Pracownicy elektrowni atomowych „świecą” w nocy. Czy elektrownia jądrowa może wybuchnąć jak bomba?

- Czy elektrownia jądrowa może wybuchnąć jak bomba? 5 mitów o energetyce jądrowej
- Katastrofa w Czarnobylu przekreśla atom
- Odpady radioaktywne to gigantyczny problem
- Niebezpiecznie mieszkać blisko elektrowni
- Pracownicy elektrowni atomowych „świecą” w nocy
- Atomowe podsumowanie
Pracownicy elektrowni atomowych „świecą” w nocy
Cóż, przynajmniej mogą zaoszczędzić na energii elektrycznej i latarkach. A tak na poważnie – to kolejny mit. Praca w elektrowni jądrowej niesie ze sobą pewne zagrożenia, ale poza tym niewiele różni się od innych form zatrudnienia. Stosuje się tam cały zestaw przeróżnych zabezpieczeń, by ochronić ludzi przed tym, co dzieje się w rdzeniu reaktora. Myśląc o pracy w takim miejscu lepiej skupić się na pozytywach – obcowaniu z nauką, interesującymi maszynami i wyzwaniami.
Pracownicy, którzy mogą być narażeni na promieniowanie noszą cały czas dozymetry. Aktualna norma przyjętej radiacji w elektrowni jądrowej mówi o maksymalnie 20 mSv rocznie (milisiwertów). Czy jest to dużo? W przybliżeniu jest to dawka równa kilkunastu tomografiom lub kilku mammografiom. Zabrzmiało groźnie, ale warto mieć na uwadze, że trzymając się z dala od takich miejsc nie uciekniemy od promieniowania jonizującego – „od natury” i tak dostaniemy ok. 3 mSv przez rok (a nawet 6 mSv w niektórych miejscach).

Źródła naturalne fundują nam corocznie dawkę równą 1,5 – 3 tomografiom. Najgorzej mają pod tym względem astronauci na stacji ISS. Podczas rocznego pobytu na orbicie mogą przyjąć nawet 80 mSv. Przebywając na pułapie ok. 400 km pozbawieni są ochrony przed radiacją kosmiczną, jaką daje atmosfera. Także piloci samolotów rejsowych wystawiają się na działanie zwiększonego promieniowania – nawet kilka dodatkowych milisiwertów rocznie (a razem z nimi osoby często podróżujące samolotem).
W wielu zawodach występują pewne czynniki ryzyka i w przypadku elektrowni atomowej narażenie na promieniowanie można za takie uznać. Pilnuje się jednak przestrzegania bezpiecznych norm. Opinie na temat skutków długotrwałego oddziaływania małymi dawkami promieniowania są podzielone, lecz są dowody na istnienie naturalnej odporności organizmów a nawet tzw. hormezy radiacyjnej, czyli stopniowego adoptowania się do środowiska o zwiększonej radiacji. Jak kiedyś powiedział Paracelsus – "Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną – zależy od dawki".

MIT O „ŚWIECENIU”
Często w popkulturze (szczególnie w kreskówkach) coś, co jest „napromieniowane” świeci się na zielono. W rzeczywistości to tylko kolejny mit, choć z jednym wyjątkiem. W reaktorach wodnych podczas ich pracy faktycznie można dostrzec światło, choć nie zielone, a niebieskie. Jest to zjawisko zwane promieniowaniem Czerenkowa. Powodują je wysokoenergetyczne cząstki, które przechodzą przez wodę z prędkością większą od prędkości światła (w próżni) w tym ośrodku i wywołują tym samym fale elektromagnetyczne w widmie widzialnym.