Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 14 lutego 2014, 13:45

autor: Damian Pawlikowski

Najbardziej patologiczne i dziwaczne pary w grach wideo

Na gry-online.pl zawsze hucznie obchodzimy Walentynki, ale nie w klimatach słodkich misiów i bukietów róż. Zbierzmy więc najmniej udane, najbardziej patologiczne i najbardziej wykręcone związki w grach wideo.

Spis treści

Na dobre i na złe (Skyrim / Fable / Fallout 2)

Concept art z gry Fable III. - 2014-02-14
Concept art z gry Fable III.

Ach, oświadczyny, zaręczyny, ślub, wesele, noc poślubna, miesiąc miodowy, a potem... no, tu bywa różnie. W The Sims można postarać się o dziecko, natomiast w Skyrim wybranka naszego serca ugotuje nam pyszny obiad. I ewentualnie pójdzie z nami spać. Gdy już się wyśpimy, będziemy mogli zjeść odgrzane resztki obiadu z poprzedniego dnia. A później znowu pójść kimać w ramionach troskliwej małżonki. I tak w kółko. Codziennie. Do momentu, aż jakiś łaskawy smok litościwie spopieli naszego zdesperowanego bohatera, który nie może nawet na spokojnie porozmawiać przy jajecznicy ze swoją ukochaną o wzrastających podatkach, nowej osełce do mieczy z Ikei, czy o sekretach Gildii Złodziei. Co najgorsze, żona nie śmieje się nawet z naszych dzikich, tanecznych ruchów, ani puszczanych na okrągło bąków - tak jak chociażby ma to miejsce w domowym zaciszu młodej pary w grach serii Fable. Na szczęście w produkcjach Petera Molyneux jeśli po jakimś czasie przestaniemy szanować współmałżonka, który cieszy się jak głupi z kolejnego skradzionego przez nas prezenciku, zawsze możemy złożyć go w ofierze w Świątyni Cieni. Jednak największym utrapieniem okazuje się być nasz życiowy partner w drugiej odsłonie gry Fallout, gdzie w pewnym momencie dostajemy możliwość spiknięcia się z córką bądź synem hodowcy braminów. Pomimo upojnych chwil w pierwszym stadium znajomości, po pewnym czasie zrozumiemy, że nasz partner nie polepsza swoich umiejętności, jest mało efektywny podczas walki, a w dodatku może zginąć od zaledwie jednego strzału, nawet mając na sobie najlepszy pancerz. Może to i lepiej? Jeśli nie chcemy czekać na tak radykalny obrót rzeczy, lokalni łowcy niewolników z pewnością nie obrażą się za kolejną dziarską partię żywego mięcha na sprzedaż. No, co?