Tom Clancy's Splinter Cell Essentials - przed premierą
Spotkamy podobne zasady gry co na dużych platformach, zero cięć w sposobie rozgrywki, zupełnie nowe misje wypełniające fabularne luki serii oraz wyraźny nacisk developera na jak najlepsze dopasowanie gry do specyfiki użytkowania PSP.
Emil Ronda
Mogłoby się wydawać, że ten Fisher ma naprawdę przerąbane. W końcu w tej samej gałęzi działa mistrz branży, niejaki Wąż. Ale nie taki „rybak” biedny, jakby się wydawać z początku mogło, bo o odpowiednią jego pozycję wśród gier z gatunku składanek dba dobry, troskliwy wydawca – UbiSoft. O tak, bohater powieści Toma Clancy’ego zagrzał na dobre miejsce w światku gier komputerowych i wideo. Stało się tak za sprawą mocno realistycznej konwencji gier, w których bierze udział. O ile seria Metal Gear Solid stawia na wspaniałą fabułę i pewną umowność rozgrywki, o tyle Splinter Cell kładzie nacisk na realizm. W obu przypadkach mamy bohatera będącego doskonale wyszkolonym zawodowcem, agentem, który ma wykonać supertajne zadanie i najlepiej, jeśli zrobi to możliwie jak najdłużej pozostając w ukryciu.
Seria MGS doczekała się już swojego wydania na konsole przenośne (Metal Gear Solid Acid i nadchodzący sequel) i tylko kwestią czasu wydawało się to, by Sam Fisher również zaczął zaglądać nam „do kieszeni”. Na co cierpi PSP? Krzykniemy zapewne jednym chórem: „na odgrzewane kotlety!”, czyli swoistą powtórkę z rozrywki, jaką fundują nam wydawcy, wypuszczając gry niewiele wnoszące względem odpowiedników na większą siostrę – PS2. Z przyjemnością donoszę więc, że opisywana tu pozycja niemal na pewno nie będzie należeć do tej grupy gier i ma duże szanse mocno namieszać na rynku PSP.

„Pamiętam, Snake, jak w 39-tym w Navy Seals...”
Zakładam, że słyszeliście już o nadchodzącym wielkimi krokami Sprinter Cell: Double Agent na duże konsole. Będzie to prequel w stosunku do wydanych już trzech części, czyli gra przedstawiająca wcześniejsze wydarzenia. Essentials natomiast przeniesie nas w czasie jeszcze bardziej wstecz, gdy Sam był agentem Navy Seals i nieznana mu była nazwa organizacji Third Echelon czy choćby istota bycia podwójnym agentem. Zapowiada się więc na to, że wersja na PSP wypełni sporo luk w całościowym obrazie fabularnym Splinter Cella, jako serii. Jednak ważne jest, by posiadacz PSP, który nigdy wcześniej nie grał w Splintera, nie poczuł, że „czegoś tu brakuje” i widział wydarzenia w Essentials jako spójną całość.
Troszkę tę wizje psuje fakt, że misje nie będą następować w porządku chronologicznym, ale mam nadzieję, że twórcy wybrną z tego z klasą. Z potwierdzonych lokacji na pewno skradać się będziemy w Kolumbii (rok 1992) w jednostce specjalnej Navy Seals, ale np. misją w byłej Jugosławii zahaczymy już o początki przynależności Fishera do organizacji Third Echelon. Ogółem zaliczymy 9 zadań podstawowych i – uwaga – 3 dodatkowe, które będą wiernymi kopiami misji z dotychczasowych edycji na duże konsole. Ciekawie.
„Wiesz, Snake, musiałem przystosować się do nowych warunków...”
W tej części tekstu skupimy się na chyba najważniejszym aspekcie nowego Splinter Cella, czyli przystosowaniu gry do charakterystyki przenośnej konsoli i środowisku (tym prawdziwym, nie wirtualnym), w którym odbywa się zabawa.
Być może jeszcze nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale gdyby dać graczom idealną konwersję na PSP którejś z wydanych już części, nie byłoby wcale tak różowo, jeśli chodzi o wygodę rozgrywki. Ciekawi, czemu? No to jedziemy. Po pierwsze dźwięk, który gra w serii bardzo ważną rolę. W tej grze dużo nasłuchujemy, zamieramy w bezruchu nadstawiając uszu w „poszukiwaniu” strażników. Również jeśli sami generujemy głośniejsze dźwięki, tym gorzej dla nas. Teraz wyobraźcie sobie, że jedziecie pociągiem czy autobusem i wcale nie macie zamiaru podkręcać głośności w słuchawkach na full, albo że w ogóle nie macie przy sobie słuchawek. Da się efektywnie grać? Słaba opcja, prawda? Na szczęście programiści zauważyli problem i na wyświetlaczu pojawią się dwa nowe wskaźniki reprezentujące poziom hałasu po każdej ze stron bohatera. Rozmowy, czy przesłuchania opisane będą nie tylko głosem, ale także wyraźną, jasną czcionką. Jeden problem z głowy – sprytnie. Lecimy dalej. Misje w tej serii zawsze należały do stosunkowo długich, a nagrywać stan gry można było tylko pomiędzy nimi. Nijak ma się to do wygody korzystania z konsoli przenośnej, gdzie przecież często gramy „na raty”, krótkimi partiami. W Essentials save’ować będziemy mogli w dowolnym momencie. Zapewne negatywnie wpłynie to na poziom trudności zabawy (w tym sensie, że to bardzo ułatwi ukończenie gry), ale powiedzmy, że wybrano mniejsze zło.

Zaimplementowano też szereg pomniejszych zmian, które bezpośrednio wpłyną zapewne na wygodę gry na PSP. Jedną z nich jest wprowadzenie delikatnego (nie nachalnego) auto-celowania, z uwagi na powszechnie znaną, mniejszą precyzję PSP-owego analoga. Mniejsza liczba przycisków wymusiła też pewne ustępstwa i tak np. „kółko” i „kwadrat” podczas trybu strzelania odpowiadać będą za strafe’owanie. PSP nie ma dwóch gałek, więc rozglądanie się po otoczeniu będzie możliwe, ale dopiero po zatrzymaniu się i wduszeniu dodatkowo „kółka”.
„Wężu, a powiadam Ci, że odpicowali mnie nie licho!”
Splinter Cell od pierwszej części brylował w kwestii grafiki. Ma to związek z pierwotnym wyglądem na Xboxa; była to wtedy gra z absolutnej czołówki w tej mierze, pokazująca duże możliwości x-pudła. Z kolejnymi wydaniami ten trend się zachował i nawet będąc ograniczeni możliwościami technicznymi PS2, programiści odpowiedzialni za konwersje na ową platformę zawsze starali się zwracać uwagę gracza na wysokiej jakości efekty świetlne. To swoisty znak firmowy serii. I byłoby nietaktem oraz brakiem honoru, gdyby ekipa odpowiedzialna za PSP nie wzięła sobie do serca tego faktu.
Jak na możliwości przenośnej konsoli grafika Essentials prezentuje się już teraz bardzo dobrze. Koderom udało się zaadaptować na potrzeby tej edycji silnik graficzny z Pandora Tomorrow, więc każdy, kto grał w wersję na PS2, doskonale wie, czego może się spodziewać – udanie prezentują się modele postaci, a ze zmiennych warunków pogodowych wcale nie zrezygnowano, w co początkowo nie dawałem wiary, zdając sobie sprawę z – jednak mniejszych od PS2 – możliwości technicznych PSP.
„Starzeje się, Snake, wiesz coś o tym... Czas opowiedzieć im dawne czasy...”
Gotowi na starsze, nigdy nie opowiedziane misje Sama Fishera? Powinniście zacierać rączki, bo tym razem Ubi raczej nie pokpi sprawy przeniesienia znanej serii na PSP, jak to zrobiło z pewnym „Księciem”. Głową co prawda nie ręczę, bo to nie recenzja, ale postarałem się powyżej przedstawić Wam fakty, które za taką tezą przemawiają. Za tezą, że będzie to udana gra, w dodatku nie będąca zwykłym lub zubożonym portem z PS2, co ostatnio jest niestety „w modzie”.

Spragnieni porządnej skradanki posiadacze PSP z przyjemnością wypróbują wszystkie występujące w serii bronie czy gadżety. „Przenośny” Fisher nie zapomni żadnego ruchu i umiejętności ze swojego bogatego repertuaru. Takie patenty jak gogle termowizyjne i noktowizor wspomogą nas i tym razem. Tak więc spotkamy podobne zasady gry co na dużych platformach, zero cięć w sposobie rozgrywki, zupełnie nowe misje wypełniające fabularne luki serii oraz wyraźny nacisk developera na jak najlepsze dopasowanie gry do specyfiki użytkowania PSP. Zanosi się na udane skradanie na... małym ekranie.
Emil „Samuraai” Ronda
NADZIEJE:
- fabuła, która rzuci sporo światła na przeszłość Sama Fishera;
- nacisk developera kładziony na dopasowanie rozgrywki do specyfiki PSP jest godny zwrócenia szczególnej uwagi;
- grafika wydaje się być na zbliżonym, jeśli nie identycznym poziomie technicznym, co Pandora Tomorrow w wersji na PS2; jeśli to się potwierdzi, posiadacze PSP dostaną świetną graficznie pozycję;
- potwierdzono tryb multiplayer i zapewne zostanie oparty o sposoby zabawy znane z poprzednich edycji.
OBAWY:
- czy wymuszone zmiany w technice sterowania nie wpłyną negatywnie na swobodę rozgrywki (szczególnie, że zachowano wszystkie umiejętności Sama)?
- a może by tak dodać jakieś nowe możliwości, np. wykrywanie fotokomórek dymem papierosowym (Snake: Samuraai, nie bądź taki cwany, co?!)? niestety takowych nie potwierdzono.