autor: Maciej Kurowiak
Dziady. Koszmar polonisty – raport o planach polskich wydawców
Spis treści
Dziady
Dziady
Czyż ktokolwiek odważy się wątpić, że z Dziadów Adama Mickiewicza, da się zrobić dobrą grę? My wątpimy, ale treść raportu nie pozostawia złudzeń – ta iście dziadowska produkcja rzeczywiście trafi do sklepików szkolnych i księgarni.
Jako że cykl jest chyba najmroczniejszą pozycją z odratowanej części raportu, jedyną szufladką, gdzie da się go wcisnąć jest przegródka z napisem survival horror. Mesjanizm, słowiańskie obrządki, tradycja powstań to sprawy dla ignorantów z Zachodu niezrozumiałe, więc Dziady trzeba będzie troszkę przyprasować, by uczynić grę jako tako strawną.
Głównym bohaterem będzie niejaki Gustaw, który na samym początku uwolni się z carskiego więzienia. Niebawem trafi do nawiedzonego dworku, pełniącego oczywiście typową rolę opanowanej przez zło rezydencji. Krążąc wśród mrocznych korytarzy będzie musiał walczyć z zombie Moskali, a gdzieniegdzie rozwiązywać idiotycznie proste zagadki. By zachować względną wierność oryginałowi, nasz bohater po zebraniu odpowiedniej ilości pozostawionych po duchach kropek, będzie mógł na krótki czas stać się Konradem, który z łatwością spierze każdego wroga. By nikt nie zapomniał, że gra w adaptację sławnego dramatu, to napotkani bossowie rozwieją jego wątpliwości. Na strychu rezydencji Gustawa napadną Józio i Rózia (w wersji angielskiej Joe i Rose), wobec których będzie potrzebna kombinacja procy i ziaren gorczycy. Spotkamy też Widmo – tu trzeba będzie zmobilizować ptaki oraz pasterkę Zosię czyhającą w środku ogrodu-labiryntu. Angielski tytuł to oczywiście Forefathers’ Eve, choć przewracający się w grobie wieszcz i tak nie będzie mógł wiele wskórać, jeśli zmieni się go na coś bardziej marketingowo atrakcyjnego.

Potop
Co zawdzięczamy Szwedom oprócz ogromnych salonów meblowych? Potop oczywiście. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby w XVII wieku przez Rzeczpospolitą nie przetoczyła się szwedzka nawałnica? Bez owego potopu, nie byłoby Potopu Sienkiewicza, a co za tym idzie nie byłoby Kmicica, bez Kmicica nie rozbłysłaby gwiazda Daniela Olbrychskiego, a bez Daniela nie byłoby Rafała, bez którego nie mógłby powstać film Słodko-gorzki Pasikowskiego, a to byłaby już prawdziwa katastrofa. Jeśli przyjmiemy za prawdę, że cztery filary naszej popkultury to Kmicic, Wołodyjowski, Kloss i Czterej Pancerni, możemy tylko wyobrazić sobie pustkę bez bohaterów sienkiewiczowskiej prozy.
Od Potopu (ba, może nawet od całej Trylogii!) w wersji zerojedynkowej życzymy sobie oczywiście fantastycznych doznań audiowizualnych wielkiego formatu. Wielkie bitwy wymuszają wysoki budżet, a więc producent nie będzie mógł brnąć w gatunki, przy których mogłyby ryzykować klapę. I rzeczywiście – gra ma być krzyżówką nawalanki Powrót Króla z God of War, gdzie Kmicic jako główny bohater sam rozwali dziesiątki nacierających wrogów. Do tego gra ma zawierać rozbudowane poziomy, rozmaite rodzaje szabli, zbroje oraz opcję kooperacji, w której drugi gracz wcieli się naturalnie w Małego Rycerza, pomagającego Kmicicowi pognać hen szwedzkiego najeźdźcę. Główne wątki zostały potraktowane nieco po macoszemu – producent zmienił trochę zakończenie i dodał epicki pojedynek Kmicica z królem Szwecji, Karolem X Gustawem, na murach jasnogórskiej twierdzy, wśród deszczu i piorunów. Ryzykując zaspoilerowanie tak znakomitej produkcji, zdradzimy, że przegrany władca spadnie w mglistą czeluść, choć ciało oczywiście nie zostanie odnalezione, co w domyśle oznaczać może, że upokorzony król wrócił do swego kraju. Dzięki temu oto zabiegowi scenopisarskiemu nietknięta pozostanie historia, a gra dostanie komercyjnego kopa.