Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 24 stycznia 2011, 12:14

autor: Marek Grochowski

Stacking - już graliśmy!

Po zwiedzających umysły Psychonautach nadszedł czas na rosyjskie matrioszki. Tim Schafer i spółka przygotowują kolejny wyśmienity tytuł.

Wyobraźcie sobie platformówkę, w której nie da się skakać, animacja jest odrażająca, całą fabułę przedstawia kukiełkowy teatrzyk, a za bohaterów robią... matrioszki. Taką właśnie konwencję przyjmuje Stacking, najmłodsze dziecko Tima Schafera. Twórca Psychonautów i Brutal Legend kończy właśnie projekt, który nawet największych ekscentryków wprawi w wielkie zdziwienie.

Przyczyną tego zdumienia będzie Charlie Blackmore, wykonana z drewna, najmniejsza lalka na świecie, która z uwagi na swe mizerne gabaryty musi godzić się z tym, że jest mocno niedoceniana w zabawkowym środowisku i traktowana przez rówieśników z pewnym przymrużeniem oka. Szansa na zmianę wizerunku trafia się Charliemu w chwili, gdy jego rodzinny domek odwiedzają bez zapowiedzi pewni podejrzani jegomoście – ludzie Barona, bezkompromisowego przemysłowca. Okazuje się, że panowie przyszli po spłatę pożyczki, jaką według biznesmena zaciągnął kiedyś u niego ojciec Blackmore’a. Nie widząc na stole koperty z pieniędzmi, silnoręcy szybko tracą cierpliwość i decydują się porwać całą rodzinę Charliego, by odpracowała rzekomy dług w fabrykach Barona. Nasz bohater jest tak mały, że nie nadaje się do fizycznej pracy, dlatego jako jedyny może cieszyć się wolnością. Nie czeka jednak z założonymi rękami i zamierza uratować krewnych przed ponurym losem niewolników. W zadaniu tym pomaga mu gracz.

W kwestii przebieranek Hitman mógłby się wiele nauczyć.

We własnej miniaturowej postaci, nawet przy największych chęciach i naszym wsparciu mentalnym, Charlie nie mógłby zbyt wiele zdziałać. Nasz podopieczny posiada jednak pewną nadzwyczajną moc, która daje mu szansę na pokonanie Barona. Otóż Blackmore potrafi wskakiwać do wnętrza innych, większych lalek i kierować ich zachowaniem (na podobnej zasadzie opierał się dawno temu Messiah, w którym jako skrzydlaty cherubinek mogliśmy sterować ludźmi). A że kolorowych figurek nigdy nie brakuje, zabawa z każdą minutą nabiera coraz większych rumieńców.

Gra składa się z kilku dużych poziomów, wpasowujących się stylistyką w lata 30. ubiegłego wieku. Nasza przygoda rozpoczyna się na stacji kolejowej Royal Train Station, gdzie musimy zażegnać robotnicze strajki i wznowić ruch pociągów, potem udajemy się w malowniczy rejs statkiem Commodore Perry, aż wreszcie po długiej podróży udaje nam się zmienić środek lokomocji i wziąć udział w niezapomnianej wyprawie na pokładzie Zeppelina.

Każdą z lokacji charakteryzuje zbiór misji, które da się wykonywać w dowolnej kolejności, byleby w końcowym rozrachunku dojść do rozwiązania głównego questa. Kluczowe w realizacji zadań jest korzystanie z umiejętności, jakie posiadają zamieszkujące świat Stackinga matrioszki. Każdy model postaci, w który udaje nam się wskoczyć, wyposażony jest w inną zdolność, uruchamianą przyciskiem „A”. Czasem jest to efektowny Sugar Rush (szybki bieg w kółko do momentu, aż matrioszka się przewróci), czasem bokserski cios, innym razem odbijanie piłki pingpongowej od własnej głowy, a jeszcze kiedy indziej posługiwanie się ozdobnym parasolem. Co istotne, niezależnie od tego, jak bardzo absurdalne mogłyby wydawać się lalkowe umiejętności, każda z nich znajduje w pewnym momencie swoje zastosowanie. Jest tak choćby w przypadku blondwłosej piękności, która jednym mrugnięciem oka potrafi odciągnąć od pracy największego strażnika-służbistę. Podobny talent do zwracania na siebie uwagi ma też lalka-niemowlę, płacząca w wózku na każde nasze żądanie.

Stawiane przed Charliem zadania dalekie są od schematu przynieś-wynieś-pozamiataj, zarazem jednak wciąż mieszczą się w konwencji logicznej platformówki. Weźmy na przykład miniepizod, dziejący się w restauracji na trójpokładowym statku. W lokalu przebywa pewna dama, którą za wszelką cenę musimy odciągnąć od konsumpcji kawioru. W tym celu należy przedostać się do kuchni i udaremnić serwowanie wykwintnej potrawy. Najprościej uczynić to poprzez „tuning” maszyny odpowiedzialnej za dzielenie dania na porcje, ale ponieważ w ciele Charliego nie mamy zbytniej siły przebicia i nikt nas do sprzętu nie dopuści, musimy rozpocząć kombinowanie. Wskakując kolejno w pobliskie matrioszki, natrafiamy wreszcie na taką, która przedostaje się na zaplecze. Tam wystarczy zagadać kucharza, wyskoczyć z dużej lalki i pod postacią mniejszej dokonać sabotażu. Po chwili dostawy kawioru zostają wstrzymane.

Jeśli w którymś momencie nie mamy zielonego pojęcia, jak poradzić sobie z daną misją, możemy wcisnąć pauzę i skorzystać z trzech wskazówek – każdej bardziej precyzyjnej od poprzedniej, a niekiedy wręcz podającej rozwiązanie na tacy. Questy dzielą się przy tym na takie, w których Charlie płata innym figle (np. niszczy wystawę archeologiczną profesora Ramzesa albo strzela z armaty do papierowych zwierząt w zoo) i na takie, gdzie nasz bohater pomaga potrzebującym (m.in. naprawia miechy napędzające Zeppelina albo eskortuje przedszkolaka do domu).

Fakt, że co chwilę wcielamy się w inną postać, nadaje Stackingowi pożądaną świeżość. I nie przeszkadza tu nawet ograniczenie wynikające z rozmiarów lalek (figurki występują w pięciu wielkościach i należy wchodzić w nie stopniowo – Charliem nie uda się wejść od razu do największej matrioszki). Z kolei wyjątkowe umiejętności, jakimi dysponują bohaterowie, skutecznie zakrywają ubogi wachlarz ich podstawowych ruchów – standardowo figurki są w stanie jedynie pełzać, a my – by usprawnić ich przemieszczanie się – możemy co najwyżej wyznaczyć trasę dla aktualnego zadania, wciskając na moment przycisk RB. Na ekranie pojawia się wówczas niebieski szlaczek, pokazujący najkrótszą drogę do celu. Gra wspiera nas też listą ważnych postaci, z którymi w celu rozwinięcia akcji trzeba „porozmawiać” (w formie tekstowej, bo ryby i lalki głosu nie mają).

Niektóre matrioszki są dosłownie kluczowe dla rozwoju fabuły.

Oprawa Stackinga wyłamuje się z wszelkich ram. Produkcja Double Fine jest wyjątkowa zarówno w kwestii grafiki, jak i warstwy dźwiękowej. Rzadko bowiem zdarza się, żeby autorzy z rozmysłem serwowali graczom prymitywną animację i kanciastą scenografię, a dla kontrastu umieszczali w grze wyrafinowane utwory muzyczne rodem z oper i filharmonii. Połączenie tych skrajnie różnych elementów następuje w odsłaniających fabułę przerywnikach, pokazywanych w formie przedwojennego kukiełkowego teatrzyku kabaretowego, rejestrowanego na taśmie starej kamery. Sceny te, choć bazujące na prostych żartach, ogląda się z dużą przyjemnością.

W czasie normalnej rozgrywki Stacking nie rzuca już wizualnie na kolana, niemniej jednak projekt i nastrojowość lokacji, bogactwo barw czy wreszcie mnogość interesujących obiektów nadają grze Schafera niespotykany gdzie indziej charakter. Samych modeli lalek jest kilkadziesiąt – spotykamy strażaków, kontrolerów biletów, marynarzy, odzianych w berety robotników fabrycznych czy spacerujące damy ubrane w wytworne suknie i kapelusze. Trafiają się nawet skrzypkowie i matrioszki przebrane za szczury, jednak wszystkich ich godzi absolutny hit muzeów, lalka-sarkofag. Modele obecne w jednym pomieszczeniu niekiedy się wprawdzie powtarzają, ale autorom udało się w zamian zaakcentować w matrioszkach pewne podobieństwo do ludzkich fizjonomii. Znajdziemy tu i lalki sympatyczne, i typów spod ciemnej gwiazdy, do których wnętrz aż strach wskakiwać.

Stacking to produkcja skromna w swojej formie, za to pełna ciekawej treści, a dzięki temu świetnie nadająca się do dystrybucji sieciowej. Widać, że ani buszujący w umysłach Psychonauci, ani przypadkowy gwiazdor rocka z Brutal Legend czy nawet żywe trupy z Grim Fandango nie były jeszcze wszystkim, na co stać wyobraźnię Tima Schafera. Absurdalne, abstrakcyjne i zabawnie urocze – takie właśnie będą przygody Charliego Blackmore’a.

Marek „Vercetti” Grochowski

Stacking

Stacking