Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 sierpnia 2011, 09:34

autor: Filip Grabski

Testowaliśmy grę Hard Reset - nową polską strzelaninę

Polskie studio Flying Wild Hog już wkrótce zadebiutuje na rynku pierwszoosobową strzelaniną. My sprawdzamy czy Hard Reset jest faktycznie shooterem w starym stylu, jak zwykło się go opisywać.

Co robią zdolni weterani z branży gier, gdy z różnych względów nie mogą tworzyć kolejnych tytułów w macierzystej firmie? Oczywiście powołują do życia nowe studio i pomału tracą wzrok, potajemnie przekształcając wirtualną nicość w zupełnie nową jakość. Flying Wild Hog to właśnie przykład takiej firmy – niby jest świeża, ale pracują w niej starzy wyjadacze z CD Projekt Red czy City Interactive, którzy na niejednej grze zjedli zęby. Kilka tygodni temu ujawnili światu swoje debiutanckie dzieło – cyberpunkowy FPS zatytułowany Hard Reset. Informacja okazała się tym ciekawsza, że zawierała mniej więcej takie stwierdzenia jak: „tylko na PC”, „w zasadzie ukończona”, „autorski silnik graficzny” i „nawiązanie do klasycznych strzelanin sprzed lat”. Jak to się ma do rzeczywistości?

Twórcy udostępnili prasowe demo, zawierające trzy dość reprezentatywne dla całości (jak mniemam) poziomy, więc część obietnic można od razu zweryfikować. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie będę zajmował się ocenianiem fabuły, bo w testowanym fragmencie naprawdę trudno było się na niej skupić, zważywszy na dość spore luki pomiędzy kolejnymi etapami. Wystarczy napisać, że gracz wciela się w majora Fletchera i prowadzi wojnę z maszynami, które stały się zbyt cwane i zbyt groźne, a na dodatek mają szansę na przejęcie czegoś, co da im praktycznie nieograniczoną moc. Takiego zarysu historii wraz z obowiązkowym technobełkotem dowiadujemy się z ruchomych komiksowych plansz pojawiających się podczas wczytywania poziomów. Najważniejsze jest jednak chyba zdanie, które wypowiada nasz bohater na początku rozgrywki: „time to blow shit up!”

Klasyczne kamienice i wozy z Blade Runnera? A jak!

Hard Reset to typowa pierwszoosobowa strzelanina – ten krótki opis najlepiej oddaje ducha produkcji. Na pewno jednak chcecie wiedzieć więcej, pozwólcie więc, że zajmę się po kolei trzema przetestowanymi przeze mnie poziomami. Zaczynamy w jakiejś ciemnej alejce, a naszym celem jest dotarcie do miejsca masakry – maszyny wpadły w szał i zabiły mnóstwo niewinnych osób. Zanim jednak przyjdzie nam ukarać pierwsze blaszaki za bunt na swych twórcach, zatrzymujemy się, by podziwiać grafikę. Hard Reset to naprawdę bardzo ładna gra. Poziomy pełne są detali, mnóstwo neonów i połyskliwych powierzchni nadaje otoczeniu odpowiedni klimat, a wszelkie efekty związane z oddawaniem strzału są nader satysfakcjonujące. Co istotne – już wersja prasowa okazała się być świetnie zoptymalizowana. W rozdzielczości 1680x1050, z włączonymi wszystkimi detalami prócz anty-aliasingu, ledwie zauważalnej zadyszki komputer dostawał jedynie w momencie wybuchania kilkunastu robotów naraz. Warto mieć to na uwadze, bo moja maszyna do tytanów nie należy (procesor Athlon X2 5600+, 2 GB pamięci RAM, karta graficzna Radeon HD 6670 1 GB i poczciwy 32-bitowy Windows XP).

Podczas przeprawy ciemnymi uliczkami pierwszego poziomu okazuje się ponadto, że: zagadek brak, roboty to atakujące frontalnie lub kupą głąby (kłania się Painkiller), a elementy otoczenia można niszczyć, co z kolei wspomaga destrukcję maszyn – wybuchające czerwone beczki oraz różnego rodzaju stacje energetyczne potrafią skutecznie ostudzić zapał oponentów. Czasami od tego wszystkiego rozwala się ściana, za którą znajduje się ukryte pomieszczenie ze schowanymi fantami (w grze pojawiają się klasyczne, znane z Dooma czy Quake’a, sekrety). Generalnie gra prowadzi nas jak po sznurku, okazjonalnie wymuszając przystanek na jakiejś ciut bardziej otwartej przestrzeni, by zlikwidować grupkę większych i silniejszych oponentów.

Drugi z zaprezentowanych poziomów był już znacznie ciekawszy. Po pierwsze – w trakcie zabawy kontaktuje się z nami cierpiący na straszliwą zadyszkę tajemniczy profesor i wydaje kolejne polecenia. Po drugie – poziom trudności idzie zdecydowanie w górę, a po trzecie – mapka jest ładniejsza i bardziej rozbudowana (fajnie wygląda panorama wielkiego miasta widoczna za oknami opuszczonego szpitala). Podczas radosnego pokonywania kolejnych industrialnych zaułków spotykamy maszyny z ulepszeniami, przypominające sklepy z Dead Space’a. Gdy przeczesujemy zakamarki poziomów, odnajdujemy apteczki, amunicję i pakiety nanotechnologiczne, pozwalające kupować usprawnienia. Sfery ulepszeń są trzy: sprzęt (zdrowie, tarcza, radar etc.), broń mechaniczna i broń energetyczna. Nasz dzielny Fletcher nosi przy sobie naraz tylko dwie pukawki, ale każda z nich ma 5 podwójnych trybów strzelania, więc na upartego można uznać, że Hard Reset proponuje aż 20 rodzajów broni. Mechaniczny karabin może przekształcić się w strzelbę, granatnik (świetny tryb alternatywny – granat grawitacyjny przyciąga do siebie mniejsze roboty i tonę walającego się wokół śmiecia), wyrzutnię rakiet i miotacz min. Kulista broń energetyczna to w standardzie klasyczny karabin plazmowy. Można go przeobrazić także w railguna, elektryczny moździerz, miotacz piorunów i smartgun z samonaprowadzającymi się pociskami. Naprawdę jest w czym wybierać, ale w ogniu walki różnice wizualne między kolejnymi trybami nie są zbyt widoczne i czasem zdarza się użyć tego, czego nie chcieliśmy.

W co mu najłatwiej strzelić, hm?

Mimo wykupienia większości dostępnych w grze ulepszeń mój major okazał się być słabszy, niż bym sobie tego życzył. Działo się tak głównie z powodu zbytniego optymizmu kierującego nim gracza (czyli mnie), który uznał, że ta grupka robotów będzie na pewno tak samo uległa, jak te na poziomie pierwszym. Otóż nie – tutaj trzeba naprawdę uważać i pozostawać w ciągłym ruchu, bo śmierć może nadejść z każdej strony. Jest ciężko – super. Szkoda tylko, że panowie z Flying Wild Hog w swojej staroszkolnej strzelaninie zaimplementowali system zbyt rzadko rozłożonych checkpointów, co sprawia, że okazjonalnie, po którejś tam śmierci, musimy przejść spory kawał gry od nowa. Ufam, że wciąż jest szansa na poprawę tego elementu.

No dobrze, do tej pory walczyłem z małymi robocikami (kurduple z piłami, kurduple ze śmigłami i wybuchające kurduple) oraz z kilkoma większymi maszynami (taranujące wszystko kolosy czy też przypominające T-800 pająkowate androidy z karabinami). Ale może jakieś porządne wyzwanie? Poziom trzeci takowe przyniósł, a był nim pojedynek z prawdziwym gigantem. Atlas to wielki posąg opanowany przez małe cybernetyczne organizmy, co zamieniło go we wredną maszynę do wypalania dziur w otoczeniu, a walka z nim wycisnęła ze mnie trochę potu. Jeśli w pełnej wersji czeka nas więcej takich starć, będzie ciekawie.

Podsumowanie brzmi zatem mniej więcej tak: Hard Reset to bardzo ładna, dynamiczna strzelanina z ciekawym klimatem. Aż i tylko. Z jednej strony dużo frajdy daje naparzanie do bezmyślnych blaszaków, rozgrywka jest mięsista i – nomen omen – doomopodobna. Z drugiej nie ma w niej czegoś naprawdę wyjątkowego. Ulice miasta są puste i strasznie brakuje na nich jakichkolwiek innych ludzi poza bohaterem. Zagadki nie istnieją, czasem trzeba jedynie przespacerować się, by otworzyć blokującą dalszy postęp barierę. Po cichu liczę, że przygotowana przez chłopaków historia okaże się ciekawa i pozwoli bez znużenia dziesiątkować kolejne zastępy oponentów. Pozostaję ostrożnym optymistą, Wam zalecam to samo.

Filip „fsm” Grabski

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

Hard Reset

Hard Reset