Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 30 marca 2009, 15:05

autor: Radosław Grabowski

Battlefield: Bad Company 2 - pierwsze spojrzenie

Battlefield: Bad Company pokazał, że można zrobić naprawdę dobrego Battlefielda na konsole. Powstająca kontynuacja tej produkcji będzie dostępna również na PC. Podczas wizyty w siedzibie studia DICE mieliśmy okazję po raz pierwszy ujrzeć BF:BC2 w akcji.

Studio Digital Illusions Creative Entertainment naprawdę rzadko wypuszcza gry, nie będące produkcjami wyjątkowo udanymi. Do tych nielicznych nieco mniej wyrazistych zalicza się Battlefield 2: Modern Combat, czyli pierwszy stricte konsolowy tytuł w tym rdzennie pecetowym cyklu. Ta pozycja sprzed kilku lat przeszła bez większego echa, ale na szczęście Szwedzi z DICE mieli już wtedy asa, przygotowanego do wyjęcia z rękawa. Ponownie była to gra przeznaczona wyłącznie dla konsol, ale tym razem jako platformy docelowe wybrano PlayStation 3 i Xboksa 360, gdyż tylko one wśród niepecetowej braci zapewniały wystarczającą moc do udźwignięcia tego, co w czerwcu 2008 roku cały świat poznał jako Battlefield: Bad Company. Jest to najlepsza jak dotąd część serii Battlefielda jeśli chodzi o zrównoważenie grywalności pomiędzy trybem single i multiplayer. Podczas wizyty w sztokholmskiej kwaterze głównej DICE miałem okazję zobaczyć, jak wygląda w akcji bezpośredni sequel BF:BC.

Gra trafi na sklepowe półki dopiero za około rok – prace nad nią cały czas intensywnie trwają, a twórcy nie chcą na razie zbyt wiele ujawniać na temat swojego dzieła. Udało mi się zobaczyć jedynie niewielki fragment kampanii single player, jednak dający już konkretne pojęcie na temat tego, czego można spodziewać się w pełnej wersji. Teatrem działań w zademonstrowanej przez deweloperów misji była górska wioska w czasie ostrej zimy – dokładnie to, co zostało pokazane na pierwszym screenshocie z BF:BC2, widocznym zresztą poniżej. W trakcie wykonywania zadania kilkakrotnie przewinęła się nazwa Abchazja, co daje wyraźną wskazówkę co do realiów wirtualnego konfliktu zbrojnego. W otwierającej misję scence przerywnikowej, wykonanej w charakterystycznym dla marki Bad Company filmowym stylu, była okazja do dokładnego przyjrzenia się bohaterom. Cały znany z pierwszej części skład powrócił. Bieg wydarzeń pokazany jest z perspektywy szeregowego Marlowe’a, któremu towarzyszy Sweetwater i Haggard, a całą grupą dowodzi sierżant Redford. Po postaciach widać, że upłynął pewien czas od wydarzeń, znanych z jedynki. Taki na przykład Haggard ma teraz długą i gęstą brodę, idealną na zimowe warunki. Ponadto DICE nadal stawia na aplikowanie mocnej dawki czarnego humoru w wypowiedziach bohaterów – można się więc spodziewać, że grając w pełną wersję, nie raz naprawdę porządnie się uśmiejemy.

Jak jest zima, to musi być zimno.

Ponieważ świat Bad Company znam się już od czasów zamkniętych beta testów z pierwszej połowy ubiegłego roku, to po rozpoczęciu właściwej akcji w pokrytej śniegiem wiosce poczułem się jak w domu. Co prawda instrukcje dotyczące wykonywania kolejnych celów misji podawał przez radio jakiś tajemniczy mężczyzna, ale Karl-Magnus Troedsson z DICE nie wyklucza powrotu miłego dla ucha kobiecego głosu, znanego pod kryptonimem Mike-One-Juliet. Zimowe warunki to nowość w ramach marki BF:BC i trzeba przyznać, że deweloperom udało się je odwzorować bardzo sugestywnie. Szczególnie duże wrażenie robiły ośnieżone szczyty, górujące nad okolicą – autorzy uwzględnili nawet drobne smużki chmur, przesuwające się nad zboczami. Jak to zwykle w świecie Bad Company, misja zaczęła się aż za spokojnie, aby zupełnie niespodziewanie nastąpiła demolka na wielką skalę. Wówczas doskonale było widać to, co prowadzący demonstrację Patrick Bach określił mianem Destruction 2.0. W jedynce można było wprawdzie zdewastować sporą część elementów wirtualnego świata, ale pewne rzeczy odgórnie zdefiniowano jako niezniszczalne. Przykładowo, kiedy ostrzeliwało się budynek z czołgu, to rozpadał się on według ściśle określonego schematu, ale nigdy nie można było dosłownie zrównać go z ziemią. Bad Company 2 idzie pod tym względem o krok dalej, gdyż – jeśli tylko użyje się odpowiednich środków – to nie ma żadnego problemu z kompletnym zniszczeniem danej budowli. Mocno naruszony u swoich podstaw dom potrafi widowiskowo zadrżeć, by sekundę później runąć na ziemię, wzbijając pokaźną chmurę pyłu. Z pozoru drobną, ale jakże miłą dla oka zmianą jest możliwość niszczenia pewnych obiektów poprzez odstrzeliwanie im drobnych kawałków. Jeśli np. wróg chowa się za parkanem, to odpowiednio długi ostrzał z karabinu podziurawi go jak sito (zarówno płot, jak i przeciwnika). Rzecz jasna, tak naprawdę pod pojęciem Destruction 2.0 i tak ukryte są jak zwykle skrypty, aczkolwiek akurat w tym przypadku są na tyle rozbudowane, że ich działanie nie denerwuje.

W BF:BC2 widać też znaczną poprawę Sztucznej Inteligencji, sterującej kompanami Marlowe’a. Teraz potrafią się oni m.in. zakradać się od tyłu i obezwładniać oponentów w walce wręcz. Według Troedssona jest prawdopodobne, iż w pełnej wersji gry zostanie zaimplementowana opcja wpływania na zachowanie członków oddziału poprzez system prostych komend. Rzecz jasna do akcji powrócą czołgi, jeepy, helikoptery etc. Z maszynami bojowymi będzie zresztą związany nowy element zabawy, czyli ostrzeliwanie się z pojazdu podczas pościgu niczym w końcowych momentach Call of Duty 4. W trakcie prezentacji była widoczna taka właśnie scena gonitwy na krętej górskiej drodze ze spektakularnym finałem w tunelu, do którego za uciekającymi bohaterami wzorem Mission: Impossible wleciał śmigłowiec wroga. Na razie nie została rozwiązana kwestia odzyskiwania zdrowia przez bohatera – w kampanii jedynki służyły do tego trochę zbyt szybko odnawiające się zastrzyki, co nie każdemu przypadło do gustu. Miejmy nadzieję, że deweloperzy wpadną tym razem na jakieś mniej kontrowersyjne rozwiązanie.

Podczas wizyty w sztokholmskiej siedzibie DICE nie miałem, niestety, okazji ujrzeć w akcji multiplayera. Ten aspekt był bardzo poważnym atutem pierwszej części Bad Company. W sequelu ma powrócić znany z jedynki tryb Gold Rush, polegający na zdobywaniu/bronieniu ulokowanych w bazach skrzyń ze sztabkami złota. Karl-Magnus Troedsson opowiada: „Problemem w BF:BC było to, że niektóre skrzynie wysadzało się w powietrze z bardzo dużej odległości (za pomocą wyrzutni rakiet lub poprzez ostrzał z czołgu – przyp. red). Obrońcy musieli wychodzić daleko poza bazę i narażać się na pewną śmierć. Pracujemy nad tym, aby atakujący zawsze byli zmuszeni do podejścia bliżej i wdania się w bezpośrednią walkę z przeciwnikami.”. Z pewnością ponownie pojawi się Conquest – tym razem już w podstawowej wersji gry. Troedsson dodaje: „Multiplayer jest kluczowym elementem marki Battlefield. Jednak każdy, kto zagra w BF:BC2, od razu zauważy różnicę jakościową w stosunku do części pierwszej. Tryb wieloosobowy będzie zdecydowanie bardziej rozbudowany i zaoferuje dłuższą zabawę.”.

Rosjanie powrócą w roli oponentów.

Pecetowa wersja drugiej części Bad Company ma w niczym nie ustępować konsolowej, a nawet wyglądać nieco lepiej. Patrick Bach wyjaśnia, że napędzająca BF:BC2 technologia Frostbite Engine powstała przecież właśnie na platformie PC, więc gracze nie powinni martwić się chociażby o kwestię optymalizacji działania tego silnika. „Jestem dość niezadowolony z tego, że nie udało nam się wypuścić pierwszej części BF:BC na PC.” – mówi Karl-Magnus Troedsson, po czym dodaje: „Teraz jednak nie chcemy robić jedynie zwykłej konwersji. Naszym celem jest osiągnięcie maksimum możliwości, oferowanych przez daną platformę.”.

Przed grą Battlefield: Bad Company 2 jeszcze długa droga na sklepowe półki, ale znając kunszt fachowców z Digital Illusions Creative Entertainment można być spokojnym o jakość końcowego produktu. Dystans pomiędzy częścią pierwszą a drugą nie okaże się taki, jak w przypadku drugiej i trzeciej inkarnacji legendarnego Dooma, ale i tak warto będzie zagrać w nowe przygody Marlowe’a i jego towarzyszy broni. Tym bardziej, że jedynki na platformie PC nie było. Znana z Gears of War 2 formuła „bigger, better, more badass” spokojnie wystarczy, aby BF:BC2 odniósł rynkowy sukces i stał się kolejną chlubną kartą w historii studia DICE.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

NADZIEJE:

  • nareszcie pecetowy Battlefield z trybem single player z prawdziwego zdarzenia;
  • rozszerzona funkcjonalność multiplayera;
  • jeszcze więcej totalnej destrukcji i czarnego humoru.

OBAWY:

  • czy developerom z DICE uda się dotrzymać zapowiadanego terminu premiery?
Battlefield: Bad Company 2

Battlefield: Bad Company 2