Mamy to, czego chcemy. I na to narzekamy. OPINIA:Sami sobie szkodzimy hejtując krótkie gry

Michał Grygorcewicz

Mamy to, czego chcemy. I na to narzekamy

Tworzenie gier to sztuka kompromisów. Przy olbrzymich kosztach produkcji współczesnych tytułów istnieje mocno ograniczona ilość unikatowej zawartości, jaką twórcy są w stanie zawrzeć w swoich dziełach. W Resident Evil 3 zafundowano nam pełne akcji, pozbawione jakichkolwiek sztucznych zapychaczy kilka godzin rozrywki z wysokiej półki. Można było ten czas wydłużyć i dwukrotnie – tyle że uważam, iż wcale nie dostalibyśmy tym samym dwa razy więcej równie dobrej gry. Byłoby to trochę mniej tego samego Residenta, za to poprzetykanego wieloma dużo nudniejszymi fragmentami. Wypchanego „watą” pokroju szukania szczura z kluczem w kanałach.

Od lat domagamy się od twórców wysokobudżetowych pozycji jak największej liczby godzin rozgrywki i od lat płacimy za to cenę jej gorszej jakości. Odpowiedzią na nasze wołania są nie tylko męczące zapychacze w Final Fantasy VII Remake. Są nimi też wszechobecne gry z otwartym światem, pełne robionych według szablonu aktywności pobocznych i setek bezsensownych znajdziek. Są nimi oparte na skrajnie żmudnym grindzie systemy progresji w grach sieciowych (a także, o zgrozo, coraz częściej również w singlowych).

Kiedy nazwa questu to „problem ze szczurami”, możesz z góry mocno zmniejszyć swoje oczekiwania. - Lepiej krótko i intensywnie niż długo i nudno - dokument - 2020-04-21
Kiedy nazwa questu to „problem ze szczurami”, możesz z góry mocno zmniejszyć swoje oczekiwania.

Nawet jeśli podobają nam się oferujące te elementy gry, to niemal zawsze lubimy je pomimo tej „waty”, a nie za nią. Nieliczne wyjątki pokroju przezabawnych misji pobocznych w serii Yakuza czy zaskakująco przemyślanych znajdziek w Control nie są w stanie przesłonić jednoznacznego obrazu – a ten jest taki, że wiele gier, gdyby wyciąć z nich owe zapychacze, byłoby po prostu lepszych. O wiele krótszych, ale też stanowiących o wiele intensywniejsze przeżycie.

JAK GRAMY W GRY

Moim zdaniem problemem jest też to, jak w zalewie ciągłych premier gramy w gry. Kolejne tytuły traktujemy jako cele do jednorazowego osiągnięcia i zapomnienia, bo przecież w kolejce czeka już 50 następnych kupionych na wyprzedażach hitów. Nie przeszkadza to pozycjom stawiającym na wszelkie aktywności poboczne wykonywane po drodze do napisów końcowych, w których mimochodem zaliczamy wszystkie zapychacze i tym samym wydłużamy czas spędzony z danym tytułem. Ale mocno cierpią na tym produkcje nastawione na bicie rekordów czy promujące wielokrotne ich przechodzenie, które przy podejściu „zaliczyć i brać się za kolejną grę” zaledwie lekko napoczynamy i nigdy nie odkrywamy, co naprawdę mają do zaoferowania.

Znowu wrócę do wspomnianego kilkakrotnie Residenta. Jednorazowe ukończenie gry to zabawa na kilka godzin... tylko że jest to dzieło zaprojektowane tak, by zachęcać do przejścia go więcej niż raz. Wyższe poziomy trudności, walki o rangę, nawet te wepchnięte moim zdaniem niepotrzebnie do tego tytułu znajdźki potrafią skutecznie wydłużyć rozgrywkę o dodatkowe godziny. Że to już nie to samo, co obcowanie z grą pierwszy raz? Że zabawa jest mniej intensywna? Tutaj nam to z jakiegoś powodu przeszkadza, ale przy będącym ekwiwalentem kolejnego zaliczania danej gry, absolutnie mozolnym i powtarzalnym „oczyszczaniu map” w sandboksach nie mamy z tym jakoś problemu.

„Wata” wliczona w cenę

Premierowe gry są drogie. Rozumiem, czemu decydując się wydać 250 zł na nowy tytuł, chcemy, by zapewnił nam więcej niż jeden lub dwa wieczory rozrywki. Tylko czy naprawdę kilka godzin fenomenalnej zabawy jest warte mniej niż kilkadziesiąt w większości przeciętnej, a jedynie momentami udanej? Szanujemy swoje pieniądze i nie chcemy ich wydawać na krótkie gry – ale dlaczego nie szanujemy swojego czasu i wolimy inwestować go w rozrywkę niższych lotów? Przecież to nie tak, że brakuje nam gier do przechodzenia, a nasze kupki wstydu nie są pełne tytułów, w które i tak nie mamy kiedy grać...

Przy kwestii ceny bardzo często pomijamy też dość oczywistą sprawę, jaką jest fakt, że wcale nie musimy kupować gier od razu w dniu premiery. Jeśli te 250 zł za kilka godzin świetnej zabawy to dla nas kwota zaporowa, z reguły wystarczy poczekać parę miesięcy, by dostać to samo za połowę pierwotnej ceny.

Remake Resident Evil 2 był już dostępny na steamowej wyprzedaży za 82 złote. Z „trójką” pewnie będzie podobnie. - Lepiej krótko i intensywnie niż długo i nudno - dokument - 2020-04-21
Remake Resident Evil 2 był już dostępny na steamowej wyprzedaży za 82 złote. Z „trójką” pewnie będzie podobnie.

Świetna singleplayerowa kampania to nie gra-usługa, nie ucieknie niczym ograniczony czasowo event w sieciowej „grindówce”, jeśli na nią trochę dłużej poczekamy. Prędzej stanie się jeszcze lepsza za sprawą łatek czy jakiejś dodatkowej zawartości. Tak było chociażby w przypadku remake’u Resident Evil 2, który jakiś czas po premierze doczekał się dodatkowych minikampanii, a dziś bez problemu możemy dorwać go w wersji pudełkowej za mniej niż 100 złotych albo jeszcze trochę taniej na steamowych wyprzedażach.

Tytuł gry

Czas potrzebny na poznanie głównej historii

Czas potrzebny na zaliczenie wszystkiego

Resident Evil 3 Remake

6 godzin

18 godzin

Resident Evil 2 Remake

8,5 godziny

32 godziny

Final Fantasy VII Remake

29,5 godziny

55,5 godziny

Assassin’s Creed Syndicate

18,5 godziny

53,5 godziny

Dragon Ball Z: Kakarot

31 godzin

51,5 godziny

What Remains of Edith Finch

2 godziny

3 godziny

Control

11 godzin

24 godziny

Yakuza Zero

35 godzin

135 godzin

Mniej znaczy lepiej

Od dłuższego czasu jestem już zmęczony sztucznymi zapychaczami coraz częściej pojawiającymi się w grach i zapowiedzi dziesiątków godzin zabawy, zamiast zachęcać mnie do jakiejś pozycji, sprawiają, że patrzę na nią spod byka. Krótkie, mądrze wykorzystujące każdą poświęconą im minutę tytuły cenię sobie o wiele bardziej od „rozmemłanych” sandboksów. Dwie godziny z What Remains of Edith Finch warte są dla mnie więcej niż kilkadziesiąt, które wyjęły mi z życiorysu Dragon Ball Z: Kakarot czy Assassin’s Creed: Syndicate, nie dając tak naprawdę zbyt wiele w zamian.

Wieże Ubisoftu. Kiedy są – źle. Kiedy ich nie ma – jeszcze gorzej, bo za mało zawartości. - Lepiej krótko i intensywnie niż długo i nudno - dokument - 2020-04-21
Wieże Ubisoftu. Kiedy są – źle. Kiedy ich nie ma – jeszcze gorzej, bo za mało zawartości.

I dlatego szkoda mi, że sami zmuszamy twórców do tego, by szli w takim kierunku. Bojkotując stawiające na bezkompromisową akcję Resident Evil 3, dajemy Capcomowi wyraźny sygnał: chcemy więcej „waty” w grach. I pewnie w efekcie w końcu ją dostaniemy. Poganiamy za szczurami po kanałach, uwolnimy jakieś dzielnice w otwartym świecie kolejnej części cyklu Resident Evil, pogrindujemy w ramach nowo wprowadzonej mechaniki RPG. Ale hej, nie ma tego złego – dzięki temu pogramy sobie 30 godzin, a nie 7. W końcu to dla nas najważniejsze.

Final Fantasy VII Remake

Final Fantasy VII Remake

PC PlayStation Xbox Nintendo

Data wydania: 10 kwietnia 2020

Informacje o Grze
8.2

GRYOnline

7.5

Gracze

8.9

Steam

8.8

OpenCritic

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

61

Michał Grygorcewicz

Autor: Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

Jaką długość gry wolicie?

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl