarzone warunki do lotu. Pojawiło się słońce a niebo było prawie bezchmurne.
W momencie, kiedy dotarliśmy na lotnisko, Piper właśnie kołował w stronę budynku Kierownika Lotów. Zapoznaliśmy się z załogą, byli to dwaj doświadczeni piloci cywilni. Ponieważ ojciec przez blisko trzydzieści lat był instruktorem w Szkole Orląt, szybko znaleźliśmy wspólny język.
Jeden z pilotów oprowadził nas po hangarze Aeroklubu Krakowskiego. Szybko i ze specyficznym lotniczym humorem scharakteryzował znajdujące się tam samoloty. Wymienił ich wady i zalety, osiągi i anegdoty związane z poszczególnymi maszynami.
Potem nastąpiło coś, na co wszyscy z niecierpliwością czekali. Podeszliśmy razem do Pipera (L-4A Grasshopper). Obejrzeliśmy dokładnie jego płócienne poszycie, kabinę i kokpit z siedmioma (!!) przyrządami. Trzeba przyznać, że w średniej klasy samochodzie, znajduje się większa ilość kontrolek ;-). Miałem przyjemność jako pierwszy wsiąść do kabiny i zająć miejsce w przednim fotelu. Wnętrze kabiny jest na tyle małe, że pilot siedzący za mną, operując orczykiem, zahaczał o moje uda.
Aby nastąpił rozruch, jeden z pilotów musiał wykazać się tężyzną fizyczną i kilkukrotnie zakręcić śmigłem. Kiedy tylko silnik zaskoczył, założyliśmy słuchawki z mikrofonem i pokołowaliśmy w stronę pasa startowego. Tak przynajmniej określił to pilot, bo ja widziałem tylko łąkę :-). Kiedy Piper nabierał rozpędu, trzęsło nami, jak byśmy brali udział w zabawie rally-crossowej. Jednak, kiedy tylko koła oderwały się od ziemi lot stał się prawdziwą przyjemnością. Cichy pomruk silnika, szum wiatru i fantastyczna panorama Krakowa. Mimo, że miałem już przyjemność latać na kilku typach samolotów turystycznych, to w tym samolocie czerpie się prawdziwą przyjemność z latania. Doświadczenie to można porównać chyba jedynie do lotu szybowcem. Natychmiast zacząłem żałować, że nie miałem przy sobie kamery, bo zdjęcia nie oddają wszystkiego. Piper jest czuły na każdy podmuch wiatru i pilot przez cały lot pracuje zarówno drążkiem jak i orczykiem.
W czasie, kiedy my byliśmy w powietrzu do lądowania podchodził Robinson i miałem pierwszy raz okazję zobaczyć lądowanie helikoptera z góry. :-)
Po kilku kręgach, na wysokości ok. 160 metrów, pilot spytał o wrażenia z lotu i moje doświadczenie w powietrzu. Porozmawialiśmy o samolocie, jego historii i w jaki sposób wszedł w jego posiadanie. Okazuje się, że Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, chętnie oddaje swoje eksponaty do renowacji. W zamian za doprowadzenie samolotu do stanu używalności można później nim latać. Tak więc miłośnicy lotnictwa – do dzieła!
Po chwili pilot oddał mi drążek i przez kilka minut mogłem samodzielnie pilotować. Samolot jest niezwykle czuły na wychylenia drążka i momentalnie reaguje na jego ruchy. Wystarczyło lekko ściągnąć go na siebie, a od razu nos maszyny zadzierał się do góry. Następnie lecąc po kręgu mogłem podejść do lądowania. W tym momencie pilot ponownie przejął stery i nastąpił najbardziej efektowny element przelotu. Ponieważ Piper nie ma klap dla wytracenia prędkości, pilot wykonał bardzo ciekawy manewr. Na wysokości ok. 180 m zdjął obroty i pod ostrym kątem, ślizgiem, runęliśmy w dół. Ja nazwałbym to katastrofą kontrolowaną. Przyziemienie było jednak delikatne i „na punkt”. Pilot naprawdę wykazał się nie lada kunsztem.
Ponieważ, Piper ma główne podwozie z przodu, w czasie kołowania z kabiny nie widać, co znajduje się przed samolotem. Do stoiska podkołowaliśmy, więc zygzakami.
I tak skończyła się moja przygoda z tą wspaniałą maszyną.
Po mnie w powietrze wzbił się drugi z wybrańców – HotDog. Dzięki uprzejmości organizatorów i pilotów na lot po kręgu "załapały" się również towarzyszące nam osoby.
Dziękuję raz jeszcze za fantastyczną zabawę i mile spędzony czas. Pozdrawiam.
Stad