Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 30 stycznia 2009, 13:37

Warhammer 40,000: Dawn of War II - testujemy przed premierą

Kosmiczni Marines wciąż żyją i wygląda na to, że mają się dobrze. Beta-test Dawn of War 2 dostarczy Wam informacji zarówno na temat kampanii dla pojedynczego gracza, jak i rozgrywki sieciowej.

Relic to niezwykła firma. Opracowawszy świetny pomysł na strategię czasu rzeczywistego, potrafiła porządnie zaserwować go graczom kilka razy. Pomijając bardzo dobrą i utrzymaną w typowej dla Relica konwencji Company of Heroes, warto przede wszystkim wspomnieć, że Warhammer 40,000: Dawn of War zebrał świetne noty na poziomie 86% i doczekał się aż trzech oficjalnych rozszerzeń. Zarówno ocena podstawki, jak i obecność Winter Assault, Dark Crusade i Soulstorm doskonale świadczą o tym, jak wysoko Relic postawił sobie poprzeczkę.

Przedpremierowa wersja Dawn of War 2 pozwala mniej więcej ocenić, czy autorzy podołali zadaniu, jakim było stworzenie pełnoprawnego sequela gry opartej na bogatym uniwersum Warhammera 40,000. Sytuacja z DoW 2 jest również ciekawa z punktu widzenia redaktora piszącego o tej grze, bowiem udostępniony przez CD Projekt kod jest praktycznie cały czas uaktualniany. Z tego powodu ciężko z całą pewnością stwierdzić, jak będzie wyglądać premierowa wersja omawianej produkcji.

Grając samotnie

Kampania dla pojedynczego gracza pozwala wcielić się w dowódcę oddziałów Kosmicznych Marines. W fabule gry pojawiają się znane z poprzednich odsłon osoby, takie jak kapitan Davian Thule czy Gabriel Angelos. Akcja gry koncentruje się na inwazji nowej rasy, jaką są Tyranidzi. Nie dość, że są oni prototypem Zergów ze Starcrafta, to jeszcze przypominają postacie z takich filmów z gatunku science-fiction jak Starship Troopers. Oprócz wspomnianych Marines i Tyranidów, w grze spotkamy również innych starych znajomych – Eldarów i Orków.

Misje obronne są najłatwiejsze w grze – przeciwnicy są bardzo przewidywalni i przeważnie kiepsko walczą.

Nie od dziś wiadomo, że DoW2 to produkcja zupełnie inna niż jej poprzedniczka. Przede wszystkim można od razu zapomnieć o stawianiu bazy. Na misję wybieramy tylko cztery spośród sześciu dostępnych oddziałów – stanowią oni całą naszą siłę w obliczu wrogich hord. Na szczęście, jest z czego wybierać, bowiem wśród dostępnych ludzi mamy m. in. speców od broni ciężkiej, zwiadowców, szturmowców z jetpackami, a w późniejszym stadium rozgrywki pojawia się również robot bojowy Drednot.

Zabawa wygląda następująco: lądujemy na polu bitwy zawsze w południowej części mapy. Nasz cel przeważnie znajduje się dokładnie na jej drugim krańcu, zaś na drodze do niego stoi mnóstwo wrogów. Przebijając się do celu, można przechwycić jakiś budynek, dzięki któremu otrzymamy wsparcie w kolejnych misjach – artylerię, utworzenie wieżyczek obronnych lub czasową nieśmiertelność. Ostatecznym wrogiem w misji jest przeważnie jakiś silny Boss, dysponujący specjalnymi atakami i skórą tak twardą, że pociski z tradycyjnej broni palnej nie robią mu krzywdy. W walce z takim przeciwnikiem trzeba uciekać się do innych taktyk – stosowania granatów, wyrzutni rakiet czy też mieczy łańcuchowych.

Misje tego typu stanowią około 90% kampanii dla pojedynczego gracza. Na pozostałe 10% składają się rozwijające fabułę nieszablonowe zadania. Zarówno teren, jak i główne wytyczne w tych misjach są zdecydowanie bardziej oryginalne i przez to ciekawsze. W grze pojawiają się także zadania dotyczące obrony w/w budynków zapewniających wsparcie. Polegają one na odparciu kilku fal ataków i zniszczeniu wrogiego pojazdu, który zawsze w tego typu misjach zjawia się na samym końcu. Wystarczy odpowiednio rozstawić wieżyczki, miny i naszych Kosmicznych Marines, by nie prześliznęła się nawet mysz.

Każdy z żołnierzy zdobywa doświadczenie (nawet, jeśli nie uczestniczy w misjach, trochę punktów zawsze dostanie). Wchodzenie na kolejne poziomy rozwoju pozwala zwiększyć skuteczność bojową naszych ludzi. Przyznawane punkty można przeznaczać na umiejętności związane z walką wręcz, walką na dystans, żywotnością i energią (potrzebną do wykorzystywania specjalnych zdolności bohaterów gry). Do tego z każdą misją powiększa się liczba dostępnych rodzajów broni, pancerzy i różnorakich dodatków, takich jak granaty, sztandary, miny itp. Z gry RTS zrobiło się więc coś w rodzaju hybrydy RPG i Hack’n’Slasha.

Jeżeli któryś z podkomendnych straci przytomność w wyniku odniesionych ran, możliwe jest reanimowanie go. Można to robić albo poprzez wykonanie odpowiedniego zabiegu (co w praktyce sprowadza się do podejścia przytomnym żołnierzem do powalonego towarzysza), albo poprzez zastosowanie odpowiedniej mocy, która w mig stawia na nogi i leczy wszystkich żołnierzy. Dzięki temu rozwiązaniu kampania dla pojedynczego gracza jest generalnie łatwa, a z powodu bardzo podobnych do siebie misji, również i nudna. Obawiam się, że w stosunku do finalnego produktu kampania nie ulegnie poważnym zmianom na lepsze, aczkolwiek na razie ciężko stwierdzić to na 100%.

Ekran taktyczny informuje, jakie misje możemy wykonać.

Walki wieloosobowe

Inaczej jest w przypadku rozgrywki w trybie dla wielu graczy. Tutaj, między innymi za sprawą większego znaczenia czynnika ludzkiego, zabawa jest zdecydowanie bardziej urozmaicona i mocniej przyciąga do monitora. Tutaj również nie stawiamy bazy: każdy gracz dysponuje jednym budynkiem służącym do produkcji jednostek. Jak to w grach Relica bywa, jednostek nie jest zbyt wiele. Ważne jest to, że są one bardzo różnorodne. Podobnie jak w kampanii dla pojedynczego gracza mamy tu dostęp do drużyn zwiadowców, oddziałów z bronią ciężką, szturmowców, grup naprawczych itd. Nie brak również pojazdów oraz (w przypadku Tyranidów) wielkich i trudnych do pokonania stworów.

Przed każdą walką gracz wybiera herosa, czyli kogoś w rodzaju przewodnika całej armii. W zależności od tego, na jakiego bohatera się zdecydujemy, dostajemy inny pakiet dodatkowych mocy. Wybór konsyliarza pozwala na korzystanie ze zdolności leczniczych, heros specjalizujący się w ofensywie może wezwać do walki dodatkowe oddziały, mechanik natomiast wspomaga pojazdy charakterystycznymi dla siebie umiejętnościami. Fani gier Relica prawdopodobnie zauważą pewne podobieństwo do tzw. doktryn z Company of Heroes. Nie da się ukryć, że to trafne spostrzeżenie. Na szczęście, trudno tu mówić o wyjątkowo uciążliwej wtórności, bowiem rozwiązanie zastosowane w DoW2 sprawdza się co najmniej bardzo dobrze.

Podobnie jak w „jedynce”, do produkcji jednostek potrzebne są dwa surowce – energia i rekwizycja. Zdobywa się je poprzez zajmowanie punktów rozmieszczonych na mapie. O nie właśnie toczą się bitwy – ta drużyna, która jest w posiadaniu większej liczby posterunków, zdobywa przewagę nad wrogiem. To właśnie w ich rejonach toczą się najzacieklejsze walki. Tak się jednak składa, że – przez wzgląd na charakter rozgrywki – gracze rzadko wystawiają więcej niż 5 oddziałów każdy. Bitwy zdecydowanie nie mają epickiego charakteru, lecz w żaden sposób nie zaburza to odbioru gry.

Zarówno w kampanii single, jak i w grze wieloosobowej nasze jednostki zdobywają kolejne poziomy doświadczenia i rozwijają swe umiejętności. Imponujący jest także zbiór różnorodnych usprawnień, które możemy zafundować naszym piechociarzom i pojazdom – do dyspozycji mamy kilka rodzajów broni, narzędzia naprawcze, dodatki w postaci czasowej niewidzialności itd. Najwięcej ulepszeń może otrzymać wybierany na początku zabawy heros. Choć jest on pojedynczym piechociarzem, jest stosunkowo uniwersalną jednostką.

Beta oferuje tylko sześć map. Niektóre przeznaczone są do walk „jeden na jednego”, natomiast inne pozwalają sześciu graczom na drużynową walkę. Bitwy 3vs3 są w mojej opinii zdecydowanie ciekawsze niż 1vs1. Są dłuższe i dzięki temu pozwalają rozgrywce rozwinąć skrzydła – gracze są w stanie dorobić się najlepszych jednostek i wystawić sporą grupkę wojsk, czyniąc zabawę wyjątkowo ciekawą. Niestety, rozgrywanie większych batalii jest okupione podwyższonym ryzykiem wystąpienia błędów technicznych i desynchronizacji. Podczas gry wielokrotnie spotkałem się również z poważnym problemem, jakim jest wysoki ping. Łącze pozwalające na wyjątkowo komfortową zabawę we wszystkie sieciowe FPS-y i RTS-y często nie daje sobie rady z DoW2 i to nawet przy zalecanym obniżeniu ustawień grafiki. Irytuje także brak takich podstawowych opcji jak ustanowienie hasła czy podzielenie graczy na więcej drużyn niż dwie. Mam szczerą nadzieję, że pełnoprawny produkt będzie się pod tym względem prezentował zdecydowanie inaczej niż beta.

Moje ogólne odczucia związane z grą przez Internet są raczej pozytywne – rozgrywka jest nietuzinkowa i naprawdę może się podobać, zwłaszcza jeśli się lubi realia Warhammera 40,000. Niedoskonałości związane z trybem gry sieciowej można złożyć na karb bety i przypuszczam, że w ciągu kilku najbliższych dni zostaną one wyeliminowane.

Przebijanie się do głównej bazy wroga zajęło trochę czasu… ale warto było podjąć się tego wyzwania!

Oprawa audiowizualna

Jak widać na obrazkach z gry (a także na filmiku z serii Gramy!), oprawa wizualna prezentuje się całkiem nieźle. Co więcej, DoW2 działa bardzo płynnie nawet przy wysokich ustawieniach graficznych – po kilku ostatnich kiepskich konwersjach miło jest zagrać w coś, co zachowuje się przyzwoicie.

Wszelkie efekty specjalne, takie jak eksplozje, specjalne ataki niektórych jednostek, ostrzały artylerii itd., wyglądają ładnie i muszę przyznać, że graficy z Relica dobrze wywiązali się z powierzonego im zadania. Obłe kształty murów i budynków (połączone niekiedy z szalejącą burzą piaskową) tworzą styl graficzny, obok którego żaden fan serii nie może przejść obojętnie.

Podobny wysoki poziom prezentuje również warstwa dźwiękowa. Pomijając wszelkie odgłosy wybuchów i strzałów (co do których ciężko jest mieć jakiekolwiek zastrzeżenia), warto zwrócić uwagę na kwestie mówione w grze. Są one rewelacyjne – dialogi wygłaszane między misjami mają swój klimat i pozwalają lepiej wczuć się w rolę Zakonnego Dowódcy Kosmicznych Marines. Miło słucha się również modulowanych głosów dochodzących np. z Drednotów. Kwestie Orków z ich charakterystycznym, kaleczonym angielskim również zasługują na oklaski.

Czy da się już ocenić grę?

Moim zdaniem – nie. Tryb wieloosobowy wymaga jeszcze pracy i wsparcia ze strony graczy, którzy zdecydowali się pobrać ogólnodostępną wersję beta. Drobne szczegóły dotyczące balansu oraz komfortu rozgrywki są kluczowe dla nowej gry Relica, a ponieważ zapewne ulegną jeszcze zmianie, lepiej wstrzymać się z ferowaniem wyroków.

Nieco inaczej ma się sprawa z trybem dla pojedynczego gracza. O ile w ogólnej formule kampanii prawdopodobnie nic nie zmieni się na lepsze, trzeba pamiętać, że DoW2 cały czas jest udoskonalany. Może więc w finalnej wersji znajdzie się coś, czego jeszcze nie widzieliśmy? Czas pokaże.

Maciej „Sandro” Jałowiec

NADZIEJE:

  • dobry tryb multiplayer;
  • wprowadzenie interesującej rasy Tyranidów;
  • kampania dla pojedynczego gracza to ciekawa w założeniach hybryda kilku gatunków;
  • niezła oprawa audiowizualna, w szczególności kwestie mówione.

OBAWY:

  • kampania dla pojedynczego gracza na dłuższą metę jest nudna;
  • zmiany w stosunku do pierwszego Dawn of War mogą odstraszyć niektórych graczy.

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej

Warhammer 40,000: Dawn of War II

Warhammer 40,000: Dawn of War II