Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 2 września 2004, 12:02

autor: Adam Włodarczak

Worms Forts: Oblężenie - zapowiedź

Worms Forts to unikalna mieszanka budowli obronnych i machin oblężniczych z czarnym humorem oraz wartką akcją, znaną z poprzednich wersji!

UWAGA!: Tekst przeznaczony dla osób o mocnych nerwach.

RAPORT Z MISJI ZX2943

21 czerwca 2004 roku. Dla zwykłego, szarego, przeciętnego obywatela III Rzeczypospolitej Polskiej – pogodny, słoneczny, wiosenno-letni dzień... Dla nas, tajnej, dwuosobowej grupy operacyjnej Gier-OnLine, rozpoczął się prawdziwy koszmar. Życiowe horrendum... Tego dnia wyruszyliśmy na ściśle skrywaną misję... Misję ZX2943. Ostatnią misję dla mojego kompana i druha, Jimmy’ego...

Oto fragmenty, często przerywane, z wieloma niedokończeniami (nie wiedzieć dlaczego!), pamiętnika Jimmy’ego Joe.

Ku chwale Serwisowi Informacyjnemu!

Bob Mc’ZłotaRączka

WSPOMNIENIA JIMMY’EGO JOE

Dzień zero – „Nudno mi!”

Kolejny nudny dzionek, kolejna zapisana kartka... Siedzimy wraz z Bobem i czekamy na nowe zlecenia. Nudno jak nigdy! No, może nie dla Boba. Chłop liże rany po ostatniej misji – tej pamiętnej misji w siedzibie DreamWorks. Na szczęście Shrek w końcu dał za wygraną...

W końcu! Boss, szef wszystkich szefów, wbiegł jak zwykle znerwicowany do naszej siedziby, począł wyjaśniać, prosić, mówiąc zaś o tym nowym zadaniu często drgała mu powieka... Będzie ciężko, ale co to dla nas – dla nieustraszonego duetu Jimmy & Bob? Pestka!

Jutrzejszego dnia, w godzinach późnonocnych, wyruszamy do jakiegoś podziemnego studia. Nazwy nie pamiętam. Coś z „siedemnaście” w nazwie...

Dzień pierwszy – „O! o! Aaa...!”

Cholera jasna! Boss mówił, że będzie niezbyt miło, ale na miłość boską – NIE AŻ TAK...!

Dzień drugi – „O! o! Aaaa...!” (c.d.)

Bez zmian. Przedarliśmy się z Bobem przez linie obrony i schowaliśmy się w okopach. Siedzimy już tu drugi dzień... Wszędzie są te przeklęte robaki... Krzyczą, strzelają, atakują... Nie poddajemy się...

Dzień trzeci – „Konflikt... chyba!”

Bob zaczyna zrzędzić, rozmowa pomiędzy nami staje się nie do zniesienia. „Musimy ich zaatakować!” – wrzeszczy przez cały czas. Ja wiem, że lepiej będzie, gdy jeszcze zostaniemy w ukryciu... Zostajemy... To głupie robactwo w końcu samo się wytnie! Musi... Oby...!

Dzień czwarty – „Robacza strategia”

Nasze zapasy niemiłosiernie kurczą się. Te na pozór sympatycznie wyglądające stwory z dużymi, wyłupiastymi, białymi oczyma cały czas tłuką się nawzajem! Kanibale!?

Zaczęliśmy rozpracowywać ich taktykę. Wiemy na pewno, że wróg fortyfikuje się na dużą skalę. Robactwo z kaskami buduje co i rusz dziwne konstrukcje – po co im to wszystko...? Nie wiem i wiedzieć nie chcę... Chociaż... O! o! - jaka fajna katapulta!

Co dziwne, robactwo nas zauważyło – ale nie zaatakowało! O co w tym chodzi!?

Dzień piąty – „Wtajemniczenie”

Siedząc cały czas na swoim miejscu w końcu mnie olśniło! Alleluja! Ale po kolei, jak to było...

- Psst...! PSSST! – budził mnie dziwny stwór z wyraźnymi pierścieniami na tułowiu (w sumie to ta istota była samym tułowiem z dużymi, kredowobiałymi ślepiami). – Koleżko, rozp...ucha na całego!

Siedziałem jak wryty, będąc przekonanym, że śmierć nadejdzie szybko. Tym bardziej, że rozbójnik ten w łapskach swoich trzymał dużych rozmiarów kuszę oraz wielką wyrzutnię rakiet. Bob w międzyczasie przebudził się ze snu i począł uciekać, że ho, ho! Co za dezerter! Zdziwienie me przerosło wszelkie granice, gdy to jedno z morderczych stworzeń wrzeszczało dalej: „Koleżko, dołączaj do naszego teamu!” Niestety szczegółów nie zdradził – nie zdążył. Na głowie tegoż robaczka (bo był nawet sympatyczny!) wylądował granat rozpryskowy. I tyle z niego zostało...

Co to wszystko znaczy? O co tu chodzi? Tego nadal nie wiem – za to wiem jedno, Bob dał nogę. A wracając do robaków, to robi się coraz weselej! Te insekty w żółtych czapeczkach budują cały czas jakieś wielkie zamczysko – wały obronne, wieże, ściany, cytadele i w końcu wartownie. Widać wyraźnie, że mają przemyślaną strategię, a nie młócą się bezmyślnie nawzajem. Widać nawet, że to robactwo korzysta z dostępnych tu zasobów naturalnych – doprawdy ciekawe zjawisko!

Strach i lęk, które początkowo mi towarzyszyły, przeradzają się pomału w... – o, zgrozo! – miłe i ciepłe uczucia względem tych niszczycieli. Matko najświętsza! – co się ze mną dzieje!?

Dzień szósty – „Niezrozumiały bełkot”

Tempo akcji, w jakim to wszystko się tu dzieje, przeraża mnie. Czasem nie zdążę podrapać się tu i ówdzie, a już kolejne strzały, następne ataki powietrzne, napalm i gorąca smoła. A! Auć! To musi naprawdę boleć...!

Jestem tutaj już szósty dzień, po Bobie śladu nie widać, pewnie się zaszył gdzieś. Pomyślałem, że dobrze byłoby w końcu coś zrobić, dowiedzieć się czegoś więcej – nie mogę zapomnieć, że jestem tu służbowo... (Też mi misja – czysta przyjemność! phi! – I love this job!)

Postanowiłem ruszyć cztery litery z miejsca i przejść się po zniszczonych okolicach. Wokół ruiny wielkich budowli, pełno robaczych ciał (tylko, na litość, dlaczego na każdej facjacie poległych insektów widnieje okrągły, figlarny uśmieszek!?) – istne piekło. Przechadzając się po opuszczonych wartowniach znalazłem jakieś dziwne ulotki, a raczej ich strzępy:

„Worms Forts: Under Siege – beta testy – uwaga! Uwa...”

„Worms Forts to unikalna mieszanka budowli obronnych i machin oblężniczych z czarnym humorem oraz wartką akcją, znaną z poprzednich wersji! To równi...”

„Odbądź podróż w czasie i przestrzeni, rzucając wyzwanie historii, w trybie pojedynczego gracza. Od Starożytnego Egiptu do potęgi Rzymskiego Imperium!” – o proszę, jedna, zachowana w całości – co nie zmienia faktu, że aż się chce zwracać tygodniowe śniadanie od tego marketingowego bełkotu – tfu!, a fe! pfu! – idę dalej...!

Dzień ósmy – „Pożegnania czas”

Nie myślałem, że kiedykolwiek to nastąpi... Czas pożegnania... Rozłąki z moim świętym, tajnym, operacyjnym, pamiętnikiem... Cóż – krótko i zwięźle, czasu nie ma!

Decyzja podjęta, nic już jej nie zmieni. Zostaję tu – i basta! Na pewno Bob wróci po moje rzeczy, dlatego napiszę parę słów wyjaśnienia... Z góry zaznaczam i proszę o jedno – nie szukajcie mnie!

Przedwczoraj, szóstego dnia, idąc dalej w nieznane, trafiłem do głównej bazy zielonych robaków. Nie stracili mnie – ba! - wręcz przeciwnie. Nakarmili, ubrali (a raczej przebrali w coś glistopodobnego). No i uzbroili! Och! Co za arsenał! Nasze (moje byłe) tajne magazyny do tego się nie umywają! Wszelkiej maści katapulty, działa, łuki i strzały, artyleria, nawet broń nuklearna...! Tak jest, to wszystko jest moje! A najlepsze jest to, że wszyscy moi zarobaczeni towarzysze mają to samo – wróg zresztą też... Co tu dużo mówić, zostaję tu dla frajdy... Moje nowe życie... Nowy „lajf stajl” – jakby powiedział mój najlepszy ziomek z ulicy. Bijemy się tu wszyscy razem, atakujemy w błyskawicznym tempie, po prostu nie mam teraz czasu na nic – nawet na pisanie tego pamiętnika. Ech! Pięknie...!

Kończę, kończę ze swoim dotychczasowym, stresującym życiem! Tymczasem – do atakuuu! A! Aaaa...! [ostatnia kartka silnie zaplamiona czerwoną cieczą]

PS. Byłbym zapomniał, Bob – ty... [tutaj ktoś wyrwał dwie pełne strony]... pozdrawiam.

Adam „Speed” Włodarczak

Worms Forts: Oblężenie

Worms Forts: Oblężenie