Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 18 czerwca 2015, 14:58

Graliśmy w Star Wars: Battlefront! Prawdziwy triumf Gwiezdnych Wojen

Star Wars: Battlefront to nie jest jedynie Battlefield z podmienionymi skórkami. Po rozegraniu jednego meczu można odnieść wrażenie, że DICE jest na tropie zrealizowania najlepszej gry w swoim portfolio.

Do premiery bardzo oczekiwanej gry Star Wars: Battlefront pozostało mniej niż pięć miesięcy, można więc było śmiało założyć, że firma Electronic Arts zaprezentuje grywalny kawałek kodu z tej strzelaniny właśnie na targach E3 i tak też się stało. Studio DICE zaproponowało w Los Angeles aż dwa różne dema swego dzieła, jedno przedstawiające kooperacyjny tryb survivalu, natomiast drugie będące bitwą z prawdziwego zdarzenia pomiędzy dwoma odwiecznymi wrogami. My mieliśmy okazję zapoznać się tylko z tym ostatnim, więc zebrane niżej wrażenia dotyczą jedynie potężnej batalii na planecie Hoth, gdzie dwie należące do Imperium maszyny AT-AT usiłowały zmieść z powierzchni ziemi generatory zapewniające ochronę bazie rebeliantów. Wyboru wielkiego w tym względzie nie było, więc musieliśmy dołączyć do ekipy obrońców.

Sukces serii Battlefront wywodzi się w głównej mierze z udanej próby skopiowania Battlefielda – można więc pokusić się o stwierdzenie, że deweloperzy ze Szwecji dostali pod swą opiekę markę, która jakiś czas temu kojarzyła się z podkradzionymi pomysłami. Nie to jest jednak najważniejsze. Przede wszystkim cieszy fakt, że gra wygląda wspaniale, działa wyśmienicie i na dodatek oferuje niepowtarzalny wręcz klimat. Charakterystyczne odgłosy blasterów, myśliwce przelatujące nad głowami, przybliżające się z każdą kolejną minutą wielkie potwory, a to wszystko w takt doskonale znanej muzyki – to po prostu trzeba zobaczyć i usłyszeć. Jeśli twórcy chcieli należycie odtworzyć atmosferę, jaką oferował film Imperium kontratakuje, to wyszli z tego zadania obronną ręką.

Graliśmy w Star Wars: Battlefront! Prawdziwy triumf Gwiezdnych Wojen - ilustracja #2

Atak maszyn kroczących to nie byle jaka sprawa, co wie zapewne każdy fan Gwiezdnych wojen. Co prawda w filmie Imperium kontratakuje rebelianci dość łatwo uziemili gigantyczne pojazdy za pomocą snowspeederów i stalowych linek, w Star Wars: Battlefront nie było to jednak aż takie proste. Problem stanowił nie tylko wytrzymały pancerz obu jednostek, ale także niemożność spowodowania poważnych uszkodzeń w trakcie tradycyjnej wymiany ognia. Operatorzy AT-AT nie szczędzili z kolei środków, żeby swoich śmiertelnych wrogów wyeliminować. Potężne działa laserowe robiły w szeregach moich kolegów sporo zamieszania, na dodatek operator urządzenia często bombardował pobliskie tereny, posyłając przy okazji na tamten świat sporą liczbę żołnierzy.

Graliśmy w Star Wars: Battlefront! Prawdziwy triumf Gwiezdnych Wojen - ilustracja #3

Oczywiście snowspeedery są również obecne na wirtualnym Hoth. Obrońcy mogą wezwać te niepozorne statki i tylko od ich pilotów zależy, czy uda się tak zablokować nogi bossa, żeby majestatyczny AT-AT uderzył w śnieg z całym impetem. Garnitur pojazdów w bitwie o lodową planetę uzupełniają X-wingi oraz TIE fightery, a także bombowce – Y-wingi, jeśli uda nam się je przywołać. Imperium korzysta z kolei ze swoich mniejszych maszyn kroczących – AT-ST. Strzelanie do tych przerośniętych puszek sprawiało mi sporo frajdy i bardzo cieszę się, że również o takich atrakcjach DICE nie zapomniało.

W samym starciu brało udział kilkadziesiąt osób. Zakuci w zimowe kombinezony szturmowcy próbowali osłaniać AT-AT przed atakiem rebeliantów i jednoczenie uniemożliwiać tym ostatnim dotarcie do konkretnych punktów na mapie, co przechyliłoby szalę zwycięstwa na ich korzyść. Świetnie prezentowała się też obrona samej bazy. Wrogowie usiłowali dostać się do środka przez otwarty właz hangaru, ale bez większych problemów udało się tę ofensywę zatrzymać. Na polu bitwy już tak różowo nie było, może dlatego, że wojacy obu frakcji okazali się dość mobilni. Każdy z piechurów dysponował plecakiem odrzutowym, który po naładowaniu pozwalał szybko wycofać się z gorącej sytuacji lub wręcz przeciwnie, uniemożliwiał tego typu akcje. Wśród innych kart, bo zdolności te są udostępniane właśnie przez karty, znajdowała się także możliwość wystrzelania z broni aż trzech ładunków wybuchowych w kierunku AT-ST. Ten pomysł okazał się dość przydatny, kiedy AT-AT straciły chroniące je osłonę. Gdyby nie materiały służące do eksplozji, prawdopodobnie nigdy nie udałoby się nam załatwić obu potworów, zwłaszcza że o wykorzystaniu w akcji snowspeederów można było jedynie pomarzyć.

Graliśmy w Star Wars: Battlefront! Prawdziwy triumf Gwiezdnych Wojen - ilustracja #1

Zaprezentowana na targach mapa była wystarczająco duża, żeby obie strony konfliktu czuły się na niej dość swobodnie, a jednocześnie na tyle mała, żeby nie tracić czasu na mozolny bieg do miejsca akcji po respawnie. Wraz z dziennikarzami wykonaliśmy ostatecznie zlecone przez Ackbara zadanie, co na starcie rozgrywki wydawało mi się niemożliwe do zrealizowania. Nie zmienia to jednak faktu, że maszyny rozwaliliśmy niemal w ostatniej chwili, bo tuż przed osiągnięciem limitu czasu, a niżej podpisany, ku swemu wielkiego zadowoleniu, zajął drugie miejsce w rankingu najlepszych graczy. Na konsoli, meh.

Graliśmy w Star Wars: Battlefront! Prawdziwy triumf Gwiezdnych Wojen - ilustracja #2

Do tej pory Battlefront interesował mnie średnio. Nie przepadam, niestety, za serią Battlefield a oglądając materiały promocyjne z nowej gry, odnosiłem wrażenie, że jest to zwyczajna kopia „czwórki” z kultowymi bohaterami z uniwersum George’a Lucasa. Po dzisiejszej batalii mam o nowej produkcji studia DICE zdecydowanie lepsze zdanie. Powiem więcej, jeśli miałbym wskazać tylko jeden produkt, który w należyty sposób oddaje ducha wojennej zawieruchy z udziałem rebeliantów i szturmowców, byłby to Battlefiel... front. Miejmy nadzieję, że po Battlefroncie EA raz jeszcze sięgnie po licencję Star Wars i wysmaży coś równie interesującego. 1313 wciąż czeka na restart.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Star Wars: Battlefront

Star Wars: Battlefront