Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 września 2005, 11:55

autor: Łukasz Malik

Call of Duty 2 - testujemy przed premierą

To, co kochałeś w pierwszym Call of Duty, w drugiej części podniesione zostało do kwadratu i podane we wgniatającej w fotel oprawie audiowizualnej. Niestety to, co nas denerwowało, również nie zostało do końca wyeliminowane.

Jeszcze kilkanaście metrów i będziemy na plaży... Choć część obecnych na łodzi jest już po drugiej stronie, bo kule wroga dosięgły ich, zanim dotarliśmy na brzeg... Jeszcze kilka metrów... nie wiem, co się wokół mnie dzieje, otwiera się burta, biegnę, by za chwilę upaść, wszystko dookoła wiruje, jestem ranny? Czy to już koniec? Nagle czuję, jak ktoś bierze mnie pod ramię, na wojnie przecież nikt nie walczy sam... Odzyskuję świadomość, zostałem tylko ogłuszony i już bez pomocy kompana biegnę do lin zrzuconych z klifu... Chcę już być na górze, mieć to wszystko za sobą. Najgorsze będą pierwsze sekundy, zanim zorientuję się w sytuacji, przeładuję broń i ruszę do walki mogę już nie żyć, właśnie zbłąkany pocisk strącił jednego z kamratów z liny... Widzę, jak spada, wspinać się dalej? Nie mam wyjścia...

Choć zdaję sobie sprawę, że tysiąc słów nie zastąpi jednego obrazu, a talentu literackiego Remarque’a Bozia mi nie dała, to mam nadzieję, że ten krótki wstęp, choć w małym stopniu da wam wyobrażenie o niesamowitym obrazie wojny, jaki udało się osiągnąć Infinity Ward, twórcom Call of Duty 2. Spielberg w Szeregowcu Ryanie stworzył mocno inspirującą i zapadającą w pamięć scenę lądowania na plaży Omaha, nic więc dziwnego, że twórcy gier wideo i filmów czerpią z niej garściami. Prezentacja tej misji, ataku w Normandii, odbyła się niedawno w jednym z ocalałych bunkrów Wilczego Szańca. W połączeniu z doskonałym nagłośnieniem, które powodowało ucisk w klatce piersiowej, wyryła w mojej głowie jedno zdanie: „ta gra jest doskonała”. Jednak gdy emocje opadły i na drugi dzień mogłem spokojnie pograć w Call of Duty 2, pod powyższym zdaniem już bym się nie podpisał. Dlaczego?

Gdy przyjrzymy się grze bliżej, odkryjemy, że poza świetną oprawą graficzną, w mechanice, konstrukcji misji i interfejsie nie poczyniono żadnych rewolucyjnych zmian. Call of Duty 2 dalej jest grą, w której wędrujemy od jednego skryptu powodującego daną akcję do drugiego. Owszem, zakres naszej swobody jest większy niż w poprzedniej odsłonie, częściej możemy wybrać między atakiem frontalnym lub z flanki, niestety dalej mamy do czynienia choćby z drewnianymi drzwiami, których nie da się sforsować pancerfaustem. Fizyka sama w sobie w grze w ogóle nie istnieje, wszystkie obiekty i budynki są niezniszczalne, chyba, że uruchomimy odpowiedni skrypt odpowiedzialny za ich destrukcję. Na szczęcie zaimplementowano efekt rag-doll, dzięki któremu ciała poległych upadają dość naturalnie. Czy powyższy akapit możemy traktować jako wady gry? Zapewne tak, po takim tytule można by oczekiwać trochę bardziej interaktywnego środowiska, ale... Ale Call of Duty 2 w momencie premiery (i zapewne długo po niej) będzie najlepszą strzelanką pierwszoosobową osadzoną w realiach II Wojny Światowej. Nie oznacza to absolutnie, że poprzeczka jest postawiona tak nisko. Przeżycia, jakie gwarantuje graczom Call of Duty 2, są po prostu niesamowite, pomimo iż wojna jest nieco hollywoodzka, spielbergowska i ugrzeczniona.

Największe wrażenie wywarły na mnie misje w północnej Afryce. Jedna z ważniejszych misji Call of Duty 2 rozgrywa się w Tunezji. Jej tłem jest końcowa faza działań zbrojnych na tym teatrze działań, gdzie w stanęli naprzeciw siebie gen. Bernard Montgomery i jego 8 Armia oraz feldmarszałek Erwin Rommel dowodzący Deutsche Afrika-Korps. Postać, którą animujemy, to członek 7 Dywizji brytyjskiej – misja zaczyna się, gdy jadąc z kompanami na czołgu wpadamy w zasadzkę niemiecką. Rozpoczyna się dramatyczna walka w wąskich uliczkach pełnych gniazd z karabinami MG-42. Gdy kumple udzielają nam wsparcia ogniowego, przedzieramy się między jednym, a drugim zaułkiem ulicy czy wrakami samochodu. Wielce przydatne okażą się także granaty dymne. Podobnie rozpoczyna się misja w El Daba, również jedziemy w konwoju, tym razem na pace ciężarówki, lecz początek jest bardziej filmowy i zapadający w pamięć. W misję wprowadza nas krótki utwór „zalatujący” Hansem Zimmerem z Helikoptera w Ogniu, nad nami taniec śmierci wykonują samoloty, które po trafieniu spowijają niebo czarnymi ogonami dymu. Naszym zadaniem jest zneutralizowanie dział przeciwlotniczych. W tej misji chyba najbardziej rzuciła mi się w oczy swoboda, jaką dano graczowi, dróg do celu jest sporo. Z kolei w misji w zaśnieżonym i zrujnowanym Stalingradzie, choć równie grywalnej jak te afrykańskie, we znaki dały się wspomniane pancerne drzwi i dość duża liniowość.

Sztuczna inteligencja już w pierwszym Call of Duty sprawowała się bardzo dobrze, na szczęście autorzy nie spoczęli na laurach i ostro zabrali się do pracy. Już w pierwszych minutach gry widać, że ich praca nie poszła na marne. Zaatakowani wrogowie wycofują się na bezpieczniejsze pozycje, czasem zachodzą nas od tyłu, pchanie pod lufę praktycznie się im nie zdarza. Starają się za wszelką cenę zastępować poległych przy stanowiskach z MG-42, nawet gdy ze snajperki eliminowałem ich jeden po drugim. Niemcy używają granatów częściej, niż można by się tego spodziewać, nasi kompani nas o tym niebezpieczeństwie informują, a pozycję rzuconego granatu wskazuje półprzezroczysta ikona ze strzałkami. Nasi sojusznicy również nie należą do najgłupszych, choć zdarza im się pchać pod grad kul przeciwnika, a my możemy jedynie patrzeć jak giną, gdyż niestety nie możemy wydawać im rozkazów.

Przesadziłbym gdybym napisał, że oprawia graficzna Call of Duty 2 powaliła mnie na kolana, ale jest to jedna z ładniejszych gier, jakie widziałem. Autorzy nie muszą maskować niedostatków graficznych charakterystyczną shaderową mgiełką, jak to miało miejsce w Brothers in Arms. Tekstury dużej rozdzielczości i bardzo szczegółowe modele budują doskonałe tło do wojennych zmagań. Jednak głównym fajerwerkiem graficznym jest dym, który jeszcze w żadnej grze nie był tak realistyczny. Wygląda on dokładnie tak jak na obrazku poniżej!

Wybuchu granatu dymnego nie można już porównywać do sylwestrowej petardy. Przez przypadek rzuciłem sobie taki granat pod nogi, będąc w dość małym pomieszczeniu. Nie muszę mówić, że musiałem je opuścić po omacku, bo w przeciwieństwie do większości gier niezwykle gęsty dym nie ustępuje w przeciągu kilku sekund.

Podczas prezentacji tryb multiplayer potraktowano nieco po macoszemu, to nie on stanowi siłę napędową tej produkcji. W sieci mogliśmy pograć podczas wieczornej imprezy ostatniego dnia pobytu na Mazurach. Po kilkunastu minutach ciężko było znaleźć wystarczającą ilość chętnych do gry. Ja również pograłem chwilę w klasyczny deathmatch i znaczących zmian (nie licząc grafiki) w porównaniu do pierwszej części nie zanotowałem. Bynajmniej nie przekreślam multiplayera w Call of Duty 2 i nie twierdzę, że jest dodany na siłę. Zapewne zyska on uznanie fanów pierwszej części. Smuci jednak brak pojazdów w trybie sieciowym.

Nie mogę napisać, że Call of Duty 2 mnie rozczarował, to świetny shooter i obok F.E.A.R-a i zapewne Quake IV jest murowanym kandydatem na grę roku. Taką kampanią dla pojedynczego gracza nie będzie mogła pochwalić się żadna gra o II Wojnie Światowej. Mam jednak pewne uczucie niedosytu, niespełnionej obietnicy związanej z nieliniowością i uskryptowieniem. Jednak na ferowanie wyroków jest jeszcze za wcześnie, zagrałem jedynie w kilka misji, a do końca prac nad grą pozostało jeszcze trochę czasu. To, co kochałeś w pierwszym Call of Duty, w drugiej części podniesione zostało do kwadratu i podane we wgniatającej w fotel oprawie audiowizualnej. Niestety to, co nas denerwowało, również nie zostało do końca wyeliminowane. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że premiera w naszym kraju odbędzie się na równi z europejską, tj. 4 listopada. Gra będzie sprzedawana za 99,90 zł w kinowej polskiej wersji.

Łukasz „Verminus” Malik

NADZIEJE:

  • stare dobre Call of Duty w oprawie na miarę XXI wieku;
  • zapadające w pamięć misje;
  • AI wrogów.

OBAWY:

  • mimo większej swobody za często odczuwamy liniowość;
  • sporo zdarzeń opartych na skryptach;
  • mała interakcja z otoczeniem.
Call of Duty 2

Call of Duty 2