Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Paladins: Champions of the Realm Publicystyka

Publicystyka 27 września 2016, 14:00

Testujemy Paladins – ubogi Overwatch za darmo

Na Steamie pojawiła się gra Paladins. Czy darmowy Overwatch ma potencjał, by skraść graczy Blizzardowi? Jedno wiadomo na pewno: jeszcze nie teraz.

PALADINS W SKRÓCIE:
  • bohaterska strzelanka twórców Smite’a;
  • dwie drużyny złożone z pięciu graczy;
  • wiele podobieństw do Overwatcha;
  • siedemnaście postaci;
  • gra oferowana w formie wczesnego dostępu;
  • model free-to-play.

Gdy World of Warcraft pobijało kolejne rekordy popularności, duża liczba twórców próbowała powtórzyć sukces Blizzarda, masowo wydając następne gry MMO. To samo stało się z gatunkiem MOBA, który rozsławiło stworzone przez Riot Games League of Legends. W jednym i w drugim przypadku żadnemu naśladowcy nie udało się nawet zbliżyć do popularności wymienionych gigantów. Dla wydawców stało się więc jasne, że jeśli chce się odnieść sukces w nowym typie gier, trzeba być jednym z jego pionierów. Tak też narodziła się moda na strzelanki z bohaterami. W krótkim okresie zapowiedziano całą masę podobnych tytułów, mimo że nikt nie był nawet pewien, czy taki rodzaj rozgrywki przyjmie się wśród graczy. Do forpoczty twórców rodzącego się gatunku szybko dołączyli autorzy gry Smite, których najnowsze dzieło zatytułowane Paladins właśnie weszło w fazę otwartych beta-testów.

Patrząc na wspomniany tytuł, trudno uciec od skojarzeń z grą Overwatch. Choć obie produkcje zostały zapowiedziane w podobnym czasie, ta ostatnia ukazała się jednak dużo wcześniej, przez co grając w propozycję studia Hi-Rez, mamy wrażenie obcowania z mniej dopracowanym i uboższym klonem hitu Blizzarda.

Przepychanki na brzydkich mapach

Rozgrywka w Paladins polega na walce dwóch pięcioosobowych zespołów, które rywalizują o stojący w centrum mapy pojazd. Zadaniem każdej drużyny jest zajęcie wspomnianej maszyny, a następnie przepchanie jej do bazy wroga. Jedna i druga czynność nagradzana jest punktem. Jako że do zwycięstwa wymaganych jest kilka takich punktów, mecze składają się z paru identycznych rund, powtarzanych aż do sukcesu jednej z ekip. Nic skomplikowanego.

O ile sam pomysł wydaje się ciekawą, aczkolwiek prostą, wariacją na temat trybu eskorta z Overwatcha (a tak naprawdę jest inspirowany Team Fortress), o tyle jakość wykonania aktualnych map pozostawia wiele do życzenia. Proponowane obecnie lokacje to zdecydowanie jeden z najsłabszych elementów gry. Najczęściej są one bardzo małe i tak zaprojektowane, że nie oferują prawie żadnych interesujących możliwości ataku czy obrony. Z tego też powodu, bez względu na wylosowaną mapę, każda rozgrywka wygląda niemal identycznie. Dwie drużyny stają naprzeciwko siebie i strzelają do każdego, kto znajduje się przed nimi. Można co prawda próbować oflankować wroga, ale dostępne ścieżki są tak oczywiste, że trudno liczyć na jakiekolwiek zaskoczenie przeciwnika.

Bohaterowie, których gdzieś już widzieliśmy

Tym, co odróżnia Paladins od większości strzelanek na rynku, są oczywiście bohaterowie. Przed rozpoczęciem rozgrywki każdy z graczy może wybrać jednego z siedemnastu aktualnie dostępnych herosów. Różnią się oni używaną bronią, zbiorem specjalnych umiejętności oraz zdolnością ostateczną. Rozwiązanie klasyczne dla gier typu MOBA.

W przeciwieństwie jednak do Overwatcha w grze studia Hi-Rez nie mamy możliwości zmiany postaci podczas trwania rozgrywki. Wymusza to na graczach uzgodnienie taktyki i sprawne rozdzielenie ról jeszcze przed meczem, a nie ma na to zbyt wiele czasu. Choć rozwiązanie to było kiedyś bardzo popularne w drużynowych grach z bohaterami, z większości tytułów zostało wycofane, żeby uniknąć spięć między uczestnikami zabawy, do jakich dochodziło jeszcze przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki. Podczas beta-testów nie miałem podobnych problemów, ale po uformowaniu się określonej mety zachowanie graczy może, niestety, ulec zmianie.

Bohaterowie w Paladins, podobnie jak w wielu pozycjach tego typu, dzielą się na postacie wsparcia, tanków oraz herosów zadających jak największe obrażenia. Znajdziemy wśród nich rycerza z potężną tarczą, szybującego smoka z wyrzutnią rakiet czy prującego z karabinów maszynowych robota. Wiele z występujących w grze postaci łudząco przypomina te z Overwatcha, więc każdy, kto miał już okazję pograć w hit Blizzarda, poczuje się jak w domu.

Tym, co jednak odróżnia grę studia Hi-Rez od konkurencji, jest możliwość personalizacji kierowanego przez nas herosa. Da się to zrobić na dwa sposoby. Po pierwsze, przed rozpoczęciem każdej rozgrywki dobieramy specjalne karty, które modyfikują statystyki bohatera. Mogą one m.in. zwiększyć zadawane przez niego obrażenia czy wpłynąć na sposób działania umiejętności. Po drugie, już w trakcie meczu mamy szansę kupowania dodatkowych ulepszeń, które pozwalają na dostosowanie naszego stylu gry do działań przeciwnika. Funkcjonuje to podobnie jak przedmioty nabywane w grach MOBA i w ciekawy sposób urozmaica rozgrywkę.

Strzelanie nigdy nie było tak łatwe

Mimo kilku interesujących patentów i nie najgorszego wykonania wiele osób może szybko zniechęcić się do Paladins ze względu na podstawową mechanikę rozgrywki, czyli samo strzelanie, które zostało zaprojektowane w bardzo specyficzny sposób. Hitboksy bohaterów są tak olbrzymie, że w grze niemal nie da się nie dosięgnąć przeciwnika. Nawet jeśli ten jest ledwie widoczny na ekranie, a my korzystamy z teoretycznie wymagającego precyzji rewolweru, trafiamy niemal każdym wystrzelonym pociskiem. Takie podejście sprawia, że celność mocno traci na znaczeniu, a zaczyna liczyć się przede wszystkim odpowiednie wykorzystywanie umiejętności oraz planowanie składu drużyny. Nie każdemu takie rozłożenie akcentów może odpowiadać w grze będącej mimo wszystko sieciową strzelanką. Osobiście miałem wrażenie, że pod względem samej mechaniki rozgrywki Paladins bliżej raczej do Smite’a niż przywoływanego wiele razy w tym tekście Overwatcha. Czy taki pomysł przyciągnie graczy? Mam co do tego spore wątpliwości.

Dla dużej liczby osób największą zaletą Paladins będzie fakt, że produkcja ta opiera się na bardzo sprawiedliwym modelu free-to-play. Za gromadzoną w grze walutę da się zdobyć wszystkie istotne elementy, takie jak bohaterowie czy nowe karty. Prawdziwe pieniądze będą nam natomiast potrzebne tylko wówczas, gdy zdecydujemy się na kosmetyczne dodatki. Wśród nich znajdziemy nowe modele broni, wierzchowce czy zupełnie zmieniające wygląd postaci skórki. Co ciekawe, podobnie jak w płatnym Overwatchu, opisane dodatki można także pozyskać, nie wydając ani złotówki. Wypadają one bowiem z otrzymywanych co jakiś czas skrzynek. Szansa na to jest oczywiście niewielka, ale trudno, żeby było inaczej w przypadku tytułu dostępnego za darmo.

Kto kopiował od kogo

Każdy, kto grał w Overwatcha, bardzo szybko zauważy w Paladins całą masę podobieństw do dzieła Blizzarda. Zbliżone umiejętności postaci czy tryby gry to te najbardziej oczywiste zapożyczenia. Zarzutów o kopiowanie pojawiło się w sieci tak wiele, że głos w tej sprawie postanowił zabrać sam Todd Harris, czyli jeden z założycieli studia Hi-Rez. W swoim długim poście na reddicie starał się przekonać wszystkich, że Paladins zaczęło powstawać na długo przed pojawieniem się pierwszych materiałów z Overwatcha, a największą inspiracją dla autorów był poprzedni tytuł studia, czyli nieistniejące już MMO Global Agenda.

Na poparcie swoich słów opublikował nawet specjalne filmy, prezentujące m.in. postacie ze wspomnianej gry, które faktycznie są bardzo podobne do bohaterów z produkcji Blizzarda. Choć część jego argumentacji wydaje się dość przekonująca, to niestety trafiło się w niej też sporo luk i prób manipulacji, które nie najlepiej świadczą o prawdomówności autora. Na jednym z filmów możemy na przykład zobaczyć szybującego bohatera z wyrzutnią rakiet i głową Anubisa, który w oczywisty sposób kojarzy się z Egipcjanką Farą dostępną w Overwatchu. Todd nie wspomina jednak, że rzeczona głowa Anubisa to alternatywny przedmiot kosmetyczny, a sama postać nie ma nic wspólnego z kulturą Egiptu.

Inne wideo prezentuje umiejętność przyciągania przeciwników łańcuchem w wielu różnych tytułach, co ma być dowodem na to, że występujący w Paladins Makoa nie stanowi kopii Wieprza z Overwatcha. Nie jest to jednak trafiony argument, bo gracze nie zarzucają Hi-Rez skopiowania samej umiejętności, a jedynie jej animacji, która zdaje się być niemal identyczna jak ta w hicie Blizzarda. Lista oczywistych zapożyczeń jest zresztą dużo dłuższa, jednak Todd nie bardzo pali się do ich wymieniania. Całej prawdy pewnie nie dowiemy się nigdy – wyjaśnienia twórcy Paladins znajdziecie tutaj.

Hitboxy są ogromne - strzał siadł.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że produkcja studia Hi-Rez posiadała na początku zupełnie inny tryb rozgrywki, upodabniający ją do klasycznych pozycji z gatunku MOBA. Mapy były dużo bardziej otwarte, a celem graczy było zniszczenie trzech linii obrony wroga. Z jakiegoś powodu jednak zrezygnowano z tego pomysłu i wprowadzono eskortowanie ładunku, dobrze znane z... Overwatcha.

Oszczędzanie nie zawsze popłaca

Mimo że Paladins ma swoje zalety i czasami potrafi sprawić nieco przyjemności, trudno mi komukolwiek polecić obecną wersję gry. Pomijając liczne błędy czy tymczasowe grafiki, które są czymś naturalnym w przypadku wersji beta, nie sposób nie dostrzec, że tytułowi doskwiera kilka fundamentalnych problemów, które powodują, że ja osobiście nie planuję często do niego wracać. Z jednej strony nie sprawdza się najlepiej jako strzelanka, ze względu na absurdalnie wręcz wielkie hitboksy, a z drugiej małe i nieciekawe mapy sprawiają, że nie jest to również dobra MOBA. Być może do czasu oficjalnej premiery twórcom uda się poprawić wspomniane nieprawidłowości, ale na razie fani strzelanek z bohaterami mają tylko jeden słuszny wybór i jest nim płatny Overwatch.

Michał Chwistek

Michał Chwistek

Lubi gry trudne, ładne lub z dobrą fabułą. Nie kończy ich przez LoL-a i Overwatcha. PS Vita FTW!

więcej

Paladins: Champions of the Realm

Paladins: Champions of the Realm