Co za dużo, to niezdrowo. Kiedy zabawa staje się pracą to czas odpuścić

Michał Grygorcewicz

Co za dużo, to niezdrowo

Problemem nie są gry-usługi w ogóle, ale to, jak intensywnie wykorzystuje się w nich mechanizmy, które nas uzależniają. Wspomniany wcześniej Hitman 2 proponuje 23 razy w miesiącu pojedynczy kontrakt, którego wykonanie w optymalny sposób zajmuje zazwyczaj kilka godzin. Do tego regularnie pojawiają się pomniejsze, dodatkowe zadania w trybach eskalacji, wyzwania czy zawartość płatna – ale już bez ograniczeń czasowych. I taki układ całkowicie mi odpowiada. Z jednej strony skutecznie utrzymuje grę przy życiu wiele tygodni po jej premierze, dając mi przynajmniej kilka razy w miesiącu powód do spędzenia paru godzin w skórze Agenta 47.

Z drugiej jest na tyle rozsądnie zbalansowany, że nie czuję, iż muszę poświęcać inne rzeczy, by być na bieżąco – większość zawartości mogę przetestować, kiedy chcę, a tej limitowanej jest na tyle mało i okienka na nią przeznaczone są tak duże, że nie stanowi to problemu. No chyba że akurat przez cały czas dostępności kontraktu jestem czymś mocno zajęty i nie znajdę na niego nawet krótkiej chwili. Wtedy zostaje złość, że coś przepadło.

Szybkie wyzwania, wyzwania dzienne, wyzwania tygodniowe, wyzwania tematyczne i wyzwania dla profesjonalistów. Grand Prix w grze Crash Team Racing przytłacza liczbą rzeczy, które trzeba robić, żeby nic nas nie ominęło. - Granie na pełen etat – kiedy zabawa staje się pracą czas odpuścić - dokument - 2019-09-12
Szybkie wyzwania, wyzwania dzienne, wyzwania tygodniowe, wyzwania tematyczne i wyzwania dla profesjonalistów. Grand Prix w grze Crash Team Racing przytłacza liczbą rzeczy, które trzeba robić, żeby nic nas nie ominęło.

Na drugim biegunie mamy natomiast owo nieszczęsne Crash Team Racing Nitro-Fueled, zaprojektowane tak, by chcący mieć wszystkie skórki w grze odbiorca musiał poświęcać mu się codziennie. W każdym miesiącu startuje nowy sezon Grand Prix, a w jego ramach sporo zawartości, którą można zdobyć tylko w trakcie jego trwania – postacie, skórki czy gokarty. Część uzyskujemy, wykonując codzienne misje, część ciułając monety. W sumie, żeby posiąść wszystko, co dane Grand Prix ma do zaoferowania, trzeba grać dzień w dzień od godziny do trzech przez jakieś trzy czwarte miesiąca. Kiedy zaś się to w końcu udaje, po kilku dniach startuje kolejny sezon i zabawa zaczyna się od nowa. Powiecie, że to pewnie zagrywka, by zachęcić do mikrotransakcji. Ja odpowiem, że ceny są takie, iż kupowanie nawet nie stanowi sensownej alternatywy.

W przypadku Crasha po nieco ponad dwóch miesiącach dałem się mu zajechać. Nie tylko odechciało mi się dalej grać, ale do tego popsuły się wrażenia z zabawy. Obiektywnie to wciąż świetna gra kartingowa z toną zawartości (także nie licząc tej z Grand Prix), ale subiektywnie wspominam głównie kolejne wyścigi, przy których nie odczuwałem ani grama emocji, i odbębnianie kolejnych misji niczym listę tasków do wykonania danego dnia w jakimś korpo. Dopóki to działało, angażowało mnie i zachęcało do rozgrywki, ale przesadzona ilość wyzwań w końcu mnie całkowicie odrzuciła. Twórcy stracili jednego aktywnego odbiorcę, ja straciłem jedną fajną grę do dalszego testowania. Obie strony na tym straciły. A gdyby tytuł ten nie wymagał ode mnie aż tak wiele, pewnie bawiłbym się przy nim choćby i kolejny rok.

Nigdy nie wydałem ani grosza w FIFA Ultimate Team i z tego powodu jestem bardzo dumny. Nieco mniejszą dumą napawa mnie fakt, że odkąd w 2018 roku wprowadzono tryb bitew składów przez bite dwa miesiące cały mój plan dnia podlegał rytmowi aktualizacji, by w danym okienku czasowym zdążyć zagrać nowymi drużynami, uplasować się jak najwyżej w cotygodniowym rankingu i zdobyć paczki z najlepszymi piłkarzami. Pierwsze dwa punkty realizowałem bezbłędnie, gorzej było z trzecim – bo bogowie FIF-y poskąpili mi geniuszów pokroju De Bruyne czy Messiego, zamiast tego serwując pudlarzy, takich jak Milik czy Lukaku. Nic dziwnego, że wkrótce dałem sobie spokój.

Jakub „Miro” Mirowski

Wygląda na to, że Ubisoft w nowym Ghost Reconie nie zamierza brać jeńców i wyrwie nam cały posiadany czas tuzinem codziennych wyzwań. - Granie na pełen etat – kiedy zabawa staje się pracą czas odpuścić - dokument - 2019-09-12
Wygląda na to, że Ubisoft w nowym Ghost Reconie nie zamierza brać jeńców i wyrwie nam cały posiadany czas tuzinem codziennych wyzwań.

A Crash to przecież tylko jedna gra z wielu. Niech no ktoś spróbuje równocześnie kilku takich. Do CTR-a niech sobie dokupi nowego Ghost Recona, który ma mieć kilkanaście misji dziennych. I zagryzie jakąś pozycją mobilną, która z mechanik FOMO żyje. I nagle okaże się, że granie już nawet nie przypomina drugiej pracy – ono się nią staje. Tylko zarobki jakieś takie liche. I ciężko się tą legendarną skórką najeść. I o zaliczanie nowych tytułów trudno, bo tych kilka pożera wszystkie wolne chwile.

KRÓL SPALANIA CZASU

W redakcji serwisu GRYOnline.pl bardzo lubimy klikery w rodzaju Clicker Heroes. To zabijacze czasu, które kompletnie nie kryją się z tym, że są jego bezwzględnymi mordercami – cała zabawa polega tu na kompulsywnym klikaniu i zdobywaniu w ten sposób waluty, za którą można kupować ulepszenia klikające za nas i coraz bardziej automatyzujące ów proces.

Brzmi banalnie? I takie jest, o ile nie wciągniesz się za bardzo i nie zaczniesz spędzać godzin na Redditcie, analizując skomplikowane formuły matematyczne użytkowników wyliczających optymalną drogę kupowania ulepszeń. Choć produkcje te idealnie nadają się do odpalania w tle np. podczas pracy biurowej i doglądania ich raz na jakiś czas, łatwo tu złapać bakcyla i zaglądać dużo częściej, niż się planowało… Według Steama przegrałem w Clicker Heroes ponad 6 tysięcy godzin. Nie było warto.

Hobby Agenta 47 to dawanie kilka razy w miesiącu znać, że czas do niego wrócić. - Granie na pełen etat – kiedy zabawa staje się pracą czas odpuścić - dokument - 2019-09-12
Hobby Agenta 47 to dawanie kilka razy w miesiącu znać, że czas do niego wrócić.

Weź niebieską pigułkę

Z wypełnianiem dziennych misji czy codziennym logowaniem się do gry jest ten problem, że początkowo sprawia nam to sporą satysfakcję. Ta jednak płynnie i niezauważalnie przechodzi w monotonię i może w tym stanie trwać naprawdę długo, stając się zwyczajnym nawykiem. Kiedy zaś w końcu sobie z niego zdamy sprawę i wyrwiemy się z nałogu, najczęściej pozostaje w nas niesmak z powodu zmarnowanego czasu. Dociera do nas, że nie pobudzaliśmy podczas rozgrywki umysłu, nie chłonęliśmy fascynującej historii, nie rozwijaliśmy refleksu, nawet nie brnęliśmy w głąb gry, by ją lepiej poznać. Po prostu spalaliśmy czas. By zdobyć garść pierdół do tytułu, którego już nawet nie chcemy więcej ruszać.

Dlatego gdy gramy w jakąś niemającą końca grę-usługę, warto zadać sobie pytanie: czy nadal robimy to, bo sprawia nam to przyjemność, czy po prostu daliśmy się złapać na haczyk zarzucony przez twórców i zrobiła się z tego druga praca? Jeśli odpowiedzią jest „praca” – pora odpuścić. Im szybciej, tym mniejsze będzie poczucie zmarnowanego czasu.

Tom Clancy's Ghost Recon: Breakpoint

Tom Clancy's Ghost Recon: Breakpoint

PC PlayStation Xbox

Data wydania: 4 października 2019

Informacje o Grze
6.5

GRYOnline

5.5

Gracze

7.3

Steam

5.7

OpenCritic

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

61

Michał Grygorcewicz

Autor: Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

Masz taką grę, do której logujesz się codziennie, żeby Cię nic nie ominęło?

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Inne Gry
2019-09-14
19:42

zanonimizowany1255967 Generał

Codzienne granie kompulsywne a ja nieraz w połowie przerwę grę singleplayer i miesiąc jakoś nie mam chęci dokończyć. A do tego kupka wstydu gier jeszcze nie zaczętych rośnie

Komentarz: zanonimizowany1255967
2019-09-15
14:27

Hito21 Centurion

Hito21

World of Worcraft. Kończąc studia i zaczynając pierwszą pracę szukałem gry na popołudnia czy wieczory (wcześniej grałem w Silkroad…). Rozpoczynając przygodę z WOW-em udało mi się trafić na świetną gildię, z którą grałem ze 2 lata, jednak zmiana stanowiska zmusiła mnie do wyboru: gra albo rozwój kariery, wybrałem to drugie. Po mniej więcej kolejnych dwóch latach zaczęło mi brakować bezmózgiego zajęcia i wróciłem do gry, tym razem na innym serwerze, i na nowym koncie. I ponownie trafiłem na fajnych ludzi co skutkowało niezdrowym przeciąganiem czasu w grze. Granie do 1:00 czy 2:00 a następnie pobudka rano przed 7:00 i do pracy to był standard. Odbijało się to na mojej koncentracji przez co nie raz miałem kłopoty, gdy na przykład źle policzyłem projekt… ale to nie był wówczas dla nie problem (tak sobie wmawiałęm). A w WOW-ie powoli zaczynałem szukać sobie nowego zajęcia na pełem etat, czegoś co dawałoby mi satysfakcję z gry ale bez konieczności przesiadywania na komunikatorze z ludźmi. Zafascynowany kolekcją mountów znajomego, również zacząłem więcej czasu poświęcać nad tym aspektem gry. I tak beztrosko upływał mi czas do momentu, gdy gildia nie zabrała mnie na ostatni event, w którym był do zdobycia gwarantowany mount z hero dunga (kończył się z tytułu wprowadzania nowego dodatku). Miałem wówczas 11 altów na max levelu (najlepszy sposób na ciągłe farmienie mountów <<nawet nie wspominam ile czasu to wówczas zajmowało>>). W konsekwencji odszedłem z gildii i postanowiłem, że nie będę już grał, sprzedałem konto. Mijały kolejne lata. Ponownie zmieniłem prace, tym razem miałem więcej wolnego czasu co zaowocowało powrotem do gry. Tym razem kupiłem konto od innego gracza, który miał już dość sporo wyfarmionyh mountów (był to dla mnie najważniejszy wyznacznik przy zakupie) i tak mija kolejny rok na wymaxowanie 12 altów by wrócić do ekstremalnego farmienia. Tym razem postanowiłem, że nie będę grał w żadnej gildii, ponieważ raidy mnie nie interesują i nie są mi potrzebni ludzie do farmy. Mając armię altów skutecznie jestem w stanie zdobywać gold by kupić sobie „run” na instancji z gwarantowanym mountem. I tak toczy się do dziś moja rozgrywka, obecnie nie gram od miesiąca/dwóch mając na koncie ~380 mountów… Aby to wszytko ogarnąć wypracowałem system z rozpiską co w danym tygodniu chcę zdobyć. Na bieżąco, na danym alcie robię zapisy od resetu serwera do resetu:jakie eventy zrobiłem na repę, jakie na dungi i td. Spokojnie poświęcając 5 godzin dziennie na "zabawę" a w weekendy od rana do późniego wieczora. Najbardziej przerażające jest to, że od kilku lat prowadzę własną działalność i poświęcając jeden dzień na grę tracę realnie duże pieniądze. Wmawiam sobie, że gra mnie relaksuje, i że trzeba mieć jakąś odskocznię a prawka jest taka: jestem zły na siebie, że gram i im dłużej siedzę tym wku$w jest większy.

Komentarz: Hito21
2019-09-15
23:10

zanonimizowany1202555 Konsul

Ja mam FOMO w stosunku do gier MMO. Ciągłe poczucie, że coś mnie omija, jakiś event, ekskluzywne zadanie, jednorazowe akcje np. na początku danego dodatku. Eh masakra. Dlatego przestałem grać w MMO albo staram się trzymać jednego tytułu dłuuugi czas, aż sam mi się mocno znudzi i FOMO zanika.

Najgorzej jak dotyka mnie to w długich seriach, np. Assassyny. Skończyłem na 4 i mimo że korci mnie ogranie choćby Origins, to nie mogę się przemóc bo wiem że ominę w ten sposób pozostałe, jak Unity, Syndicate, itd.

Masakra.

Komentarz: zanonimizowany1202555
2019-09-17
00:01

BalkanN Legionista

Zgadzam się, że ten problem dotyczy szczególnie gier mmo. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na inny aspekt, który często jest efektem takiego "grania na pełny etat" w mmo. Zdarza się, że tacy gracze, którzy mocno "wkręcają się" w daną grę zaczynają ją traktować tak samo poważnie albo nawet poważniej niż życie realne co zwykle nie przynosi nic dobrego społeczności gry. Pogoń za byciem najlepszym, niezdrowe "trajhardzenie" często doprowadza do konfliktów między graczami, które mogą mieć podłoże mocno emocjonalne. Jeśli powstają one np. w obrębie jednej gildii mogą powodować rozłamy w gildii i w konsekwencji psuć zabawę z gry wszystkim jej członkom. W wielu grach mmo właśnie zauważyłem takie jednostki, dla których gra stała się życiem i którym zdecydowanie dobrze by zrobiła przerwa od grania

Komentarz: BalkanN
2019-09-18
17:42

TheLastJedi Konsul

Po latach porzuciem LoL, potem Dotę 2 a ostatnio Brawlhallę bo już tylko z przyzwyczajenia robiłem codzienne questy, przebrnięcie dalej w rankingu wymagało by godzin żmudnego treningu których nie mam, nawet po moim odejściu zmienili system daily questów na gorszy więc tym bardziej nie mam po co wracać.
Gorzej że teraz gdy w cokolwiek zaczynam grać patrzę najpierw jak łatwo wbić chociaż 50% "acziwków" żeby na profilu steama cyferka średnich % osiągnięć się podniosła... achievement hunting zaczyna mi się zaszczepiać i może być jeszcze gorszy niż nałog FOMO... też niszczy radość z grania i zmienia w nudny grind i obowiazek.

Komentarz: TheLastJedi

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl