Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 13 stycznia 2005, 16:34

autor: Szymon Krzakowski

Creature Conflict: Wojny Klanów - zapowiedź

Założenia „Creature Conflict: The Clan Wars” wydają się proste i nie odbiegają zasadniczo od kultowych Wormsów. Ot, mamy grupę zwierzaków, które nagle zapałały do siebie ogromną nienawiścią i nie spoczną, dopóki sobie wzajemnie nie dokopią.

Któż nie zna kultowych Wormsów, wojowniczych robali tłukących się z bliżej nieznanych powodów i zapewniających dzięki temu zabawę tysiącom graczy? Zapewne niewielu jest takich, którzy tej gry przynajmniej nie kojarzą, więc tym bardziej dziwi fakt, że niewiele powstało do tej pory jej klonów. Wygląda jednak na to, że węgierskie Mithis Entertainment (twórcy wychwalanego przez redaktorów GRY-OnLine Nexus: The Jupiter Incident) ma zamiar skorzystać z sytuacji i przekonać do swojej nowej produkcji tych, którzy na nowych trójwymiarowych Wormsach się zawiedli, bądź po prostu chcą więcej.

Założenia Creature Conflict: The Clan Wars wydają się proste i nie odbiegają zasadniczo od kultowych Wormsów, choć gra przeniesiona jest w trójwymiar z kamerą zawieszoną za plecami kierowanej postaci. Ot, mamy grupę zwierzaków, które nagle zapałały do siebie ogromną nienawiścią i nie spoczną, dopóki sobie wzajemnie nie dokopią. Wbrew pozorom fabuła jest jednak ciut bardziej złożona, niż może się to na pierwszy rzut oka wydawać. Międzygatunkową wojnę rozpętał bowiem dziwny czerwony klejnot, który pojawił się nagle i sobie tylko znanym sposobem rozkazał natychmiast wszystkim rzucić się sobie do gardeł i zdobyć dla siebie i tylko dla siebie (Mój ssskarbie..., ani chybi) porozrzucane tu i ówdzie podobne doń świecidełka. Skupione w klanach zwierzaki nie były jednak głupie i, by nie ryzykować masowej eksterminacji swych gatunków, wysłały na poszukiwania klejnotów swoich najdzielniejszych i najodważniejszych przedstawicieli.

Już niedługo z tej ładnej planety niewiele zostanie.

W tym właśnie momencie do akcji wkroczy gracz, który na dobry początek będzie musiał dokonać wyboru jednego z trzech klanów. Mamy tu więc żyjącą na bagnach i uwielbiającą truć swoich wrogów grupę przerośniętych gryzoni (The Frets), sforę stworzonych do walki istot wilkopodobnych (The Pack) oraz fizycznie najsłabsze, ale potrafiące wykorzystać w boju swą sporą inteligencję małpy (The Techies). W skład każdego klanu wchodzą trzy typy zwierzaków oraz ich przywódca, którego nie można kontrolować, ale trzeba pokonać, by ostatecznie rozbić w puch podległy mu klan. Co ciekawe, w Creature Conflict mnóstwo jest początkowo zablokowanych dodatków, do których dobrać można się dopiero po zaliczeniu odpowiedniego fragmentu gry. I tak na przykład możliwe jest nie tylko odblokowanie kolejnego, czwartego, zwierzaka w każdej grupie, ale nawet – choć dopiero po ukończeniu gry – całego ukrytego klanu.

Po wybraniu strony gracz złożyć będzie musiał z dostępnych stworów maksymalnie ośmioosobową grupę, a następnie uzbroić zwierzaki i wyruszyć na pierwszą planetę, by stawić czoła wrogim klanom. Każda z planet (a będzie ich łącznie 16, w tym 4 czekające na odblokowanie), które zwiedzimy, ma się znacznie różnić od pozostałych, co wymagać będzie skorzystania z usług innych stworów i zabrania ze sobą innej broni. Narzędzi zbrodni ma być w grze mnóstwo, bo około 60. Część z nich przypisana jest do konkretnych zwierzaków, pozostałe zaś – wzorem Wormsów – spadać będą na powierzchnię planety w gustownych skrzynkach. Wszystkie bronie mają dostarczać niesamowitych wrażeń i przede wszystkim wzbudzać powszechną radość. Bo jak tu się nie uśmiechnąć, gdy wilk smaży owcę miotaczem ognia, ona bije go po głowie rondlem, a gdzieś w oddali królik biega z mieczem świetlnym?

Za pomocą tych niezwykle przerażających (ale zapewne niecałkiem śmiercionośnych) broni można nie tylko tłuc wrogów, ale też demolować otoczenie. Autorzy obiecują, że absolutnie wszystko w zasięgu wzroku można roznieść w drobny mak, a do tego na każdej planecie znajdzie się mnóstwo interaktywnych elementów. Katapulty, teleporty czy dziesiątki różnych wajch, przycisków i platform na pewno urozmaicą zabawę. Ciekawie zapowiadają się porozmieszczane tu i ówdzie urządzenia, które automatycznie ostrzeliwać będą każdego zbliżającego się stwora. Twórcy obiecują, że będzie można przejąć nad tymi swoistymi karabinami maszynowymi kontrolę, ale gracze sami będą musieli dojść do tego, jak tego dokonać.

Stwór po lewej odczuwa lekki dyskomfort psychiczny.

Myślenie będzie zresztą w Creature Conflict: The Clan Wars wskazane, bo choć można bez niego żyć, to lepiej zastanowić się przed każdym kolejnym posunięciem. Gra opierać będzie się oczywiście na podziale na tury, co rozwiązano podobnie jak w Wormsach. Gracz w czasie swojej kolejki dostanie zatem do dyspozycji określony limit czasu i będzie mógł wówczas poruszać się, zbierać porozrzucane w okolicy skrzynki (zawierające różne ciekawe rzeczy) i oczywiście zaatakować przeciwników. Przy tym wszystkim konieczne będzie zwracanie uwagi na zmieniający się co chwilę kierunek wiatru, bowiem zależeć będzie od tego trajektoria wystrzeliwanych z większej odległości pocisków. Po uszkodzeniu wroga gracz będzie miał jeszcze kilka sekund na to, by wycofać się na z góry upatrzoną pozycję.

Tryb przeznaczony dla pojedynczego gracza składać będzie się łącznie z 36 misji, a kolejnych 12 można odblokować w czasie zabawy. Autorzy obiecują bardzo wysoką inteligencję komputerowych przeciwników i zróżnicowane zadania. W niektórych misjach trzeba będzie po prostu pozbyć się wszystkich wrogów, będą też jednak takie, w których konieczne stanie się uwolnienie więźniów, zniszczenie konkretnego budynku czy w końcu pokonanie przywódcy wrogiego klanu. Całość – od uzbrojenia i animacji stworów po łączące poszczególne misje animacje – okraszona ma być przednim humorem.

Największą radość z gry powinni mieć jednak ci, którzy zdecydują się na rozgrywkę z żywym przeciwnikiem. W trybie multiplayer zmierzy się poprzez LAN bądź Internet maksymalnie czterech graczy. Dostępne tryby zabawy (m.in. tradycyjny Deathmatch czy wymagający utrzymania jak najdłużej kilku kluczowych punktów King of the Hill) będzie można dowolnie modyfikować, zmieniając wedle uznania nie tylko cele misji, ale nawet poziom grawitacji planety czy limit czasu poświęcony na tury. Oczywiście najbardziej twórczy gracze będą mogli sami przygotować swoje własne planety, a następnie zaprosić do wspólnej rozwałki innych.

Kwestią kontrowersyjną pozostaje natomiast oprawa wizualna Creature Conflict: The Clan Wars. Z jednej strony autorzy nie ukrywają, że cała grafika została narysowana ręcznie i nie korzystali np. z techniki motion capture, ale też obiecują realistyczną fizykę i widowiskowe efekty wizualne. Niektórym taka karykaturalna i kreskówkowa grafika na pewno przypadnie do gustu, ale przyzwyczajeni do coraz bardziej efektownych produkcji gracze mogą być zaskoczeni jej prostotą. Pozytywną stroną takiego stanu rzeczy są z pewnością dość niskie wymagania sprzętowe, dzięki czemu grę można uruchomić na komputerach, które już dawno przestały być demonami szybkości.

Creature Conflict: The Clan Wars w wersji na PC trafi na sklepowe półki już 4 lutego tego roku. Równolegle twórcy pracują nad edycjami na dwie najbardziej liczące się dziś konsole – Xboxa oraz PS2 – ale w tym przypadku data premiery ciągle pozostaje niewiadomą.

Szymon „Wojak” Krzakowski

Creature Conflict: Wojny Klanów

Creature Conflict: Wojny Klanów