Wleciał na Netflixa i z miejsca stał się hitem. Oparty na faktach thriller kryminalny o morderczym studencie medycyny to dziś numer 3 w Polsce
Na platformie Netflix dużym zainteresowaniem cieszy się thriller z 2011 roku. Niestety, fabuła zainspirowana prawdziwą historią nie zachwyciła widzów.

Netflix słynie z produkcji oryginalnych tytułów, ale na platformie często pojawiają się także widowiska na licencji. Numerem jeden wśród najpopularniejszych obecnie filmów w tym serwisie w Polsce pozostają Aniołowie są wśród nas z Alanem Ritchsonem, ale od niedawna w top 10 znajduje się także kryminał Internetowy zabójca.
To wyreżyserowany przez Stephena Kaya thriller z 2011 roku, który drugie życie dostał właśnie dzięki pojawieniu się na Netflixie. Internetowy zabójca jest obecnie trzecim najchętniej oglądanym przez Polaków filmem na platformie. Być może widzowie zainteresowali się tą produkcją na fali popularności trzeciego sezonu serialu Potwór. Historia opowiedziana w starszym widowisku również została oparta na faktach.
Internetowy zabójca opowiada historię Philipa Markoffa, studenta medycyny, którego pozornie perfekcyjne życie jest tylko przykrywką dla morderczych zapędów skierowanych w stronę kobiet. Film skupia się także na jego dziewczynie, Megan, która zaczyna podejrzewać, że jej chłopak wcale nie jest ideałem.
Chociaż Internetowy zabójca cieszy się obecnie dużym zainteresowaniem, to niestety spora grupa widzów może być rozczarowana seansem. Na Rotten Tomatoes tylko 31% odbiorców oceniło produkcję pozytywnie. Niektórzy użytkownicy serwisu są źli, że spędzili tyle czasu, oglądając widowisko z kiepsko nakreślonymi postaciami i pozbawioną głębi fabułą. Zobaczcie zwiastun tej produkcji.
Internetowy zabójca – zwiastun
Do obsady należą Jake McDorman, Agnes Bruckner, William Baldwin, Joshua Close, Julia Campbell, Kevin Kilner i Sam McMurray.
Internetowego zabójcę można znaleźć na Netflixie.
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!