Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 stycznia 2009, 14:26

autor: Marcin Konstantynowicz

StarCraft II: Wings of Liberty - przed premierą

Największy RTS powróci prawdopodobnie w tym roku. W powietrzu aż huczy od spekulacji i kontrowersji. Co z tego wyniknie?

Że Starcraft II powstanie, nie było wątpliwości. Pytanie brzmiało – kiedy? W 2007 roku na World Wide Invitational w Korei Blizzard oficjalnie ogłosił, że prace nad grą idą pełną parą i pokazał kawałek gameplay’a. Nie było to dla nikogo zaskoczeniem, wszak jaką inną grę firma mogła ogłosić w Korei, gdzie Starcraft jest popularniejszy niż u nas piłka nożna (no, prawie)? Wielu liczyło, że gra zostanie wydana na wiosnę 2008 roku, w dziesięć lat po premierze oryginału. Jednak Blizzard to Blizzard i jeszcze nie zdarzyło mu się wypuścić niczego tak szybko. Mamy początek roku 2009, a dalej nie wiadomo, kiedy Starcraft II ujrzy światło dzienne. Ja jestem w stanie poczekać, byle by był równie dobry jak jego starszy brat.

Zeratul też został przyłapany na dumaniu.

Przed Blizzardem trudne zadanie. Według mnie najtrudniejsze w karierze. Pierwszy Starcraft to absolutna legenda RTS-ów. Porównywalna jest z nim tylko seria Command & Conquer oraz Warcraft. Do tej pory bardzo popularny w multiplayerze, do tej pory ludzie tworzą mapki, scena żyje, słowem – wydaje się być nieśmiertelny. Zresztą najlepszym tego dowodem jest fakt, że po ogłoszeniu drugiej części, Starcraft poszybował na szczyty list sprzedaży (po dziewięciu latach!).

Tłumy wyznawców gry (w tym ja) czekają więc na jej następcę z wielkim niepokojem, czy ich kolejne dzieło będzie w stanie aktualnemu chociaż dorównać? A jeśli będzie choć ciut słabsze, to zostaną zbesztani. W końcu raz w życiu wykonuje się skok życia, potem poprzeczkę można postawić już najwyżej na równi…

Blizzard jednak podjął rękawicę rzuconą przez doskonałość pierwszego Starcrafta i działa. Powiem szczerze, że ma u mnie taki kredyt zaufania, iż nie boję się o jakość Starcrafta 2. Zresztą autorzy zastosowali świetny zabieg. Od samego początku (tj. od momentu ogłoszenia gry w Korei) wszystkie, nawet najdrobniejsze zmiany są ogłaszane publicznie i fani mogą o nich dyskutować. Jest to niespotykana chyba wcześniej współpraca z fanami w procesie tworzenia gry. „Słuchajcie, mamy nową jednostkę, wygląda o tak i robi to i to, kosztuje tyle, co o niej myślicie?”. Fani mówią swoje (swoją drogą jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy są w stanie przeczytać np. 60 stron opinii na forum), a Blizzard już wielokrotnie udowodnił, że owe konsultacje to nie jest tylko zabieg marketingowy.

Druga kwestia to seria „Questions & Answers”, którą publikuje firma. To nic innego jak odpowiedzi na wybrane pytania zadane przez fandom. Co większe fanowskie strony mogły też uczestniczyć w tzw. Topic of the Month (temat miesiąca). Blizzard rzucał hasło (np. zmieniona mechanika wydobywania gazu, podstawowego surowca w grze) wraz z proponowanym przez siebie rozwiązaniem, na stronach wrzało i pod koniec miesiąca wysyłano z powrotem raporty.

Są w tym wszystkim kontrowersje. Pierwsza, to ta, że w dniu premiery gry będziemy znać na pamięć wszystkie jednostki, budynki, ich cenę oraz mechanikę rozgrywki. Może to trochę zepsuć zabawę ludziom, którzy lubią odkrywać grę. Z drugiej strony – przecież nie trzeba dokładnie śledzić wszystkich zmian (ale jeśli się jest fanem – jak ja, to nie jest to wykonalne). Druga – czy warto tak bardzo pytać o wszystko fanów? Nie jest tajemnicą, że często ludzie sami nie do końca wiedzą, co jest dla nich dobre. I tu Blizzard zdaje się być dość rozsądny, bo jednak najważniejsze aspekty gry zachowuje dla siebie.

Brakuje tylko tajemniczego skarbu i Indiany Jonesa.

No dobra, a co obecnie wiadomo o zmianach? Pierwsza – i zdecydowanie najbardziej rzucająca się w oczy – to (rzecz jasna) grafika. Przejście do pełnego 3D i unowocześnienie jej tak, żeby spełniała obecne standardy (dość oczywiste). Druga – to zmiana stylu. I tu pojawia się dla mnie zgrzyt. Nie podoba mi się po prostu. Za bardzo to kreskówkowe. Czuć zapach engine`u z Warcrafta III. I o ile tam, gdzie królowało fantasy i dodawało to grze jakiegoś uroku, nie miałem nic przeciwko takiemu stylowi grafiki, to tutaj… No niestety, nie mogę. Budynki Terran zgrabnie podskakują w powietrze, Marini biegają wesoło – a Terranie i tak wyglądają znośnie! Protossi za to jak jakieś neoelfy, a ich bazy jak nowy zestaw Lego Duplo. Zergowie… Tu już kompletny dramat. Całkowicie zatracili swój groźny charakter. Bardziej przypominają stworki ze Spore niż odrażające kreatury. Ja jeszcze poproszę pluszową maskotkę Zerglinga dołączoną do gry, osiągnę wtedy pełnię szczęścia.

Nie podoba mi się styl graficzny, który lansuje Blizzard. Za wesoło, za kolorowo, zbyt kreskówkowo. W Warcrafcie i World of Warcraft to zdaje egzamin. W Starcrafcie – nie. Ja chciałbym bardziej realistycznego stylu, mroczniejszego, gdzie od Protossów rzeczywiście bije tajemniczość, Zergi są przerażające i odrażające, a baza Terran to zlepek naprędce wzniesionych konstrukcji. Ale to jest moje subiektywne zdanie, większości ludzi się podoba. Może jakoś to przeżyję.

Za moich czasów z klocków Lego można było zbudować najwyżej szpital…

W sprawie jednostek ciężko napisać coś konkretnego, wszystko ulega cały czas zmianie. Np. Hydraliski najpierw pozostawiono bez zmian, potem przerobiono na jednostki stricte przeciwpowietrzne, następnie wywalono z gry, by ponownie je przywrócić. Teraz nie wiadomo tylko, na jakim poziomie technologicznym będą dostępne. Tak jest z większością jednostek. Wciąż ewoluują, dodawane są nowe umiejętności itd. Część starych znajomych jednak wyleciała z obiegu. Terranie np. stracili Firebaty, Medyczki, Vulture’y, Goliathy, Wraithy, Valkyrie i Science Vesselle. Zyskali za to Thora, olbrzymiego robota, budowanego bezpośrednio na polu bitwy, Heliony, czyli lekkie dżipy z miotaczem ognia czy Vikingi, zdolne zmieniać swój kształt (pomiędzy robotem, a statkiem powietrznym).

Dużo jednostek przeszło też gruntowną metamorfozę. Queen Zergów to teraz jednostka naziemna, przeznaczona do obrony gniazda, a Overlord z detektora i transportera zachował tylko pierwszą funkcję (i to po ulepszeniu), w zamian może jednak rozsiewać wokół siebie Creep (czyli tę maź, na której powstaje cała baza Zergów). Tak wymieniać można by długo, jednak nie ma to zbytniego sensu, gdyż wszystko to się zmienia. Blizzard pracuje nad balansem, a to jest naprawdę ciężki orzech do zgryzienia.

Tym trudniejszy, że wprowadzono szereg zmian w rozgrywce. Pojawił się nowy rodzaj minerałów, który jest dużo wydajniejszy. Jak to wpłynie na rozgrywkę? Czy gracz, który zdobędzie kontrolę nad takimi złożami, nie będzie miał zbyt dużej przewagi? Zmieniono też – o czym wspominałem – mechanikę gazu. Teraz w każdej bazie gracz będzie miał do dyspozycji dwa gejzery. Cały trik polega na tym, że każde źródło „pracuje” tylko przez 30 sekund na minutę. Budować od razu dwie rafinerie? Do każdej wysłać osobnych robotników czy transferować ich?

Wreszcie zmiany w sposobie walki każdej rasy. Najmniej chyba zmienili się sami Terranie. Największą nowością u nich jest możliwość ulepszenia Command Center do budowli obronnej lub aby było zdolne transportować SCV oraz możliwość chowania pod ziemię Supply Depotów. Inny jest też system tzw. dobudówek – zasadniczo są one teraz takie same dla wszystkich budynków. Pojawił się też radar, zdolny wykrywać wrogie jednostki nawet pod „mgłą wojny” (tam, gdzie nie widzimy).

Muszę jednak oddać twórcom sprawiedliwość i powiedzieć, że teren wygląda świetnie. Szkoda tylko, że już ta baza Zergów nie.

Protossi za to kompletnie zmienili styl walki. Stali się nieporównywalnie bardziej mobilni. Mogą teraz teleportować swoje jednostki wszędzie tam, gdzie teren jest pod działaniem pola wytworzonego przez Pylony. Oczywiście nie jest to nielimitowane, ale i tak daje niesamowite możliwości. Jednostki przystosowane są do szybszych ataków. Zealoty mogą teraz z zabójczą skutecznością ścigać uciekające jednostki, Colossusy ignorują przeszkody terenowe, zaś Stalkery są w stanie teleportować się na małe dystanse.

Zergowie natomiast będą opierać się teraz na sieciach Nydus, gdzie oprócz znanych Nydus Canal pojawią się też Nydus Wyrmy, które będą mogły dosłownie wypluć z siebie całą armię w niemal dowolnym miejscu na mapie. Ważnym punktem będzie też rozsiewanie na mapie Creepu, który daje przewagę jednostkom Zerga nad wrogimi oraz pozwala np. zbudować kilka wieżyczek tuż przy bazie wroga.

Z ostatnich informacji (nieoficjalnych, ale z dość pewnego źródła) dowiadujemy się też, że Protossi mają Dark Pylony, które przyśpieszają wydobywanie minerałów (czasowo), a Terranie zyskali większe SCV, dające ten sam efekt oraz ulepszenie do Supply Depot, które zwiększy jego pojemność.

Blizzard bardzo skupia się na multiplayerze. Wiadomo, że to dzięki niemu Starcraft do dziś jest jedną z największych gier w internecie i w progamingu. Ściągnięci zostali najwięksi mistrzowie z Korei i wspólnie ze specami z firmy pracują nad tym, aby rozgrywka w Starcrafcie 2 była jeszcze bardziej dynamiczna, zbalansowana i wymagająca oraz dawała jeszcze więcej możliwości. Blizzard ponownie celuje w hasło „łatwo opanować, ciężko osiągnąć mistrzostwo”, co doskonale sprawdziło się przy okazji pierwszej części. Dzięki temu dobrze będzie się grało zarówno początkującym i casualom, jak i hardcorowcom. Największe pytanie dotyczy tego, czy stara gwardia, czyli wszyscy obecnie grający na pro-scenie, przesiądzie się na nowego Starcrafta, czy zostanie przy jedynce. Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, nikt też nie wie, co z tego wyniknie. Najgorszy możliwy scenariusz, to chyba ten, według którego scena się podzieli i obie części będą ze sobą rywalizowały. Nie pomoże to ani jednej, ani drugiej stronie. Ta część gry jest już podobno na ukończeniu i teraz autorzy koncentrują się na innych jej aspektach.

Jednak nie samym multiplayerem człowiek żyje, zresztą chłopcy z Blizzarda są znani ze świetnych kampanii dla jednego gracza i fani nie wybaczyliby im, gdyby tym razem było inaczej. Kampania będzie i to rozbudowana do tego stopnia, że postanowiono podzielić grę na trzy części, właśnie z powodu dbałości o nią. Tak! Trzy części. Autorzy tłumaczą to następująco: „Od kiedy zespół developerski zaczął się zastanawiać, jak wyglądałoby stworzenie rozgałęzionej kampanii zawierającej podejmowanie znaczących decyzji w misjach, ulepszenia technologiczne, pre-renderowane cut-scenki, interaktywne sceny dialogowe i całą resztę smaczków, stało się jasne, że to przytłaczająca liczba jak na jedną grę”.

Najpierw wyjdzie podstawowa wersja, oferująca pełnię multipalyera, edytor map oraz ogromną kampanię Terran, a następnie dwa dodatki, dodające, co tam Blizzard wymyśli oraz odpowiednio kampanie Zergów i Protossów. Dostaniemy więc tak naprawdę trzy tytuły ze słowem „Starcraft”: Starcraft II: Wings of Liberty (Terranie), Starcraft II: Heart of the Swarm (Zergowie) oraz Starcraft II: Legacy of the Void (Protossi), w tej właśnie kolejności. Wszystko fajnie, tylko... ile to będzie razem kosztować?

W pierwszym wydaniu wcielimy się w oddziały Jima Raynora, który został po prostu najemnikiem. Co ciekawe – będziemy mogli wybierać, w jakiej kolejności wykonamy misje oraz sami kupować nowe technologie. Autorzy obiecują, że pojawią się też jednostki z pierwszej części gry jako „stare technologie, ale wciąż przecież do kupienia”. O pozostałych dwóch kampaniach wiemy niewiele. Jedynie tyle, że u Zergów pojawi się dużo elementów RPG, zaś u Protossów dużo dyplomacji, co prawdopodobnie będzie związane z wewnętrznym podziałem rasy.

To jest ekran z menu kampanii! Dożyłem wspaniałych czasów!

A o co w ogóle będzie się „rozchodziło”? Po wydarzeniach ze Starcraft: Broodwar Zergowie usunęli się w cień i generalnie każdy zajął się sobą. Taki stan trwał do momentu, w którym zaczyna się druga część gry. W kampanii Terran nasze zadanie polegać ma na odnalezieniu potężnego artefaktu, na którego chrapkę mają również Zergowie, a wśród nich stara znajoma Kerrigan. Poza tym wiadomo niewiele. Na pewno powróci Xel’naga, czyli mityczna rasa twórców Protossów i Zergów. I na pewno nie w pokoju. Nie zdziwię się, jeśli nastąpi coś w rodzaju zjednoczenia wszystkich ras, w celu ratowania się przed zagładą.

Jeśli chodzi o datę premiery, to nawet najstarsi górale nie są w stanie przewidzieć, kiedy to nastąpi. Niby jeden z pracowników Blizzarda powiedział w wywiadzie, że postarają się wcelować w początek 2009 roku, ale chodziło mu o betę albo – co bardziej prawdopodobne – o tworzenie nowego systemu Battle.net. Jedyne, co możemy usłyszeć jako pewnik, to „when its done”, czyli kiedy będzie gotowa (gra) oraz że Blizzard zna datę bety, ale – wzorem dzieci z przedszkola – nie powie. Jednak wcale nie jest powiedziane, że ta nie wyjdzie jakoś niedługo. Czuję w kościach już jej zapach, zresztą Blizzard ostatnio bardzo umilkł, jeśli chodzi o informacje odnośnie gry, co może sugerować końcowe prace.

Starcraft II na moje oko pojawi się w jakieś pół roku po wypuszczeniu bety (w zależności też od tego, jak ta zostanie przyjęta), ale to tylko moje przypuszczenia. Myślę jednak, że rok 2009 można przyjmować jako pewnik. Nie ma mowy o wydaniu gry na konsole. Blizzard stwierdził krótko, że Starcraft II w obecnej formie jest niegrywalny bez myszki i klawiatury, poza tym konsole do RTS-ów nadają się średnio.

Pozostaje więc tylko czekać, czekać i jeszcze raz czekać. Bo wszystko wskazuje na to, że jest na co.

Marcin „Yuen” Konstantynowicz

NADZIEJE:

  • więcej, lepiej, mocniej, bardziej mojej ukochanej gry;
  • nowe rozwiązania wzbogacą rozgrywkę;
  • zupełnie nowa jakość w kampaniach dla jednego gracza;
  • i ponownie niezapomniana rozrywka w trybie multiplayer;
  • Blizzard to Blizzard, nie schrzanią tego.

OBAWY:

  • nie uda się dorównać legendzie;
  • styl graficzny (ale to już się raczej nie zmieni).
StarCraft II: Wings of Liberty

StarCraft II: Wings of Liberty