Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 7 sierpnia 2019, 15:08

autor: Adam Bełda

Dlaczego gracze dzielą się na plemiona i toczą wojny?

„Wojny” właścicieli konsol nie ustają od lat. Tak samo jak swary fanów Call of Duty i Battlefielda. Co za tym stoi? Odpowiedź jest prosta – wszystko przez ewolucję.

Spis treści

Plemiona graczy

Jak te wszystkie socjologiczne pojęcia odnoszą się do społeczności graczy? Cóż, tak jak każda większa grupa zbudowana jest ona z mniejszych „plemion”, oddających cześć poszczególnym markom, konkretnemu sprzętowi czy gatunkowi gier. I nieważne, czy wyraża się to założeniem swojego subreddita, grupy na Discordzie czy generowaniem gigabajtów niepokojącej twórczości fanowskiej ocierającej się o rodzaj pornografii, który zakazany został na kilkunastu planetach (tak, do Was mówię, fani Katawa Shoujo, Undertale i Final Fantasy 7).

Undertale to jedna z tych gier, których społeczność fanów naprawdę przypomina czasami niebezpieczną sektę. W dodatku w niepokojący sposób używającą swego talentu, ale przyzwoitość nie pozwala mi pokazać obrazka ilustrującego 34. zasadę internetu, więc musicie zadowolić się ikonicznym psiakiem. - Dlaczego gracze dzielą się na plemiona i toczą wojny? - dokument - 2019-08-07
Undertale to jedna z tych gier, których społeczność fanów naprawdę przypomina czasami niebezpieczną sektę. W dodatku w niepokojący sposób używającą swego talentu, ale przyzwoitość nie pozwala mi pokazać obrazka ilustrującego 34. zasadę internetu, więc musicie zadowolić się ikonicznym psiakiem.

Czemu użyłem zwrotu „oddających cześć”? Czy nie jest to nadużycie bardziej pasujące do jakiegoś demonizującego gry programu telewizyjnego niż do poważnego artykułu? Być może, ale tylko na poziomie dosłownym. Bo oczywiście bycie fanem a wyznawcą to dwie różne rzeczy, które zdecydowanie nie powinny się mieszać. Na poziomie emocjonalnym jednak różnice pomiędzy trzeźwym przeżywaniem świata a metaforyką religijną bardzo szybko zaczynają się zacierać.

Jednym z najważniejszych aspektów dla rozwoju kultury plemiennej jest czczenie wspólnego bóstwa, które pozwala na utrzymanie spójności grupy. Cóż jednak znaczy „czczenie”? W większości przypadków sprowadza się ono do kultywowania pewnego rodzaju tradycji, w tym organizowania regularnych ceremonii. Ceremonii przewodzi, albo chociaż stanowi jej centralny punkt, kapłan – zwykle bardzo charyzmatyczny – będący mniej lub bardziej formalnym liderem społeczności. Całe wydarzenie zaś ma miejsce wokół totemu będącego wyobrażeniem bóstwa.

Dalej brzmi to jak jakieś bzdury? A jeśli zamiast słowa „bóstwo” użyjemy słowa „idea” czy może bardziej handlowo – „marka”, a zamiast „ceremonia” – „konwent”, „targi” czy „konferencja”... Sprawa zaczyna robić się coraz bardziej niepokojąca, prawda?

Oczywiście znajdą się ludzie twierdzący, że oni nigdy w tego typu imprezach nie biorą udziału i totemiczne wyobrażenie konsoli w postaci jej logo nie wywołuje w nich emocji. Ci jednak prawdopodobnie wyrażają swój instynkt plemienny po prostu w inny, nieco mniej bezpośredni sposób – ceremonia nie musi być przecież huczną imprezą, może nią być zwykłe pisanie o grze na forum czy czytanie recenzji. Usuwając aspekt społeczny, może nią być nawet sam rytuał zasiadania do rozgrywki – wyłączanie świateł, nakładanie słuchawek, odcięcie się od świata, żeby w spokoju przemierzać korytarze stacji w Alien: Isolation. W tym przypadku jednak z trybalizmu przechodzimy do mitologizacji indywidualnej relacji z grą, co jest już zupełnie inną, choć nie mniej ciekawą, historią.

Poetyka religijna nie jest obca samym graczom. Od lat w kręgach zawiedzionych użytkowników Kickstartera krąży żart o kościele Chrisa Robertsa, którego „papież”, niczym Joseph Seed, zbiera wokół siebie tysiące wyznawców bezkrytycznie wielbiących jego wiecznie niedokończone Star Citizen i niczym inny powiązany z religią, dużo nam bliższy biznesmen o radiowym głosie monetyzuje ten kult na przerażającą niemal skalę.

W trakcie eventu Twitch Plays Pokemon, podczas którego użytkownicy Twitcha poprzez wiadomości wysyłane na czacie sterowali bohaterem czerwonej wersji Pokemonów uruchomionej na odpowiednio przygotowanym emulatorze, także czerpano z metafor religijnych. Pidgeotto, zajmujący w drużynie tej inkarnacji Reda prominentne miejsce, ogłoszony został na przykład Ptasim Jezusem.

Skoro mowa o Jezusach niebędących ludźmi – pamięta ktoś jeszcze Thralla?

Warto przyjrzeć się bliżej liderom plemion. W świecie gier to zwykle sławy branży – deweloperzy, dziennikarze, youtuberzy, speedrunnerzy czy innego rodzaju znawcy. Wszyscy mają w sobie to coś, co z prowincjonalnego proboszcza robi przebojowego teleewangelistę. Poza byciem twarzą społeczności pełnią funkcję, jaką pełnili niegdyś kapłani i szamani. Tłumaczą ludziom ideę, która ich jednoczy. Są pośrednikami. A przez to pośrednictwo sami w pewnym sensie stają się symbolami i budują wokół siebie swoisty kult. Nie bez powodu w internecie krążą obrazki stylizujące Gabe’a Newella na świętego. I mimo że to parodystyczny rysunek, będący bardziej przytykiem w stronę Valve niż wyrazem religijnego szacunku, metafora nie została dobrana przypadkowo.

Święty Newell pobłogosławił nas promocją... - Dlaczego gracze dzielą się na plemiona i toczą wojny? - dokument - 2019-08-07
Święty Newell pobłogosławił nas promocją...

Przywódcy tworzą też mitologię swojej społeczności. I nie ma tu znaczenia, że dziś odpowiedzialne są za to raczej sztaby marketingowców – twarzą Wielkiej Epopei o Wyzwalaniu PC pozostaje Tim Sweeney. Mity natomiast są plemieniu niezbędne, by zaspokoić potrzebę prostego, jasno określonego obrazu świata. Odróżniają grupę od otoczenia, jednocześnie często nadając jej poczucie wyjątkowości, jak na przykład mit założycielski obozu PC Master Race o głupich konsolowcach i rasie panów przepuszczających kolejne pensje na modernizację sprzętu.

Wojny konsol

Jak nietrudno się domyślić, tego rodzaju symbolika często zaognia konflikty pomiędzy różnymi grupami. I to też jest rolą przywódców. Pierwotne społeczeństwa zbieracko-myśliwskie miały charakter egalitarny, przeciwstawiając się próbom dominacji. Przypominały raczej komuny, w których wszyscy współpracują w imię przetrwania. Tak funkcjonujące wspólnoty nie były skore do otwartych konfliktów z innymi. Dane archeologiczne pokazują, że znaczący wzrost agresji nastąpił dopiero w momencie przekształcania pierwotnych społeczeństw egalitarnych w większe wspólnoty, kontrolowane przez małe grupy, a nawet pojedyncze osoby. To liderzy widzieli korzyść w podbijaniu innych czy w bardziej agresywnej rywalizacji. Wynika z tego, że to nie podziały plemienne prowadzą do wojny, tylko wojna tworzy podziały plemienne.

Wydaje się to współgrać z historią wojen konsolowych. W zamierzchłych czasach szesnastobitowców Sega i Nintendo walczyły niemalże na noże, nie cofając się przed brutalnym atakowaniem przeciwników i używaniem haseł marketingowych na granicy oszustwa. Choćby sławny blast processing w Mega Drive – funkcja, która w rzeczywistości sprowadzała się jedynie do nieco lepszego przewijania poziomów, ale przedstawiona została jako zabójca Nintendo. Tak, reklamy polegały na bezpośrednim obrażaniu sprzętu konkurencji.

Genesis robi to, czego Nintendo NiES. Czy jakoś tak... - Dlaczego gracze dzielą się na plemiona i toczą wojny? - dokument - 2019-08-07
Genesis robi to, czego Nintendo NiES. Czy jakoś tak...

Dzisiaj wojna fanów jest już znacznie mniej brutalna, z perspektywy czasu obecną sytuację można by nazwać wręcz zawieszeniem broni. Wciąż jednak rozkręcanie marketingu poprzez budowanie wrogości obecne jest na rynku gier, choć teraz ma miejsce raczej w konflikcie Steama z Epic Games Store. Może po prostu szesnastobitowe konsole musiały wzajemną nienawiścią odreagować cukierkowość swoich maskotek. Dzisiaj, odkąd mamy Mortal Kombat, kanalizujemy agresję w lepszy sposób.

TWOIM ZDANIEM

Komputer czy konsola?

Komputer
39,5%
Konsola
16,4%
Jedno i drugie
44,1%
Zobacz inne ankiety
Obalamy 8 fałszywych mitów o graczach
Obalamy 8 fałszywych mitów o graczach

Chciałbyś choć raz przysiąść do komputera bez zbędnych komentarzy mamy, brata czy partnera? Ten artykuł może pomóc Ci w przekonaniu bliskich o nieprawdziwości panujących mitów o graczach.

Pięć prostych porad, jak nie być chamem w grach sieciowych
Pięć prostych porad, jak nie być chamem w grach sieciowych

Zaglądamy w paszczę lwa, przygotowaliśmy bowiem dla Was kilka prostych porad, dzięki którym zmniejszycie sobie ilość soli w organizmie. Zakładając oczywiście, że macie z tym problem i bycie chamem oraz złoszczenie się przeszkadza Wam w graniu.

Badamy źródła hejtu – dlaczego gracze w sieci są tacy toksyczni?
Badamy źródła hejtu – dlaczego gracze w sieci są tacy toksyczni?

Jak to się dzieję, że osoba na co dzień uczynna i miła, gdy siada do League of Legends zaczyna obrażać matki swoich przeciwników? Czy winowajcą jest... brak kontaktu wzrokowego? Tego dowiecie się od eksperta – zawodowego psychiatry i miłośnika gier.